Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Michał Wąsowski
Michał Wąsowski
|
aktualizacja

Dlaczego mielibyśmy spędzać czas w metaverse? Wiceprezes Facebooka odpowiada

Podziel się:

Gdy Facebook zaprezentował swoją wizję metaverse, świat raczej nie padł na kolana pod wrażeniem. Wręcz przeciwnie - wiele głosów, w tym autora poniższego tekstu, wskazywało, że metawersum Facebooka wygląda jak gra komputerowa sprzed dekady. W naturalny sposób nasunęło się pytanie: dlaczego ktokolwiek miałby chcieć tam spędzać czas? Zapytaliśmy o to wiceprezes Facebooka Nicolę Mendelsohn podczas jej wizyty w Polsce.

Dlaczego mielibyśmy spędzać czas w metaverse? Wiceprezes Facebooka odpowiada
Nicola Mendelsohn, wiceprezes Facebooka, twierdzi, że branża metaverse rozwinie się dopiero za kilka lat (Getty Images, MARY TURNER)

Michał Wąsowski, money.pl: Zacznijmy od najgorętszego tematu w branży tech ostatnich miesięcy - metawersum. Znajduje się on na ustach wszystkich, również w Meta, który nawet pokazał, jak miałoby to wyglądać. Od razu więc zapytam: dlaczego ktoś miałby w ogóle chcieć spędzać czas w przestrzeni, która wygląda jak kiepsko zrobiona gra komputerowa?

Nicola Mendelsohn, VP Global Business Group, Meta: A próbowałeś spędzać czas w jakiejś wirtualnej rzeczywistości?

Tak, w kilku. Jako gracz lubię wirtualne światy. I jak na razie żaden z nich mnie nie przekonuje do spędzania tam czasu.

Ale zapewne orientujesz się, że w branży technologicznej co 10-15 lat następuje fundamentalna zmiana kierunku jej rozwoju. Zaczynaliśmy od internetu na komputerach stacjonarnych, potem przeszliśmy do świata mobile, a teraz sądzimy, że jego kolejną wielką iteracją będzie metawersum. Zresztą, jak wiesz, nie tylko Meta próbuje budować metawersum - robią to również inne firmy, organizacje pozarządowe, pojedyncze osoby. Wszyscy oni przyczyniają się do zbudowania pełnej wizji metawersum, ale prawdopodobnie ziści się ona dopiero za 5-10 lat.

No dobrze, ale nadal - dlaczego ktoś miałby chcieć spędzać tam czas?

Po pierwsze, to tam będą rozwijać się kolejne technologie. Po drugie, już teraz spędzamy dużo czasu online. Nie zaczniemy jednak nagle przebywać więcej w internecie z powodu metawersum - po prostu zmienimy sposób, w jaki już to robimy. Przykładowo, jeśli chcesz odbyć wirtualne spotkanie w bardziej immersyjny sposób czy doświadczyć jakiejś rozrywki, spróbować czegoś, czego nie możesz zrobić w prawdziwym świecie, a będzie to zapewniało metawersum, to dlaczego ktoś miałby tego nie chcieć?

Nasza współpraca z "National Geographic" pokazuje ogrom możliwości, jakie przed nami stoją. Mogłam wirtualnie wejść na Machu Picchu. Nigdy tam nie byłam, zakładam, że ty też nie. Wrażenie bliskości, niemal obecności na miejscu jest niesamowite. Dzisiaj rano obejrzałam w wirtualnej rzeczywistości historię powstańca warszawskiego. Została ona opowiedziana z perspektywy pierwszej osoby - człowieka, który musiał uciekać kanałami. I powiem szczerze - gdybym miała lekcje historii na ten temat w metawersum, to na pewno inaczej odczuwałabym emocje, doświadczenia takiej osoby. W przyszłości młodzież będzie uczyć się zupełnie inaczej, niż np. robią to obecnie moje dzieci. Z perspektywy edukacyjnej szanse, które daje metawersum, są niewiarygodne. Nie chodzi więc tylko o rozrywkę, to całe spektrum nowych możliwości.

Czy w takim razie metawersum może bardziej zadziałać w życiu prywatnym czy zawodowym?

To zależy tylko od nas. Nie sądzę, aby o rozwoju tej technologii można było powiedzieć "dzisiaj jesteśmy w tym miejscu, a jutro będziemy w tamtym". Widzę to raczej jako kontinuum. Muszę przy tym zaznaczyć, że nie ma nic lepszego niż bycie w prawdziwym życiu, prawdziwym świecie i metawersum tego nie zastąpi. Sądzę, że podczas pandemii przekonaliśmy się, jak ważne jest po prostu przebywanie ze sobą fizycznie.

Ale mając to na uwadze - jeśli już i tak łączymy się, spotykamy online, czemu nie robić tego w bardziej immersyjny sposób? Przykładowo powołaliśmy do życia platformę Horizon Workrooms, która umożliwia wspólną pracę w wirtualnej rzeczywistości. Można tam mieć wirtualne biuro z różnymi tłami: górami, plażą czy jeziorem. Można skonfigurować tę przestrzeń jako pokój do spotkań - ze stołem pośrodku - lub w inny sposób dopasować ją do własnego stylu.

Awatary mogą przebywać tam razem i używać ścian jako tablic do pisania. Kiedy zaczyna mówić ktoś stojący po lewej stronie, wszystkie awatary obracają się w lewo. Jeśli poruszasz rękami, zrobi to również awatar. Nie trzeba też czekać, aż ktoś wyłączy czy włączy mikrofon, ani przerywać - konwersacje nawiązuje się dużo bardziej naturalnie. Do tego samo uczucie bycia podczas takiego spotkania bliżej innych ludzi, niż podczas zwykłej wideokonferencji jest niesamowite.

Widzicie metawersum bardziej jako odwzorowanie prawdziwego świata czy raczej przestrzeń do tworzenia sztucznych, zupełnie nowych miejsc?

Są ludzie, którzy próbują robić to drugie - są już dostępne wczesne wersje takich światów. W Horizon ktoś zbudował salę sądową nazwaną Meta Sądem (z ang. Metacourt). Jedyna panująca tam zasada brzmi: trzeba odegrać swoją rolę - ktoś jest sędzią, ktoś reporterem, ktoś obrońcą, i tak dalej. Ludzie po prostu przychodzą i spędzają tam czas. Inni odwiedzają pokoje medytacji czy wirtualne kościoły, aby się pomodlić. Powstają bardzo różne światy.

Czyli w waszej wizji nie spędzamy więcej czasu online ze względu na metawersum, tylko używamy go jako rozszerzenia, bardziej immersyjnego narzędzia, gdzie zajmujemy się de facto tym samym co dzisiaj online na innych platformach?

Albo robimy rzeczy, których razem nie moglibyśmy zrobić inaczej. Wydaje mi się, że mamy do czynienia z oboma tymi zjawiskami i że powstanie z tego cała branża. Kiedy już wszyscy zorientujemy się, że metawersum to doświadczenie, nastąpi wielka erupcja nowego biznesu i narodzi się rynek wart miliardy dolarów. Jest wokół tego sporo ekscytacji, ale zanim się to wydarzy, minie kilka lat.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - rozmowa z Robertem Adamczykiem

Skoro doszliśmy do pieniędzy: jak wy jako Meta, chcecie zarabiać na metawersum? W oczywisty sposób nasuwa się model reklamowy, z którego korzystacie teraz. Czy więc Wasz produkt powinien być bezpłatny, ale zawierać reklamy, czy płatny i bez reklam?

Jak zawsze zaczynamy od ludzi. Zobaczymy, jak użytkownicy z tego korzystają, zrozumiemy to, damy im się tym nacieszyć i gdy to zadziała, gdy pojawi się szansa - dopiero wtedy rozpoczniemy monetyzację. Widzimy potencjał w płatnościach, social commerce, tworzeniu treści. I na koniec tak, pewnie będą tam reklamy, ale jest za wcześnie, by stwierdzić, jak będą wyglądać.

Zawsze bardzo jasno mówiliśmy przy tym, że Facebook jest bezpłatny: za darmo można założyć konto czy stronę na FB (także w przypadku małych i średnich firm). Dzisiaj z naszych darmowych usług korzysta już ponad 200 mln biznesów, a około 10 mln z nich kupuje u nas reklamy.

To o tyle ważne, że w ostatnich latach małe firmy silnie polegały na narzędziach online, które pomagały im docierać do klientów i utrzymać się na rynku. Dlatego wierzymy w nasz model: ludzie i firmy mogą po prostu uczestniczyć w tym, co oferuje internet. To istotne również z innego powodu - zauważyliśmy, że wiele osób nie mogłoby opłacić takich usług, a fakt, że mają do nich dostęp za darmo, znacznie poprawia ich sytuację ekonomiczną.

Wy i Apple macie zupełnie różne podejście do kwestii darmowego lub płatnego dostępu. Apple każe sobie płacić, w zamian oferując usługę, która ma dawać większą kontrolę nad prywatnością. W ramach owej walki o prywatność wprowadziło zasady, na których Meta ma stracić tylko w tym roku ok. 10 mld dolarów. Czy będziecie próbowali jakoś odrobić tę sumę czy już po prostu zaakceptowaliście stratę?

Od kiedy Apple ogłosiło zmiany, jasno mówiliśmy, że uderzą one w małe biznesy i twórców. Tak się stało - znacząco ograniczono im możliwości docierania do klientów, na których im zależy. Współpracujemy z reklamodawcami niezwykle blisko nad ograniczeniem tego zjawiska. Ostatnio pokazywaliśmy, że liczba dziennych użytkowników wzrosła całkiem solidnie - nie jest więc tak, że ludzie nagle zaczęli odpływać. Z naszych platform korzysta każdego dnia 2.9 mld ludzi. To ogromne grono. W związku z tym staramy się dostarczać biznesom narzędzia, które pozwolą docierać do tych ludzi. Chodzi też o kwestie związane na przykład z mierzeniem efektywności reklam. Mogę więc powiedzieć, że wdrażamy kilka dobrych rozwiązań.

