Sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych Robert Kropiwnicki został zapytany w czwartek w Programie 1 Polskiego Radia o wtorkowe doniesienia o prywatnym detektywie, który miał pracować dla Orlenu.
To jest rzecz niewyobrażalna, że państwowa spółka pieniądze, które właściwie zarabia na Polakach, przeznacza na inwigilowanie posłów opozycji - odpowiedział Kropiwnicki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wskazał, że nie był jedynym posłem opozycji inwigilowanym przez detektywa, a inwigilacja dotyczyła posłów, którzy wypowiadali się o działalności Orlenu i prezesa spółki Daniela Obajtka.
Wiceminister podkreślił, że takie działanie narusza immunitet i jest działaniem na szkodę spółki.
W tej sprawie będę składał zawiadomienie do prokuratury o działanie na szkodę spółki, ale również na działanie na szkodę moją - zapowiedział.
Zaznaczył, że będzie to zawiadomienie wobec osób, które podpisywały zlecenie, jak i wobec pana, który wykonywał zlecenia na rzecz spółki. - On nie powinien przyjąć tego zlecenia. Ten pan w życiu nie powinien mieć licencji detektywa - stwierdził Kropiwnicki.
Dodał, że ciężko mu zrozumieć to, co osoby wynajmujące detektywa chciały osiągnąć takimi działaniami oraz czy wysyłanie detektywów za posłami opozycji samo w sobie miało być celem, czy też przykrywką do podsłuchiwania ministrów. - Myślę, że po prostu ktoś postradał rozum w tej sprawie - powiedział wiceminister.
Wytłumaczył, że jest to jeden z elementów, który wyszedł w trakcie audytów spółkowych. - Myślę, że to nie jest jedyna rzecz, która w najbliższym czasie będzie przykuwała uwagę opinii publicznej - stwierdził.
Dodał, że organy spółek będą komunikowały kolejne rzeczy oraz że zleceń i działań niemądrych, na szkodę spółek było całe mnóstwo. Ocenił, że "to wierzchołek góry lodowej".
Tusk: Orlen wydał milion zł na usługi detektywistyczne
We wtorek Donald Tusk, odnosząc się do byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka, stwierdził, że "miał typowe zainteresowania dla funkcjonariuszy PiS".
Według premiera Obajtek miał podpisać m.in. zlecenie dla detektywa, którego zadaniem były "identyfikacja i udokumentowanie działań wobec nieuczciwych konkurencji wobec PKN Orlen, w tym identyfikacja źródeł ujawniania informacji dotyczących funkcjonowania koncernu".
- Detektyw zajmował się śledzeniem posłów opozycji, m.in. Marcina Kierwińskiego, Jana Grabca czy europosła Andrzeja Halickiego - powiedział Tusk, dodając, że na te usługi detektywistyczne Orlen wydał ponad 1 mln zł.
Obajtek: kategorycznie zaprzeczam
Daniel Obajtek zaprzeczył jakoby wynajmował detektywa za ponad 1 mln zł. Według niego podana przez szefa rządu kwota to koszt ochrony przyznanej mu przez radę nadzorczą koncernu.
"Kategorycznie zaprzeczam doniesieniom, żebym wynajmował jakiegokolwiek detektywa do śledzenia jakichkolwiek posłów. To kłamstwo, Panie Premierze. Podał Pan kwotę za ochronę, którą przyznała mi Rada Nadzorcza koncernu w czasie, gdy realizowaliśmy strategiczne procesy połączenia. Taka ochrona była standardową praktyką, stosowaną również przez Jacka Krawca. Ma Pan złe informacje" - napisał b. prezes Orlenu w środę na platformie X (pisownia oryginalna).
Głos zabrał również przedstawicieli firmy detektywistycznej InvestProtect Wojciech Koszczyński. Wskazał, że zlecenie, które firma realizowała dla Orlenu "dotyczyło ochrony mienia i osób oraz działań stanowiących akt nieuczciwej konkurencji wobec spółki".
"Do tych działań nie należało śledzenie posłów. Naszym priorytetem jest zapewnienie bezpiecznego rozwoju przedsiębiorcom oraz zapobieganie wielomilionowym stratom, które są bardzo często skutkiem działań nieuczciwych konkurentów, dezinformacji, wycieku wrażliwych danych z firmy etc." - poinformował Koszczyński.