Dla wielu najemców obecnych w galeriach handlowych pandemia oznaczała prawdziwe trzęsienie ziemi. Część z ich musiała szybko zmienić swoją strategię, koncentrując się na kanale online. W efekcie wiele firm zamknęło część swoich sklepów w galeriach handlowych.
Na taki krok zdecydowała się m.in. sieć LPP, która zarządza m.in. markami Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay. Podobną decyzję podjęła także m.in. marka odzieżowa Monnari, która na początku roku zdecydowała o odstąpieniu od 24 umów najmu w niektórych galeriach handlowych.
Z kolei w lipcu sieć sklepów IKEA poinformowała o tym, że zamyka swój sklep w warszawskim centrum handlowym Blue City. Placówka działała tylko trzy lata.
A to nie wszystko. W ostatnich miesiącach całkowicie z galerii zniknęły m.in. czeska Sportisimo i niemiecki Salamander, a także francuskie marki modowe - Camaieu i Promod.
Artur Kazienko, prezes i właściciel marki Kazar, mówi wprost, że nie inwestuje w galerie handlowe.
- Nowych otwarć nie ma, bo rynek jest już nasycony, a galerie przestają być atrakcyjne. W najbliższych latach to już będzie tylko kosmetyka. W ramach dostępności mniejsze sklepy będziemy zmieniać na większe w istniejących lokalizacjach. Sukcesywnie najstarsze sklepy w najlepszych lokalizacjach zostaną poddane liftingowi itp. Wszystkie siły i środki kierujemy w stronę sprzedaży internetowej - tłumaczy.
Wejście w życie nowelizacji ustawy covidowej 23 lipca może nasilić ten trend. Przypomnijmy, że w trakcie kolejnych lockodownów najemcy w zamian za zwolnienie z czynszów musieli przedłużać umowy o kolejne pół roku. Teraz będą mogli je anulować. Mają na to dwa tygodnie od wejścia w życie nowych przepisów.
- Najemcy masowo decydują się na ten krok. Powodem jest fakt, że umowy zostały zawarte na warunkach, które dzisiaj są nierynkowe - mówi Tomasz Henclewski, adwokat i partner kancelarii Henclewski & Wyjatek.
Powód? Ceny czynszu ustalano, gdy rynek rósł: masowo kupowaliśmy, chodziliśmy do galerii handlowych, odwiedzaliśmy kina i knajpy. Dziś ruch jest dużo mniejszy. Pandemia sprawiła, że zaczęliśmy częściej kupować przez internet. A wolny czas spędzać pod miastem, a nie na zakupach.
Zdaniem Henclewskiego, większość najemców liczy na to, że w wyniku wypowiedzenia umowy okres najmu się skróci lub w ogóle wyjdą z galerii. Inni mają z kolei nadzieję, że wrócą do negocjacji i podpiszą nową umowę na korzystniejszych warunkach.
- Mamy więc sytuację w stylu "sprawdzam". Niebawem okaże się, jak duża to będzie skala. Galerie będą starały się na pewno znaleźć różnego rodzaju uchylenia i błędy w umowach, zwłaszcza w aneksach. Dlatego trzeba każdorazowo sprawdzić, co zawiera aneks. Może się np. okazać, że jeżeli zawiera rabaty, to wynajmujący może zdecydować, że je cofa, tłumacząc to faktem, że znalazły się w aneksie dlatego, że została przedłużona umowa - adwokat.
Boją się kolejnych lockdownów
Zofia Morbiato, dyrektor generalna Związku Przedsiębiorców Prywatnych Handlu i Usług uważa, że zmiana strategii niektórych firm i ich decyzje o zamykaniu sklepów w centrach handlowych są raczej efektem nowych nawyków wśród kupujących.
- Niektóre firmy z tego sektora są dzisiaj beneficjentem tej sytuacji, inne wręcz przeciwnie. Cały czas istnieje jednak duża grupa osób, która woli dokonywać zakupów w sklepie. Dlatego to zwyczaje konsumentów głównie przesądzą o tym, kto wyjdzie obronną ręką z obecnej sytuacji, a kto będzie miał kłopoty. Oczywiście coraz więcej firm stara się dzisiaj uniezależniać od sytuacji i w związku z tym rozwija swoją sprzedaż w internecie - dodaje.
Najemcy zmieniając lokalizacje swoich sklepów, coraz częściej decydują się na otworzenie ich w miastach, na handlowych ulicach. - Jedna z dużych, znanych sieci, która ma ponad 30 sklepów, zdecydowała się nie wchodzić do galerii handlowych, w celu uniknięcia skutków kolejnych lockdownów - mówi Agnieszka Sudomirska-Glicner, właścicielka Glicner Property Consulting, odpowiedzialna m.in. za rozwój sieci Konsimo.
Jej zdaniem właściciele lokali ulicznych i wolnostojących dostrzegli już te zmiany i zaczęli się cenić. - Posiadając małe obiekty, a nie wielkie galerie, które mogą być niebawem znowu zamknięte - mają kartę przetargową w dłoni. Za chwilę może okazać się więc, że COVID-19 "dopomógł” w rewitalizacji niektórych ulic handlowych - dodaje.
Według niej to nie oznacza, że galerie całkiem opustoszeją. Na pewno zwiększą się jednak wakaty, a poziom wynajmu, zwłaszcza pod handel i usługi, spadnie.
Jej zdaniem, sytuacja w galeriach handlowych może także pogorszyć się w momencie, gdy najemcy wyczerpią pomoc przyznaną w ramach tarczy antykryzysowej. Wówczas mogą pojawić się upadłości.
- Dla właścicieli galerii handlowych to nie będzie komfortowa sytuacja, bo firmy znajdujące się np. w sanacji nie muszą płacić pełnego czynszu, co może wpłynąć na funkcjonowanie galerii - dodaje.
Co sądzą o tym przedstawiciele właścicieli centrów handlowych? - Branża centrów jest jedyną gałęzią gospodarki, w której działalność rząd zaingerował odgórnymi regulacjami. Decyzje zostały podjęte bez merytorycznego uzasadnienia i rzeczywistej sytuacji sektora. Nie przyznano także symetrycznej rekompensaty właścicielom i zarządcom centrów handlowych - komentuje Krzysztof Poznański, dyrektor zarządzający Polskiej Rady Centrów Handlowych.
Przypomina zarazem, że ponieważ właściciele centrów handlowych nie mogli dojść do porozumienia z rządem, PRCH w imieniu branży wykorzystało funkcję sygnalisty i wysłało do Komisji Europejskiej informację o rynku, przedstawiając swoją opinię.
- Do tej pory ustawowe regulacje czynszów kosztowały wynajmujących ponad 4 mld złotych utraconych przychodów. Nowe regulacje będą dwa razy droższe - podsumowuje Krzysztof Poznański.