Analitycy pracujący w międzynarodowych think-tankach i ministrowie spraw zagranicznych krajów NATO coraz częściej ostrzegają, że Rosja może szykować inwazje na kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego.
W marcu tego roku amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) zauważył, że Władimir Putin stara się ustabilizować rosyjską gospodarkę, a armia przechodzi głęboką restrukturyzację. Zdaniem analityków takie działania mogą wskazywać, że Putin myśli o wojnie w perspektywie dłuższej niż obecny konflikt z Ukrainą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
ISW napisało o "potencjalnym konflikcie z NATO na dużą skalę". Gdyby do takiego ataku doszło, Polska znalazłaby się na pierwszej linii frontu. Na taką możliwość przygotowuje się minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, przyznając, że Polska i NATO muszą być gotowe na każdy scenariusz. - Nie ma dziś sytuacji spokoju, wiecznego pokoju ani optymistycznego patrzenia w przyszłość. Sytuacja jest bardzo napięta - mówił szef MON.
Trudno się więc dziwić, że polska klasa średnia coraz częściej zastanawia się, w jaki sposób uratować swoje oszczędności w przypadku wybuchu wojny. Money.pl zapytał ekonomistów, w co można zainwestować swoje pieniądze, by po ewentualnym ataku na Polskę dorobek życia nie poszedł na marne.
Dwie lekcje historii
Gdy mówimy o ryzyku związanym z atakiem Rosji na Polskę, powinniśmy przede wszystkim skoncentrować się na ochronie kapitału - zaznacza dr Adam Drozdowski, zarządzający funduszami InValue Multi-Asset.
W jaki sposób? Analityk radzi, by przyjrzeć się, jak zachowywały się różna klasy aktywów w dwóch kluczowych momentach. Pierwszym z nich jest luty 2022 r. i inwazja Rosji na Ukrainę. Drugi to atak na Izrael z terenów Strefy Gazy w październiku 2023 r.
W obu przypadkach aktywa zachowywały się podobnie - wskazuje dr Drozdowski. W sytuacji konfliktu zbrojnego dolar zaczyna się umacniać, złotówka natomiast w czasie kryzysów geopolitycznych się osłabia. Warto więc posiadać w swoim portfelu aktywa dolarowe.
Ekspert wskazuje, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem są amerykańskie obligacje. To tzw. safe heaven, bezpieczne inwestycje na trudne czasy. Wybór numer dwa to spółki tzw. starej ekonomii. - Odradzałbym nowe, dynamiczne firmy, które obiecują inwestorom w najbliższej przyszłości "złote góry" - mówi analityk.
Trzecim sposobem na zabezpieczenie oszczędności może być kupno złota. - Możemy zabrać je ze sobą, mówimy przecież o ekstremalnej sytuacji. Jeżeli nie mamy jednak fizycznego kruszcu, zapis na rachunku będzie tak samo wartościowy. Złoto w ETFi-e nie jest gorsze od złota fizycznego - podkreśla dr Drozdowski.
To, ile oszczędności zainwestujemy w poszczególne aktywa, zależy już od skłonności inwestora do podejmowania ryzyka. W wariancie konserwatywnym połowa wartości portfela może zostać ulokowana w obligacjach, 30 proc. w akcjach, a kolejne 20 proc. w złocie. W przypadku bardziej agresywnej polityki, inwestor może przesunąć środek ciężkości na akcje, redukując udział obligacji do jednej trzeciej wartości portfela, zaleca ekspert.
Nieruchomość w Hiszpanii? Ekspert: nie najlepszy pomysł
- Według mnie nie żyjemy w czasach, w których Polsce grozi wojna. Konfliktowi za granicą jest moim zdaniem bliżej do zamrożenia niż "rozlania się" na większą skalę. W związku tym nie zmieniam swoich zaleceń dotyczących zarządzania aktywami - zastrzega Piotr Kuczyński, analityk domu inwestycyjnego Xelion.
Te zalecenia zakładają, by wolne środki dzielić na trzy części, a pieniądze inwestować w nieruchomości, inwestycje płynne (czyli m.in. gotówkę) i fizyczne złoto.
Gdyby doszło do superkryzysu w postaci wybuchu wojny, dużego kryzysu finansowego lub pandemii może się okazać, że tzw. papierowe złoto (inwestycje w instrumenty finansowe, których cena jest powiązana z notowaniami złota - przyp. red.) będzie bezwartościowe, a fizyczne stanie się nie do dostania. Jego cena w związku z tym gwałtownie skoczy do góry - tłumaczy analityk Xelion.
Co poradziłby ekspert osobom, które wybuchu wojny jednak się obawiają? - Lokaty, obligacje skarbu państwa, fizyczne złoto i nieco gotówki pod ręką na wypadek, gdyby doszło do ataku hybrydowego i chwilowego blackoutu - wylicza Piotr Kuczyński.
Ekspert przekonuje jednocześnie, że ucieczka ze swoim kapitałem z banków może okazać się złym pomysłem. - Jeżeli wojna do nas dotrze, to najprawdopodobniej w postaci hybrydowej, a to bankom nie zaszkodzi. Polski system bankowy jest jednym z bardziej bezpiecznych w Europie Zachodniej - dodaje.
Dużą ostrożność, zdaniem Kuczyńskiego, należy zachować natomiast w przypadku kupna nieruchomości. W trakcie sytuacji wojennej domy i mieszkania mogą zostać przejęte przez wojska obcego państwa lub zostać zniszczone. - Jeżeli ktoś boi się wojny, nie jest to najlepsza metoda na inwestowanie pieniędzy - zastrzega analityk.
Niekoniecznie lepszą decyzją, dodaje Kuczyński, jest inwestycja w nieruchomości za granicą, np. w popularniej ostatnio wśród Polaków Hiszpanii. - Trzeba pamiętać, że południowe kraje ze względu na ocieplenie klimatu mogą stać się trudne do zamieszkania - wskazuje ekspert.
Biżuteria i złote monety
Minęło 80 lat od czasu zakończenia II wojny światowej, ale wciąż posiadanie biżuterii i złotych monet, a następnie zakopanie ich w bezpiecznych miejscu, jest alternatywą na wypadek wojny - mówi Marek Zuber, ekonomista z Akademii WSB.
Analityk podkreśla, że jedną z trudności przy określeniu, jak bronić swoich pieniędzy przed wojną, jest to, że nikt nie wie, jaki będzie miała ona przebieg. Trudno określić na przykład, czy Rosja zdołałaby podbić Polskę i przesunąć front dalej w kierunku zachodu.
- Jeżeli Polska wyszłaby z takiego konfliktu obronną ręką, to polskie obligacje Skarbu Państwa, moim zdaniem, cały czas byłyby respektowanie - zauważył ekspert.
Takiej gwarancji nikt nie może jednak dać. Marek Zuber wskazuje więc, że lepszym wyborem jest dywersyfikacja inwestycji w sensie regionalnym. W takim ujęciu wyboru miejsca lokowania pieniędzy podejmuje się na podstawie tego, czy dany kraj może zostać zajęty przez agresora, albo w inny sposób ucierpieć przez wojnę.
Bezpiecznie może być w Stanach Zjednoczonych, a jeżeli chodzi o Europę - w Szwajcarii i Liechtensteinie. Oczywiście, o ile pozostaną neutralne - dodaje Zuber.
Inwestowanie za granicą może przybrać formę zwykłej lokaty bankowej. Inną możliwość stanowi zdeponowanie dóbr fizycznych w zagranicznych bankach. - W tym momencie pojawia się pytanie, jak daleko Rosjanie mogliby dojść - zastrzega Zuber.
Zdaniem eksperta trzymanie oszczędności za granicą wciąż jest jednak bezpieczniejszym rozwiązaniem niż schowanie ich w polskich bankach. - W przypadku podbicia Polski wszystko trafiłoby w ręce kraju, który by nas zaatakował - podkreśla analityk.
Oddzielny temat stanowią inwestycje w akcje. Tuż po ewentualnym wybuchu wojny może dojść do załamania cen akcji na świecie. Marek Zuber uważa jednak, że w dłuższej perspektywie świat zacznie funkcjonować normalnie, a ceny papierów wartościowych powinny wracać do starych poziomów.
Trzy portfele
Inną strategią inwestycyjną podzielił się z Forbesem Marcin Iwuć, przedsiębiorca związany z edukacją finansową. Iwuć poleca stosowanie strategii trzech portfeli. Pierwszy z nich to poduszka finansowa, która pozwoli na przeżycie sześciu miesięcy. Drugi portfel to środki zgromadzone na emeryturę.
Ostatni portfel to tzw. portfel ofensywny. Iwuć mówi, że inwestycje przede wszystkim w ETF-y na globalny indeks akcji. Finansista dodaje też, że nieruchomości podczas wojny nie są najlepszą klasą aktywów, ponieważ wiele z nich ulega zniszczeniu. Choć, jak zauważa, w niektórych regionach Ukrainy ceny nieruchomości wzrosły mimo trwającego konfliktu.
Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl