Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Złota era dla LNG. Flota gazowców zmorą Putina

Podziel się:

Wojna w Ukrainie może pogłębić kryzys energetyczny w Europie. Z jednej strony Rosja grozi odcięciem Starego Kontynentu od dostaw gazu ziemnego w reakcji na sankcje, z drugiej USA i Wielka Brytania wprowadzają embarga na rosyjskie surowce. UE też zapowiada ograniczenia. Zachód pilnie szuka możliwych dróg dla zabezpieczenia dostaw błękitnego paliwa. Odsieczą może być międzynarodowa flota gazowców.

Złota era dla LNG. Flota gazowców zmorą Putina
Europa szuka drogi uniezależnienia od rosyjskiego gazu (GIE, Gas Infrastructure Europe (GIE))

Rosja po raz kolejny sięga po broń ekonomiczną - ropę i gaz, szantażując i grożąc krajom zachodnim odcięciem od dostaw. Alexander Novak, rosyjski wicepremier cytowany przez "Financial Times" wprost zagroził, że państwo, które dostarcza 40 proc. europejskiego gazu, ma "wszelkie prawo do nałożenia embarga na pompowanie gazu" w odwecie za wstrzymanie przez Niemcy zezwoleń na uruchomienie gazociągu Nord Stream 2.

To jak się okazuje jednak broń obosieczna. Zarówno wywołany przez Rosję kryzys energetyczny w Europie, jak i agresja na Ukrainę, zmuszają Zachód do podjęcia kroków w kierunku uniezależnienia się od rosyjskich surowców.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Będą kolejne sankcje na Rosję? Propozycje z Polski

Zarówno wśród państw członkowskich Unii Europejskiej, jak i USA, coraz głośniej mówi się o kolejnych sankcjach na Rosję. 8 marca USA i Wielka Brytania wprowadziły zakazy zakupu ropy z Rosji. Jak szacuje Polski Instytut Ekonomiczny, uszczupli to roczny budżet Rosji o 5,1 mld dol. Komisja Europejska natomiast zakłada redukcję importu gazu z Rosji o dwie trzecie i to w ciągu roku - donosi "FT". To z kolei będzie kosztować Rosję dodatkowe 2,4 mld dol.

Jak pisaliśmy w money.pl, zależność gazowa Rosji i Europy jest obustronna. UE potrzebuje surowca, a Rosja pieniędzy, kontraktów długoterminowych i rynku zbytu. Groźby Kremla, że nie sprzedany na zachód gaz będzie kierować na wschód, np. do Chin, trzeba analizować przez pryzmat jej możliwości logistycznych. Nie ma technicznej możliwość nagłej zmiany wajchy, bowiem zależy ona od infrastruktury, a ta rozwijana dotąd była głównie z myślą o zachodnich odbiorcach. Gaz eksportowany na  Wschód pochodzi z innych złóż.

Nie zmienia to jednak faktu, że i Europa musi szybko znaleźć nowe drogi dostaw, a rozwiązania upatruje w dostawach gazu skroplonego LNG z różnych części świata.

Wielka armada gazowców

Działania Rosji podsycające kryzys energetyczny w Europie paradoksalnie sprawiły, że Stary Kontynent jest bardziej przygotowany na ewentualne odcięcie rosyjskiego gazu, niż gdyby stanął przed wojennym obliczem Putina bez tego doświadczenia.

Dyplomaci z UE, w tym z Polski, ale i USA już wcześniej odwiedzali kraje, które pomogłyby Europie w dywersyfikacji dostaw. Kolejne rozmowy właśnie się toczą. Z kolei na międzynarodowych wodach od początku roku formuje się flota gazowców, które gotowe są dostarczyć surowiec do Europy.

Jak duża to flota? Warto przytoczyć tu analizę danych satelitarnych japońskiej agencji Nikkei, która informowała, że w styczniu 2022 r. na morzach UE krążyło już średnio 40 gazowców, a ich liczba stale rośnie. Dla porównania, w tym samym okresie 2021 roku, w tym rejonie znajdowały się 24 tankowce. Wsparcie deklarował szereg państw świata w tym USA czy Cesarstwo Japonii, której niższa izba parlamentu wyraziła solidarność z Ukrainą, a rząd przekierował część swojego importu gazu LNG do Europy, by wspomóc ją na wypadek odcięcia dostaw przez Rosję.