Dużo mówisz o małych i średnich firmach. Nie mogę więc nie zapytać: czy jest coś, co jako Facebook robicie dla MŚP w kraju, który pewnie teraz najbardziej tego potrzebuje - czyli w Ukrainie?

Podczas mojej wizyty w Polsce widziałam się z ukraińskimi przedsiębiorcami. Takie spotkania bardzo uczą pokory. Udostępniliśmy m.in. przestrzeń biurową ukraińskim NGO, przekazujemy pieniądze, jesteśmy w stałym kontakcie z rządem w Kijowie w sprawie używania przez ludzi WhatsAppa, tak aby otrzymywali oni wiarygodne, wartościowe informacje - również w kwestii tego, gdzie się udać. Spotkałam się z wieloma przedsiębiorczyniami z Ukrainy, które podzieliły się historiami, przez które pęka serce.

Jedna z nich jeszcze trzy miesiące temu pracowała w marketingu, dzisiaj jest w Polsce, a nie mówi po polsku. Jako dziecko tworzyła ozdoby do włosów. Zaczęła je robić także tutaj i sprzedawać je przez Facebooka. Dwie inne kobiety zaczęły przygotowywać pierogi ukraińskie. Docierają do klientów przez Facebooka i Instagrama. Podoba mi się ich odwaga, wytrwałość i chęć zdobycia umiejętności cyfrowych, aby móc pracować i radzić sobie, pomimo ogromnej traumy, jaką przeszły. Ich podejście, a jednocześnie świadomość, że nasze platformy mogą im pomagać, sprawia, że czuję w swojej pracy jeszcze większą pokorę.

Skoro rozmawiamy o wojnie w kontekście biznesu, to niewątpliwie zauważyliście erupcję fake news i dezinformacji. Jak na nią zareagowaliście?

Przyglądamy się temu obszarowi już od kilku ładnych lat. Zainwestowaliśmy w działania z nim związane ponad 16 mld dolarów. Ma on dla nas znaczenie z jednego powodu: nie chcemy dezinformacji na naszej platformie. Technologia radzi sobie z tym coraz lepiej, uczenie maszynowe i AI pomagają nam usuwać z naszych platform dezinformację, zanim ta stanie się publiczna. Do tego nasi moderatorzy treści pracują 24 godziny na dobę, a z powodu wojny zatrudniliśmy wielu nowych, mówiących po ukraińsku i rosyjsku. Otwarcie informujemy o postępach w tej walce - co kwartał zdejmujemy coraz więcej profili, które sieją dezinformację. Jestem bardzo dumna z tych działań.

Ten proces raczej nigdy się nie zakończy, prawda? To znaczy: nie da się, szczególnie przy tak napiętej sytuacji, całkowicie zwalczyć dezinformacji.

To oczywiście wielkie wyzwanie i jasno mówimy: nie wiemy, czy kiedykolwiek sprowadzimy dezinformację do zera, ale staramy się do tego dążyć. Robimy, co możemy, aby możliwie jak najbardziej wykorzenić to zjawisko. Dlatego też uczymy ludzi świadomego odbioru i rozpowszechniania informacji. Większość użytkowników naszych platform ma jednak dobre doświadczenia: poznają nowych ludzi, łączą się z nimi, nie widzą na Facebooku czy Instagramie złych rzeczy.

Niektórzy twierdzą, że Facebook jednak korzysta na dezinformacji - to znaczy, zarabia np. na podmiotach politycznych siejących dezinformację za pomocą płatnych reklam. Dla Was jako spółki ma to jakiekolwiek znaczenie, że moglibyście zarabiać na takim procederze?

Zdecydowanie stoimy na stanowisku, że nie chcemy dezinformacji na naszej platformie. Zainwestowaliśmy w walkę z tym zjawiskiem dziesiątki miliardów dolarów i zamierzamy kontynuować te wysiłki. Chcemy umożliwić ludziom dyskusję na ważne tematy polityczne i społeczne, ale musimy zagwarantować transparentność - dlatego reklamodawcy chcący prowadzić kampanię dotyczącą tematów społecznych muszą przejść weryfikację, a informacje na temat takich reklam są dostępne do wglądu przez siedem lat w bibliotece reklam.

Naszym podstawowym, długofalowym interesem jest, aby czas, który ludzie spędzają na naszych platformach, był wartościowy. Osiągamy to, tylko walcząc z treściami niskiej jakości. Tego samego oczekują od nas reklamodawcy, którzy nie chcą, aby ich reklamy wyświetlały się blisko dezinformacji lub innych szkodliwych treści. Uważam, że walczymy z tym zjawiskiem coraz skuteczniej, w wielu obszarach wyznaczając standardy dla branży - tak jak nasz program fact-checkingowy, w ramach którego współpracujemy z ponad 80 organizacjami weryfikujących treści w ponad 60 językach.

Michał Wąsowski, zastępca redaktora naczelnego money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl