Nowy tajemniczy wirus pojawił się pod koniec 2019 roku w prowincji Hubei (najbardziej prawdopodobnym miejscem zarażenia jest targ rybny w mieście Wuhan). Wirus wywołał epidemię zapalenia płuc. Naukowcom w końcu udało się wyodrębnić patogen. To zupełnie nowy szczep koronawirusa, opisuje się go symbolem 2019-nCoV.
Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, przypomina, że Polska jako członek Unii Europejskiej jest objęta systemem wczesnego ostrzegania o zagrożeniach transgranicznych. Zarówno Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), jak i Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) z siedzibą w Sztokholmie, na bieżąco analizują sytuację.
- My również na bieżąco śledzimy informacje. Wiemy, co się dzieje. Na naszej stronie można znaleźć na przykład zalecenia WHO dla osób podróżujących. Warto się z nimi zapoznać, one będą na bieżąco aktualizowane, gdy WHO wyda kolejne wytyczne – podkreśla Bondar.
Podkreśla, że wytyczne mogą zmienić się w każdej chwili. Obecnie jednak nie ma zaleceń co do ograniczania wyjazdów.
– Oczywiście, jeśli ktoś jest obciążony chorobami, które powodują obniżenie odporności, nie powinien wybierać się w takie podróże. Tym bardziej, że o tym konkretnym koronawirusie wiemy jeszcze dość mało. Na razie podejrzewa się, że źródłem zakażenia jest bazar w Wuhan, chodzi prawdopodobnie o targ rybny. Ale nie wiadomo do końca, czy właśnie to miejsce jest rezerwuarem choroby – mówi Jan Bondar w rozmowie z money.pl.
Jak podkreśla, gdyby źródłem zakażenia okazały się ryby i owoce morza, byłby to pierwszy taki przypadek na świecie. Ale świat nauki widział już nie takie rzeczy i niczego nie da się wykluczyć.
Czy mamy się czego bać?
Na razie nie. Naukowcy określają ten typ wirusa jako średnio zjadliwy. W Polsce wokół nas krąży przynajmniej kilkanaście innych koronawirusów, nie wspominając już o innych patogenach. Osoby, które zmarły w Chinach, często miały obniżoną odporność organizmu – jedną z ostatnich potwierdzonych ofiar choroby był 89-letni mężczyzna.
Rzecznik GIS dodaje, że nie da się wykluczyć, iż wirus istniał już wcześniej, ale wymykał się dostępnym metodom diagnostycznym.
- Nie każde zakażenie kończy się objawami choroby. Tu jest wiele znaków zapytania, jak na razie wiemy o tym, że wszystkie wykryte przypadki łączą się z targowiskiem owoców morza w Wuhan. Miały z nim styczność nawet osoby chorujące w innych krajach, na przykład w Tajlandii. I jest to pewna zagadka, pracują nad nią chińskie służby. Najważniejsze jest to, by nie siać paniki i zdać się na wypracowywane od lat procedury – podkreśla Bondar.
Dodaje, że służby w Polsce są z pewnością przygotowane na różne działania. - Potrzeba ich wdrożenia może nastąpić i jesteśmy tego świadomi – mówi.
Co z lotami i przesyłkami z Chin?
Do Polski nie ma bezpośrednich lotów z Wuhan. Jasne jest jednak, że nie ma na świecie kraju z całkowicie szczelnym granicami – może z wyjątkiem Korei Północnej. Ale niewiele osób wie o tym, że na lotnisku na warszawskim Okęciu w trybie 24-godzinnym pracuje stacja służby sanitarno-epidemiologicznej. Jeśli na lotnisku albo już w trakcie lotu zidentyfikowany zostanie pacjent z objawami choroby, służby gotowe są na jego transport, leczenie oraz sprawdzenie stanu jego współpasażerów.
Rzecznik warszawskiego lotniska Piotr Rudzki w rozmowie z money.pl przekazał, że na lotnisku nie są obecnie prowadzone dodatkowe kontrole. Ale służby cały czas na bieżąco monitorują sytuację. Władze portu śledzą doniesienia WHO, ECDC (Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób) i amerykańskiego CDC (Centers for Disease Control and Prevention). Rudzki zapewnia, że gdyby faktycznie doszło do zagrożenia epidemiologicznego (a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że do takiej sytuacji daleko), służby są gotowe do działania.
- Kolejną kwestią jest przygotowanie personelu lotniczego. Załogi samolotów są szkolone na różne przypadki. Przepisy lotnicze obligują linie do tego, by personel latający zwracał uwagę na objawy choroby u pasażerów. Również stacja sanitarna na lotnisku jest obecnie wyczulona na podobne przypadki – zapewnia Jan Bondar.
Na razie wiadomo o tym, że linie Cathay Pacific, słynące z wysokiego poziomu bezpieczeństwa, rozdały załogom samolotów maseczki. Linie te obsługują trasy głównie nad Azją.
O procedury zapytaliśmy także LOT. Czekamy na odpowiedzi.
Jeśli chodzi o przesyłki z Chin, pełne zakupów robionych przez naszych rodaków, to nie zostały one zidentyfikowane jako ewentualne zagrożenie dla zdrowia Polaków.
- Jesteśmy czujni, śledzimy każdą informację. Jest duża szansa na to, że takie przypadki zarażenia koronawirusem pojawią się w Europie. W Chinach jest właśnie świętowany chiński nowy rok, obywatele tego kraju intensywnie podróżują. Zważywszy na fakt, że co 5. człowiek na świecie jest Chińczykiem, a również wielu Europejczyków podróżuje do Chin na nowy rok, to zagrożenie, że wirus będzie się rozprzestrzeniał jest spore i realne – podkreśla Jan Bondar.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl