Jak informuje RMF FM, w niedzielę PERN (operator rurociągów i logityki naftowej) uruchomił tłoczenie do rurociągu Przyjaźń. To oznacza, że czysta ropa już płynie w kierunku Polski.
A to nowość, bo od 1,5 miesiąca przesyłu nie było. Wszystko za sprawą zanieczyszczenia surowca. Polska musiała sobie w tym czasie radzić samodzielnie - czy to korzystać z rezerw, czy z dostaw morskich.
Kwestią otwartą wciąż pozostaje odszkodowanie, które Polsce powinna zapłacić Rosja. Szef rosyjskiego Transnieftu Nikołaj Tokariew kilka dni temu mówił wprost: - Polska nie ma z nami umowy.
Tokariew był pytany o kwestię zanieczyszczonej ropy w wywiadzie dla dziennika "RBK" - podaje PAP. Jak wyjaśnił, Polska ma podpisaną umowę na dostawy ropy nie bezpośrednio z Rosją (skąd pochodzi surowiec), a z operatorem białoruskim, spółką Homeltransnafta-Drużba. - Jak oni mogą od nas żądać rekompensat? - zapytał.
Dodał też, że Polska nie jest jedynym krajem w takiej sytuacji. Również francuski Total nie ma bezpośredniej umowy z Rosjanami.
Tymczasem na początku tygodnia pisaliśmy, że przedstawiciele Orlenu, który odbiera część rosyjskiej ropy, dogadali się z Rosjanami. Polska spółka uzyskała deklarację, że Transnieft przekaże rosyjskim producentom ropy naftowej rekompensaty, z których ci pokryją roszczenia kierowane do nich przez odbiorców ropy, w tym właśnie Orlen.
Dostawy ropy do naszego kraju zostały wstrzymane 24 kwietnia. Wtedy to polski operator rurociągów, spółka PERN, przestał pobierać surowiec z białoruskiego sytemu przesyłowego do bazy w Adamowie.
Okazało się bowiem, że zawartość chlorków organicznych w ropie przekroczyła dopuszczalne normy 20-30 krotnie, a w niektórych próbkach nawet stukrotnie. Te związki przyspieszają korozję i mogą niszczyć kosztowne instalacje rafineryjne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl