Propaganda Kremla nazywa nielegalną agresję zbrojną na Ukrainę "specjalną operacją wojskową". Moskwa stara się przekonać obywateli, że nie prowadzi inwazji, ale "ratuje" prześladowanych Rosjan i Ukraińców. Za własne zbrodnie wojenne oskarża ukraińskie wojsko, ale i Zachód. Brytyjczycy mieli np. przeprowadzić masakrę Buczy, którą odkryto po odparciu rosyjskiej armii spod Kijowa po pierwszej fazie agresji.
Rosyjskie media w czwartek (2 marca) rano przekazały informacje, że sabotażyści z Ukrainy uderzyli we wioski w znajdującym się przy ukraińskiej granicy obwodzie briańskim. Podają jednak sprzeczne relacje. Ukraińcy według jednej wersji zaatakować szkolny autobus. Władze później podały, że to nieprawda, bo przecież nauka odbywa się zdalnie.
Ukraińcy nie przyznają się do ataku, w którym rzekomo zginęły dwie osoby. Wręcz przeciwnie. Informują, że to rosyjska prowokacja. Na pewno sytuacja doprowadziła do tego, że pojawiły się apele o "rozpoczęcie" pełnoprawnej "wojny".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doradca Wołodymyra Zełenskiego: Rosja stara się zastraszyć obywateli
O zmianę statusu prawnego "operacji wojskowej" na pełnoprawną "wojnę" zaapelował w czwartek generał Wiktor Sobolew, członek Komitetu Obrony Dumy Państwowej. I dodał, że powinno się to zrobić już "dawno temu" - przekazała gazeta "Kommiersant".
Generał stwierdził, że w najbliższym czasie Rosja powinna wzmocnić granice, głównie na terenach anektowanych podczas inwazji z 2014 r. i 2022 r.
Michaił Podolak, doradca prezydenta Ukraina Wołodymyra Zełenskiego, powiedział, że czwartkową prowokacją rosyjskie władze starają się zastraszyć obywateli, a tym samym usprawiedliwić atak na inny kraj.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.