Mężczyzna, którego głos brzmiał identycznie jak głos prezesa, poprosił o wykonanie przelewu na kwotę 243 tys. dolarów. Prosił, by pieniądze zostały przelane w ciągu godziny. Obiecywał, że firma szybko dostanie zwrot przelanych pieniędzy. Po pewnym czasie dyrektor odebrał kolejny identyczny telefon. Nabrał podejrzeń i poinformował odpowiednie służby. Wall Street Journal przypuszcza, że może być pierwszy opisany przypadek cyberprzestępstwa (co nie znaczy, że pierwszy w ogóle), w którym zastosowano oprogramowanie wykorzystujące sztuczną inteligencję i technologię deepfake – informuje "Konkret TVN24", powołując się na "The Wall Street Journal".
Deepfake to w największym skrócie fałszywka, do stworzenia której wykorzystano sztuczną inteligencję. W bardziej skomplikowanym tłumaczeniu to rozwiązanie opierające się na algorytmach tzw. generative adversarial networks (GAN), bazujących na dwóch sieciach. Jedna identyfikuje, analizuje i uczy się schematów w zbiorach danych. Na przykład cech powtarzających się w nagraniach dźwiękowych - intonacji, wady wymowy - tak, by móc odtworzyć np. wypowiedź celebryty brzmiącą jak autentyczna.
Jaki finał miała sytuacja, w którą wplątany został prezes firmy (jej nazwa nie została ujawniona)? Ekspert firmy ubezpieczeniowej, która wypłaciła odszkodowanie poszkodowanemu przedsiębiorstwu, wyjaśnił, że pieniądze, które trafiły na węgierskie konto zostały później przelane na rachunek w Meksyku. Służby zajmujące się sprawą nie zidentyfikowały żadnych podejrzanych.
Według eksperta, przestępcy wykorzystali oprogramowanie sztucznie generujące głos. Do przygotowania potrzebnego komunikatu przestępcy mogli wykorzystać zmontowane fragmenty autentycznych nagrań głosu prezesa firmy.
Nie ma jednak pewności, czy korzystali z przygotowanych wcześniej nagrań, czy stosowali narzędzie zmieniające głos.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl