Pani Ewa, która umieściła ofertę wynajmu domu na czas kwarantanny, przyznaje, że z powodu pandemii nie przebiera w chętnych.
- Z początku chciałam wynająć go w regularnej cenie. Chętnych niestety nie było – tłumaczy kobieta. - Wtedy zgłosiła się do mnie rodzina, która zetknęła się z COVID-em. Też miała dom, mieszkała w nim z seniorami. Chcąc ich ochronić, zdecydowali się poszukać sobie innego miejsca, w którym mogliby spędzić kwarantannę – dodaje.
Ostatecznie rodzina wybrała inną ofertę, jednak pani Ewa stwierdziła, że przeznaczenie domu na "izolatkę" to dobry pomysł. Zmieniła warunki oferty: nie miesiąc, a dwa tygodnie najmu (lub według życzenia). Nie za 4 tys. zł, ale o połowę taniej.
- Dom został wybudowany dla córki, która na razie nie może w nim zamieszkać. Wszystko zostało wykończone pod kredyt, który teraz trzeba spłacać. A ja desperacko szukam rozwiązania, bo w tym momencie na rynku najmu jest ciężko – puentuje pani Ewa.
Dom na kwarantannę ratunkiem dla wynajmujących?
Okazuje się, że na forach jest więcej tego typu ofert. Widać, że część właścicieli lokali, które dotychczas miały regularne ceny lub służyły jako kwatery pod agroturystykę, zmieniła swoje oferty. Tak, by były one ciekawe właśnie dla osób, które muszą spędzić trochę czasu w odosobnieniu z uwagi na wymogi sanitarne.
"Kwarantanna, dom z prywatnymi pokojami 400-600 zł. Łazienka, kuchnia, ogród. Zawieziemy i odwieziemy" – czytamy w ogłoszeniu właścicieli kwater w Kolbudach na Pomorzu.
Z kolei właściciel budynku nad Zbiornikiem Jeziorsko tak promuje swoją własność: "Chcesz odpocząć z dala od zgiełku miasta? Szukasz urokliwego miejsca na spędzenie wakacji nieopodal miejsca zamieszkania? Potrzebujesz znaleźć dla siebie ostoję spokoju albo przyjemne miejsce pobytu na czas kwarantanny? To ogłoszenie dotyczy Ciebie!".
Są też ogłoszenia od osób, które szukają tego typu kwater: "Wynajmę mieszkanie/dom dla 5 pracowników - Białorusinów, którzy objęci będą 2-tygodniową kwarantanną. Pilne!"
- Faktycznie, są takie oferty. Stanowią one często alternatywę dla wynajmu krótkoterminowego. Część osób z tego rynku sprzedała swoje nieruchomości, inne wynajmują długoterminowo, a jeszcze inne najwyraźniej wynajmują "covidowo". Na pewno jest to jakiś pomysł, ale teraz trudno ocenić, czy dochodowy - komentuje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Praca i nauka zdalna dużo namieszały
Dane rynkowe nie kłamią. Widać na nich, że mamy do czynienia z malejącym popytem wśród najemców. Z danych Morizon.pl wynika, że w sierpniu popyt był o ponad 40 proc. niższy niż przed rokiem. Natomiast we wrześniu spadek ten wyniósł już "tylko” 20 proc.
Z kolei z szacunków firmy Mzuri wynika, że poziom pustostanów (czyli stosunek liczby niewynajętych mieszkań do ogółu lokali przeznaczonych na wynajem) wynosił pod koniec września 8 proc. To ponad dwa razy więcej niż we wrześniu 2019 roku, ale jednocześnie dwa razy mniej niż w najgorszym okresie 2020 roku, czyli w lipcu.
Czemu tak się dzieje? Pierwszy powód to mniejszy ruch na rynku najmu dla studentów. Wielu z nich rozpoczęło ten semestr nauką zdalną, co oznacza, że nie muszą przyjeżdżać do miast akademickich. Tak samo zresztą dzieje się z pracą zdalną, co oznacza, że wielu pracowników może wykonywać swoje zadania z dowolnego miejsca. Trzeci powód to odpływ migrantów zarobkowych.
Na tym nie koniec. Eksperci zajmujący się rynkiem nieruchomości zauważają też, że właściciele są bardziej skłonni negocjować czynsze. Co ciekawe, maleją zarówno stawki ofertowe widoczne w ogłoszeniach, jak i transakcyjne, czyli ustalane w chwili zawierania umowy.
Jak podaje firma Mzuri, w trzecim kwartale tego roku, średnia roczna stawka czynszu spadła o 2,6 proc. w przypadku kawalerek, o 1,6 proc. w przypadku mieszkań od 35 do 60 metrów kwadratowych i o 0,4 proc. jeśli chodzi o największe mieszkania. W badaniu zebrano dane z siedmiu największych polskich miast.