- Minister infrastruktury i pełnomocnik ds. CPK w sposób otwarty, czytelny, bez dziwnych decyzji, na oczach Polek i Polaków, zdecydują, jaka jest przyszłość CPK i będą w tym uczestniczyli wybitni i bezstronni eksperci. Będzie to projekt, który będzie służył w sposób racjonalny Polsce, Polkom i Polakom, tak jak służą i będą służyć polskie regionalne lotniska, które budowaliśmy tak intensywnie - mówił w swoim expose Donald Tusk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co rząd Tuska zrobi z CPK? "Nie wolno wyrzucić go do kosza"
Już w kampanii wyborczej Koalicja Obywatelska zastąpiła twarde "nie dla CPK" obietnicą audytu całego przedsięwzięcia, aby na podstawie faktów, liczb i dokumentów, podjąć decyzję, co dalej z megainwestycją w lotnisko w Baranowie oraz 2 tys. km linii Kolei Dużych Prędkości przecinających kraj wzdłuż i wszerz.
- Będą się liczyły już nie slajdy, ale fakty. Nie będzie też już żonglowania liczbami, brania ich z sufitu. Wiadomo, że niezbędny jest dokładny audyt, na co poszły pieniądze, które zostały wydane. Ile z tego poszło na marketing i PR, a ile na rzeczywiste cele związane z tym projektem. Nie będzie już gigantomanii, rujnowania otoczenia - stwierdził w rozmowie z "Rz" Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Ministrem infrastruktury zostanie Dariusz Klimczak (PSL, Trzecia Droga). Już na początku grudnia stwierdził w TVN24, że CPK to projekt, którego "nie wolno wyrzucić do kosza".
- Ten projekt tak wiele pieniędzy pochłonął, że nie ma mowy o tym, że będzie skasowany. Pytanie, w jakim formacie będzie kontynuowany. (...) Nie wolno go wyrzucić do kosza - powiedział.
Jednak to nie Klimczakowi bezpośrednio podlega projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego. PiS za czasów Marcina Horały przeniósł go ustawą z z Ministerstwa Infrastruktury do Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej - tym pokierować miał Michał Kobosko, ale obejmie je Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Sam Horała podkreślał też, że ewentualna "twarda rezygnacja" z CPK będzie trudna, bo "został on tak zaprojektowany i umocowany, żeby ciężko mu było zaszkodzić".
Ten projekt, jeśli ma być realizowany, musi zostać postawiony na nogi, bo na razie stoi na głowie - dodał Furgalski w rozmowie z "Rz".