LNG to zmora dla Putina. Rosja wciąż jeszcze jest z tyłu na rynku gazu skroplonego i dalej głównie bazuje na sieci gazociągów, a obniżenie kosztów LNG przez amerykańskie łupki od paru lat uderzają w rosyjskie interesy. Tymczasem, jak mówi money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej, przewagą LNG jest możliwość dostaw z różnych miejsc na świecie do portów rozlokowanych po całej Europie.

- To zwłaszcza w kontekście zagrożeń dla infrastruktury rurociągowej, możliwości zamknięcia dróg tradycyjnych dostaw, daje możliwość dywersyfikacji punktów dostępu do gazu - zaznacza.

Jak wynika z danych Gas Infrastructure Europe, na całym kontynencie mamy obecnie 37 terminali LNG, z czego 26 znajduje się w państwach członkowskich UE. Na całym świecie jest ich około stu. Według raportu BP, 21 krajów eksportuje skroplony gaz ziemny, a 43 kraje dysponują infrastrukturą pozwalającą na jego odbiór (stan na 2019 r.).

Polska dołączyła do grupy państw posiadających to "okno na świat" dzięki świnoujskiemu gazoportowi. W planach jest też budowa pływającego terminala w Zatoce Gdańskiej. Na początku ubiegłego roku swój pierwszy terminal otworzyła z kolei Chorwacja. Rozwój w tym kierunku deklarują kolejne kraje.

Według Komisji Europejskiej obecny import LNG pokrywa mniej więcej czwartą część całkowitego zapotrzebowania na gaz Wspólnoty.

Złota era LNG

Wojna Putina przyczyni się do jeszcze szybszego rozwoju globalnej sieci dostaw LNG. Wystarczy wspomnieć, że Niemcy, które do tej pory mogły realizować dostawy LNG jedynie przez terminale w Belgii, Francji i Holandii zapowiedziały budowę dwóch terminali.

- Zmienimy kurs, aby zmniejszyć nasze uzależnienie od importu od poszczególnych dostawców energii - tak w niedzielę (27.02.22) podczas nadzwyczajnego posiedzenia Bundestagu, kanclerz Olaf Scholz uzasadniał decyzję o szybkiej budowie terminali LNG w Brunsbuettel i Wilhelmshaven nad Morzem Północnym. Obecnie największe możliwości ma Hiszpania, która dysponuje aż 7 terminalami.

W planie albo już w budowie są kolejne 24 terminale w Europie. Dostęp do LNG chcą sobie zapewnić Choćby Łotwa, Estonia, Irlandia, Szwecja czy Finlandia. Swój terminal nad Morzem Czarnym budować miała też Ukraina.

Frans Timmermans, cytowany przez "FT", zapowiedział, że UE mogłaby importować więcej skroplonego gazu ziemnego, z m.in. Kataru (który ma zwiększyć zdolność produkcyjną LNG o 30 proc. do końca tej dekady), Egiptu, a nawet Australii.

Jednym największych dostawców LNG są również USA, które za sprawą łupków znacznie ożywiły ten sektor, stając się największym eksporterem gazu skroplonego na świecie.

Nie jest tajemnicą, że toczą się rozmowy również z innymi krajami, z którymi do tej pory krajom Zachodu nie było po drodze, jak choćby z Iranem, o którym pisaliśmy w money.pl, czy też sympatyzującą do tej pory z Rosją Wenezuelą.

- LNG to rynek, który w najbliższych latach będzie się dynamicznie rozwijał. Choć ten gaz jest droższy od dostarczanego rosyjskimi gazociągami, to w ostatnim czasie taniał przez łupki, stając się bardzo konkurencyjnym paliwem. USA dysponującego jego dużą ilością. Podobnie Australia czy kraje bliskowschodnie - zaznacza w rozmowie z money.pl Dorota Sierakowska, analityk surowcowy BOSSA.

Jak zaznacza ekspertka, na świecie wciąż rozwijana jest infrastruktura, a kraje posiadające ropę dostrzegają możliwość wykorzystania surowca, którego poziom "marnowania", jako produktu ubocznego wydobywania ropy, wciąż jest duży. - Możemy być pewni, że Bliski Wschód i Azja w jak największym stopniu będą chciały wykorzystać ten trend sprzedając surowiec również do Europy - zaznacza Sierakowska.

Również Polska ma możliwość zwiększenia wykorzystania tego gazu. Umożliwia to rozbudowa Świnoujścia zwiększenie mocy regazyfikacji (zmiany stanu z płynnego w gazową) LNG z obecnych 5 mld m3 gazu do rocznie 8,3 mld m3. Największy udział w dostawach do naszego gazoportu ma Katar. Na 130 ładunków aż 85 pochodzi właśnie z tego kraju. Drugim w kolejności źródłem są USA, dotąd odebraliśmy 30 dostaw, a dalej Norwegia (13 dostaw) oraz pojedyncze dostawy z Nigerii oraz Trynidadu i Tobago.

Zapotrzebowanie na gaz w Europie będzie rosło, a wraz z nim rola LNG, twierdzą eksperci Gas Infrastructure Europe, a sytuacja w Europie wzmacnia ten trend. Nadchodzi złota era dla LNG. Dla potwierdzenia tej tezy wystarczy wskazać, że w styczniu 2022 roku kraje członkowskie Unii Europejskie zakupiły aż 11 mld m sześciennych gazu skroplonego. To rekordowa ilość LNG sprowadzana na Stary Kontynent.

LNG nie jest panaceum

Choć rozwój LNG przysporzy więcej możliwości dywersyfikacji źródeł energii w Europie, nie pokryje jednak całego zapotrzebowania. Gazowce mają szansę wpłynąć na giełdy surowca, uspokoić szaleństwo cenowe i czasowo zabezpieczyć Europę, ale nie da się na nich oprzeć całego bezpieczeństwa energetycznego.

Jak podkreśla dr Zaleski, możliwości tych dostaw też zależą od sytuacji na świecie, w tym również politycznej. Wojna w Ukrainie stawia pod znakiem zapytania dostawy rurociągami gazu, ale wystarczy, by teatr wojenny przeniósł się na morza, jeśli nastąpiłyby blokady cieśnin, to dostawy do gazoportów byłby sparaliżowane.

Poza tym, wąskim gardłem są również możliwości produkcyjne poszczególnych krajów, na co wskazał choćby ostatnio katarski minister energetyki. - Żaden kraj nie jest w stanie zastąpić dostaw gazu do Europy z Rosji swoimi zasobami LNG - mówił na szóstym szczycie Forum Krajów Eksportujących Gaz (GECF) Saad Sherida Al-Kaabi cytowany przez portal e-pertol.

Jak podkreślał, jego kraj robi wszystko, aby sprostać zapotrzebowaniom, produkcja wzrośnie z 77 do 126 mln ton rocznie, ale sam Katar nie zastąpi Europie rosyjskiego gazu. Dlatego też konieczne będą umowy z innymi dostawcami, nie tylko LNG, ale też tradycyjnego gazu przesyłanego rurociągami.

- Wciąż ważną rolę będą pełnić gazociągi, których sieć w Europie mamy całkiem gęstą. Mając infrastrukturę transport gazu jest po prostu tańszy - zaznacza dr Przemysław Zaleski. - Poza tym, aby w pełni wykorzystać potencjał LNG, potrzebny byłby rozwój mocy przerobowych gazoportów. Gdybyśmy chcieli odciąć Rosję od rynku UE, angażując w to Katar, Norwegię czy USA, to potrzeba by około 3 lat, aby w pełni uzupełnić stratę wschodniego kierunku - dodaje ekspert Fundacji Pułaskiego.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl