Zapytany o to, czy członek RPP może spotykać się z analitykami NBP, Litwiniuk odpowiedział, że tylko za zgodą dyrektora gabinetu prezesa.
Moja karta wejściowa działa tylko na korytarz RPP. Aby spotkać się z analitykami, żeby porozmawiać o modelach, muszę mieć zgodę dyrektora gabinetu prezesa. Bez takiej zgody niestety nie wolno mi się kontaktować ze staffem - powiedział Litwiniuk.
Dyrektorem Gabinetu Prezesa NBP jest Kamila Sukiennik.
Zapytany o to, czy czuje, że prezes NBP ogranicza możliwość wykonywania mandatu członka RPP, Litwiniuk powiedział: - Nie wiem czy jest to konkretnie działania pana prezesa, czy skutek atmosfery jaką interpretują dyrektorzy poszczególnych departamentów. Jest to atmosfera, która nie sprzyja włączeniu wszystkich członków Rady w proces analityczny i decyzyjny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Litwiniuk powiedział ponadto, że RPP nie mogła spotkać się ostatnio misją MFW, ponieważ nie została o tym poinformowana.
- Była ostatnio w Polsce misja Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jeden z kolegów otrzymał później maila od znajomego z tej instytucji, z którego wynikało, że bardzo żałuje, że nie znalazł czasu na spotkanie się z tą misją. (...) Kolega z Rady otrzymał takiego maila. Po zbadaniu tej sytuacji wynikało, że misja prosiła o spotkanie z członkami Rady, ale dowiedziała się, że członkowie nie dysponują czasem. Przy czym nikt członków, w tym mnie, o to nie pytał. Dlatego uwarunkowania realizacji tej funkcji (członka RPP - PAP) są trudniejsze niż kiedyś - powiedział Litwiniuk.
Dopytywany, czy rzeczywiście chodzi o sytuację, w której ktoś odpisał w jego imieniu, że nie dysponuje czasem na uczestnictwo w pewnym wydarzeniu, a nie zostalo mu przekazane zaproszenie na to wydarzenia, Litwiniuk potwierdził.
- Jest to działanie daleko odbiegające od standardów, które przez lata zostały wypracowane w tej instytucji - dodał.
Litwiniuk powiedział, że od dłuższego czasu część RPP bezskutecznie zabiega u prezesa NBP Aadma Glapińskiego, żeby powrócić do co najmniej dwudniowego trybu obrad RPP.
- Taka formuła poszerza możliwości, po pierwsze omówienia materiałów, po drugie, zmodyfikowania ich treści. Jak wiadomo, dokumenty RPP cechują się swoistym wordingiem, wyrażeniami, które nie są bez znaczenia dla ich interpretacji przez rynki finansowe. (...) W związku z tym, jeżeli na posiedzeniu decyzyjnym chcemy dokonać zmian w np. projekcie założeń polityki pieniężnej, w opinii do budżetu państwa, czy chociażby w minutes, to napotykamy na problem przełożenia tego z języka potocznego, bo takim się każdy z nas posługuje, na język komunikacji z rynkami. Gdybyśmy mogli operować z wyprzedzeniem, to na pewno byłoby to korzystniejsze - powiedział.
- Zgłaszamy takie postulaty, niestety są one bez odzewu. To nie jest tak, że pan prezes odmawia. Po prostu ad calendas graecas odkłada uwzględnienie tych postulatów - dodał.
Członkini RPP nie wytrzymała. Sama napisała raport
Coraz więcej niepokojących sygnałów płynie z Rady Polityki Pieniężnej. W niedzielę prof. Joanna Tyrowicz, świeżo upieczona członkini Rady Polityki Pieniężnej, zrobiła coś, czego jeszcze nie uczynił żaden inny członek RPP. Poprawiła treść - jej zdaniem - w wielu miejscach kłamliwej informacji po środowym posiedzeniu Rady.
Jak wyjaśnia, niektóre opinie w dokumencie NBP to "czysta drwina" z obywateli. Finalna wersja ekonomistki znacznie różni się od oryginału. "RPP nie podejmuje działań niezbędnych dla zapewnienia stabilności makroekonomicznej i finansowej, w tym przede wszystkim w celu ograniczenia ryzyka utrwalenia się podwyższonej inflacji" - czytamy.
"Prawo polskie nie pozwala mi komentować przebiegu tzw. części tajnej posiedzenia (prawo, a nie żadna osoba). Za sześć tygodni poznacie Państwo wyniki głosowania (postawione wnioski oraz kto i jak głosował), do tego czasu nie wolno mi nawet powiedzieć, czy byłam obecna - nie wspominając o tym, jak głosowałam" - zaznacza prof. Joanna Tyrowicz, ekonomistka i świeżo upieczona członkini Rady Polityki Pieniężnej.