Pan Tomasz i pani Marta (wolą nie podawać swoich nazwisk) postanowili kupić dom. Zdecydowali się na ofertę dewelopera Prestige PM. Podpisali umowę i spokojnie czekali, aż ich budynek na niewielkim, ekskluzywnym osiedlu powstanie.
Radość zburzyło jednak pismo, jakie dostali od dewelopera. Żąda w nim dopłaty 320 tysięcy złotych. Powód zaskakuje. Zdaniem firmy, powierzchnia lokalu okazała się większa niż ta zawarta w umowie.
Czy fizycznie zwiększył się budynek? Nie. Czy ktoś zrobił coś niezgodnie z planem i dom przypadkiem zwiększył się o 38 metrów kwadratowych? Też nie. Deweloper zastosował po prostu inny sposób liczenia powierzchni. I z domu o powierzchni nieco ponad 250 metrów kwadratowych, zrobiło się lokum ponad 290-metrowe.
W jaki sposób deweloper uzasadnia żądanie dopłaty?
– W umowie deweloper wskazuje powierzchnię wyliczoną wg konkretnej normy i rozporządzenia, gdzie skosy poddasza zostały policzone wg procenta wartości w stosunku do wysokości - mówi w rozmowie z money.pl pan Tomasz. - W sumie 63,9 m kw. Tymczasem po zakończeniu budowy powierzchnię poddasza liczy po podłodze - 101 m kw. Czy różnica 35 m kw wynika z faktycznie większego wybudowanego poddasza niż to projektowane? Nie. Różnica wynika z innej przyjętej metody kalkulacji powierzchni.
Dodaje, że umowa z deweloperem zawierała klauzulę, iż rzeczywista powierzchnia lokalu może się różnić od planowanej.
- Takie zapisy w umowach deweloperskich nie są niczym niezwykłym, to standard. Wszystko wynika z tego, że prawo nakłada na strony obowiązek obliczania powierzchni do dwóch miejsc po przecinku. Podczas budowy czasem zmienia się nieco projekt, nawet grubość ścian potrafi zmienić powierzchnię mieszkania. Ale standardem są różnice rzędu 2 proc. a nie zrobienie ponad 100 metrów z 64-metrowego poddasza – mówi Andrzej Nowacki, pośrednik na rynku nieruchomości.
Deweloper w korespondencji z panem Tomaszek i jego prawnikiem posługuje się definicją z polskiej normy.
- Tyle że świadomie nie cytuje w niej rozporządzenia, które określa, jak się liczy skosy. I naprawdę trudno mi uwierzyć, że firma przypadkiem podpisuje umowę na mniejszy lokal a potem jest zaskoczona, że wyszedł większy – dodaje pan Tomasz.
Ze wspomnianej polskiej normy wynika, że powierzchnie o wysokości min. 2,2 metra mają cenę w wys. 100 proc. umówionej, za 1,4 - 2,2 metra płaci się połowę, zaś powierzchnia mająca mniej niż 1,4 metra wysokości w ogóle nie jest wliczana do rachunku.
Prawnik nabywców zwraca też uwagę na fakt, że jego klienci zostali de facto postawieni pod ścianą. Bo albo zgodzą się zapłatę dodatkowych ponad 300 tysięcy złotych, albo i stracą sporą sumę, jaką wydali na obsługę prawną, przygotowanie się do zakupu, uzyskanie kredytu czy w końcu planowanie wnętrz. A deweloper nie traci nic – dostanie dopłatę, albo nie. I tak w końcu dom sprzeda.
O sprawę pytaliśmy przedstawicieli dewelopera. Chcieliśmy się dowiedzieć, czy inne domy na osiedlu też były sprzedawane jako mniejsze a potem nagle zwiększały swoją powierzchnię i poznać jego stanowisko w tej sprawie. Odpowiedzi nie dostaliśmy przez kilka dni, do momentu publikacji artykułu.
Polacy stawiają domy. Biorą coraz więcej kredytów
Znamy jednak treść pism, jakie deweloper wysyłał do nabywców.
"Sprecyzowanie zasad dokonywania pomiaru metrażu w umowie deweloperskiej jest bowiem pewnym kompromisem między nabywcą i sprzedawcą, przy czym wyraźnie należy podkreślić, że strony w tym zakresie mają całkowitą swobodę ustalenia zasad tych pomiarów. Strony określają jedynie 'szacunkowy' metraż lokalu w umowie" – czytamy w jednym z pism.
Dalej przedstawiciel dewelopera tłumaczy, że na potrzeby umowy można nawet wymyślić nowy sposób dokonywania pomiaru i że nie zamierza poddawać się presji nabywców.
- Z przesłanego nam pisma wynika, że deweloper interpretuje postanowienia umowy w dowolny, wygodny dla siebie sposób - w momencie zawierania umowy w sposób korzystny dla konsumenta, a po jej zawarciu - w całkowicie odmienny. Jeśli nawet przyznać, że interpretacja dewelopera jest prawidłowa, oznacza to, że przy zawieraniu tej umowy deweloper celowo zaniżył powierzchnię lokalu i jego cenę po to, by skusić nas do jego kupienia – mówi pan Tomasz.
- Deweloper do dziś w żaden sposób nie wyjaśnił nam z jakich przyczyn obecna powierzchnia użytkowa lokalu jest liczona odmiennie niż zostało to określone w umowie deweloperskiej oraz stanowiącym jej część prospekcie informacyjnym – dodaje.