"Do wszystkich jęczybuł, którzy mówią, że to stare miliardy. To miliardy, które są efektem naszego członkostwa w UE. Odblokowaliśmy je rok temu, po rządach PiS. A teraz są sprawnie zarządzane i trafią do powodzian — i to jest najważniejsze! Do roboty" - napisała na platformie X minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
W ten sposób odniosła się do doniesień dotyczących obiecanych 5 mld euro, które mają zostać przeznaczone na pomoc dla powodzian. Jak mogliśmy przeczytać na portalu money.pl, pieniądze te nie są nowymi środkami, a są efektem szykowanych przesunięć w ramach już dostępnych środków.
"Trochę taki kapiszon"
Czwartkowa wizyta we Wrocławiu szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen zgodnie z oczekiwaniami zakończyła się zapowiedzią uruchomienia unijnych pieniędzy dla Polski, Czech, Słowacji i Austrii. "Efekt: 10 mld euro (z tego 5 mld euro w Polsce) z Funduszu Spójności na preferencyjnych warunkach zostaje uruchomionych na odbudowę po powodzi" - napisał we wtorek wieczorem na portalu X szef Kancelarii Premiera Jan Grabiec. Także z innych zapowiedzi czy treści przekazów rządowych można odnieść wrażenie, że w grę wchodzą zupełnie nowe eurofundusze - mogliśmy przeczytać na portalu money.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak jednak przyznali rządowi rozmówcy portalu, to narracja mogąca tworzyć mylne wrażenie. - Z tymi środkami z UE to trochę taki kapiszon - mówi osoba z rządu. - To nie są żadne nowe pieniądze, to możliwość przeprogramowania pieniędzy z Funduszu Spójności tych środków, które mamy - dodaje.
Teoretycznie te pieniądze były już w naszym portfelu - 5 mld euro - ale nie zdołalibyśmy ich wydać, z różnych powodów. Teraz będą uwolnione od procedur, które prawdopodobnie by uniemożliwiły ich wykorzystane, także w związku z opóźnieniami w ostatnich latach w wydatkowaniu unijnych funduszy - powiedział natomiast Donald Tusk na wieczornym sztabie kryzysowym.
W podobny sposób wypowiadała się także szefowa Komisji Europejskiej. - Jeśli chodzi o Fundusz Spójności, omawialiśmy pójście z maksymalną elastycznością i szybkością. To są priorytety, dlatego zmobilizowany zostanie ten Fundusz - mówiła w czwartek Ursula von der Leyen.
Wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz podkreśla w rozmowie z money.pl, że decyzja jest ważna z trzech powodów.
Po pierwsze, uelastycznienie zasad wydawania oznacza, że te pieniądze będzie można wydawać szybko i skutecznie. Po drugie, ma być przyjęta zasada, że samorządy nie będą musiały mieć wkładu własnego, co jest bardzo ważne, bo właśnie zostały ciężko doświadczone, więc w 100 proc. koszty inwestycji weźmie na siebie Fundusz Spójności. Wreszcie oznacza, że koszty odbudowy infrastruktury, np. dróg, mostów, żłobków w większej części będą pochodziły z pieniędzy UE, a budżet będzie mógł się skoncentrować na pomocy ludziom - podkreśla Kosiniak-Kamysz.