O podwyżkach gazu piszemy ostatnio bardzo często. Niedawno informowaliśmy o problemach przedsiębiorców z województwa lubuskiego zmagających się z szokującym wzrostem cen krajowego gazu, który dostarczany jest przez PGNiG. Błękitne paliwo wydobywane jest z lokalnej kopalni, która również należy do państwowego koncernu.
W ubiegłym roku w ciągu kilku miesięcy PGNiG podniósł tym firmom ceny gazu, co najmniej pięciokrotnie. W efekcie przedsiębiorcy muszą już zwalniać pracowników, Zapowiedzieli też, że z tego powodu wejdą w spór zbiorowy z państwową firmą.
Problemy Huty Szkła Gloss z Wielkopolski, która również korzysta z krajowego gazu i kupuje go od PGNiG, są jednak dużo poważniejsze. Z powodu tegorocznych podwyżek, które zostały narzucone przez państwową spółkę, rodzinne przedsiębiorstwo z ponad 50-letnią tradycją musi ogłosić upadłość.
Zakład próbował ratować się przed upadkiem, wstrzymując produkcję, ale to nie pomogło. Dla pracowników huty to wyrok. Przedsiębiorstwo działa w małej gminie, gdzie jest dominującym pracodawcą. W efekcie tej sytuacji, pracę straci około 80 osób, co dotknie także ich rodziny, czyli w sumie kilkaset osób.
- To dramat nie tylko dla nas, ale także dla wszystkich pracowników. Niektórzy pracują w zakładzie od kilkudziesięciu lat – mówi Łukasz Busz, prezes huty w rozmowie z money.pl.
Do jesieni ubiegłego roku zakład normalnie funkcjonował. - Mieliśmy dwuletnią umowę z PGNiG i korzystne stałe ceny. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę z tego, że ten kontrakt dobiega końca, prosiliśmy więc o nowe oferty. Byliśmy o tyle zaniepokojeni, że nasz sektor jest bardzo energochłonny, a cena gazu przesądza o jego rentowności. Na nasze pytania dostaliśmy zapewnienia, że nie powinniśmy się o nic martwić, bo to nie jest gaz notowany na giełdzie, nie ma więc powodu do niepokoju, mimo to oferty nie dostaliśmy – opowiada prezes.
Tymczasem w styczniu tego roku przedsiębiorstwo dostało od PGNiG nowe cenniki. Zgodnie z nimi huta miała płacić 790 zł za MWh. W porównaniu do poprzedniej ceny była to podwyżka o 790 proc.. Później kwotę tę obniżono, ale to i tak niewiele pomogło.
– Przed podwyżkami udział cen gazu w koszcie produkcji huty wynosił 40 proc., a teraz jest to 60 proc. Dla nas oznacza to brak rentowności i upadłość, która będziemy musieli złożyć jeszcze w tym miesiącu, jeżeli nic się nie zmieni. Tylko w styczniu zapłaciliśmy blisko 2 mln więcej, niż płaciliśmy wcześniej – mówi prezes.
Dodaje, że wciąż nie wie, dlaczego PGNiG daje jego spółce giełdowe ceny, skoro krajowy gaz nie znajduje się w obrocie giełdowym.
Mimo bardzo trudnej sytuacji zakładu, prezes nie rezygnuje jednak z prób jego ratowania. – Jeżeli jednak nic się nie zmieni, będę musiał ogłosić upadłość jeszcze w tym miesiącu, aby nie wpaść w spiralę długów. Za chwilę utracimy płynność i nie będziemy mieli na wypłaty – mówi Busz.
Dalszy ciąg pod materiałem wideo
Poziom inwestycji spada, a monopoliści dominują
Czy rzeczywiście wielkopolska huta będzie musiała upaść? Zapytaliśmy ekspertów, czy jest jeszcze szansa na uratowanie zakładu.
Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan uważa, że ten konkretny przypadek warto rozpatrywać w interesie właścicieli oraz ich pracowników.
– Jeżeli firma znajduje się w dużej aglomeracji miejskiej, gdzie istnieje duża konkurencja na rynku pracy, wówczas większość pracowników może znaleźć pracę w innych zakładach, co jest wtedy mniej bolesne. Z kolei w przypadku, gdy firma jest dużym lokalnym, pracodawcą, wówczas konsekwencje społeczne są bardziej dotkliwe, bo pracownicy po upadku firmy mogą mieć problem ze zalezieniem innego zatrudnienia – komentuje.
Dlatego jego zdaniem w takiej sytuacji interwencja państwa jest więc uprawniona. Ekspert dodaje, że przez udzieleniem pomocy dla tego przedsiębiorstwa, warto byłoby jednak zrobić rachunek ekonomiczny, wychodząc jednocześnie z założenia, że w perspektywie roku czy dwóch ceny gazu się jednak ustabilizują.
- Zakładam, że warto byłoby temu przedsiębiorstwu pomóc np. przez rok, aby wyszło z kłopotów. Jeśli to się nie uda, trzeba byłoby oszacować koszty związane z udzieleniem pomocy pracownikom w znalezieniu pracy np. w innych miejscowościach. Porównałbym więc koszt upadku firmy i zwolnienia ludzi, do wartości udzielonego jej wsparcia. Być może pomoc temu przedsiębiorstwu powinna polegać także na ewentualnym wsparciu w cenowych negocjacjach z dostawcą gazu – komentuje.
Jeremi Mordasewicz przytacza jednocześnie w tym kontekście przykład Niemiec. – Nasi zachodni sąsiedzi wychodzą z założenia, że aby gospodarka była konkurencyjna, ceny nośników energii dla przedsiębiorstw muszą być konkurencyjne, w przeciwnym wypadku produkcja staje się mniej opłacalna. Dlatego w tym kraju ceny nośników energii dla gospodarstw domowych są wyższe, niż dla przedsiębiorstw. – mówi.
Zwraca jednocześnie uwagę na to, że w Niemczech przywiązuje się ogromną wagę do inwestycji, a gospodarka niemiecka, jest w związku z tym wzorem produktywności i stabilności. - Niestety, w Polsce, co stwierdzam z przykrością, obrano inny kierunek, rząd adresuje np. system dopłat do gazu do gospodarstw domowych, a nie do przedsiębiorstw. Tymczasem to stymuluje konsumpcję, co sprzyja wzrostowi inflacji – komentuje.
Dodaje, że w momencie, gdy państwo pomaga przedsiębiorstwom, zwiększa się z kolei poziom inwestycji – dzięki czemu więcej osób ma stabilną pracę.
Niestety w Polsce w ostatnim czasie poziom inwestycji spada, w dodatku państwowe spółki nie są poddane presji rynkowej. W dodatku zbyt duży wpływ na nie mają politycy. – PGNiG jest właściwie monopolistą. Z kolei inne państwowe spółki mają dominującą pozycję na rynku, dlatego mogą dyktować ceny – podsumowuje ekspert Konfederacji Lewiatan.
Krajowy gaz jest droższy niż rosyjski
Senator Wadim Tyszkiewicz uważa z kolei, że problem wysokich cen gazu, z jakimi borykają się dziś zwłaszcza przedsiębiorcy z sektora przemysłu, jest na tyle poważny, że może w przyszłości spowodować upadek kolejnych firm, dlatego polski rząd powinien w tym wypadku zainterweniować i zarazem szukać rozwiązań, które zapobiegną temu w przyszłości.
- Kolejnym problemem jest wykorzystywanie przez PGNiG obecnej sytuacji, do podnoszenia cen gazu przedsiębiorcom, którzy korzystają z krajowego gazu. To m.in. dzięki temu spółka może chwalić się potem tak ogromnymi zyskami – twierdzi senator.
Przypomnijmy, przychody państwowej firmy w pierwszym kwartale tego roku wyniosły 9,35 mld zł w porównaniu z 1,79 mld zł rok wcześniej, natomiast wynik EBITDA firmy zwiększył się ponad sześciokrotnie – z 1,35 mld zł w pierwszym kwartale ubiegłego roku do 8,45 mld zł w tym roku.
Spółka jednocześnie podała, że jednym z czynników, które miały na to wpływ, był wzrost cen gazu ziemnego, na międzynarodowych rynkach towarowych.
- Odnosząc się do sytuacji tej huty, widzę w niej również zbieżność z ostatnią wypowiedzią premiera Morawieckiego o Norwegii. Skoro premier twierdzi, że Norwegowie zarabiają na wzroście cen gazu, to co w takim razie można powiedzieć o PGNiG? Czy w takim razie ogromne zyski takich firm jak PGNiG, czy Orlen nie powinny być przekierowane na pomoc przedsiębiorstwom, które są na granicy bankructwa i za chwilę mogą upaść? – zastanawia się senator.
Wadim Tyszkiewicz dodaje, że jest to tyle istotne, że obecna sytuacja związana z rynkiem gazu może w konsekwencji doprowadzić nie tylko do upadku firm, ale także niektórych gałęzi przemysłu, które są w dużym stopniu uzależnione od wahań cen na rynku gazu.
- Najbardziej bulwersuje mnie w tym wszystkim to, że krajowy gaz, który ma dużo gorsze parametry, niż gaz rosyjski jest sprzedawany przez PGNiG przedsiębiorstwom po dużo wyższych cenach, niż błękitne paliwo dostarczane z Rosji. Gdzie tu jest logika? – oburza się senator.
Rząd nie pomaga firmom, bo to wymaga zgody UE
Problemy przedsiębiorców, którzy zmagają się ze wzrostem cen gazu, dostrzega także Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, który interweniował w tej sprawie u przedstawicieli rządu, niestety bezskutecznie.
- Obecnie PGNiG stosuje obniżkę cen gazu dla biznesu wynoszącą 15 proc., która obowiązuje do końca maja. Wystosowałem 26 kwietnia 2022 roku pismo do przedstawicieli polskiego rządu, by obniżka ta miała zastosowanie do końca bieżącego roku i wynosiła 35 proc. - jak w okresie od 1 lutego do 31 marca 2022 roku. Takie rozwiązanie pozwoliłoby ulżyć polskim firmom i częściowo zniwelować skutki wysokiej inflacji – informuje nas rzecznik MŚP.
W odpowiedzi na te propozycje rzecznik otrzymał ze strony rządu informację, że PGNiG jest spółką prawa handlowego i jako taka musi stosować ceny rynkowe. - Wcześniej przy pracach nad tzw. Tarczą Antyinflacyjną w parlamencie zwracałem się do rządu, aby włączyć w działania osłonowe obok konsumentów także firmy z sektora MŚP. Przedstawiciele rządu wyjaśniali, że na takie działania potrzebna jest zgoda KE. Nie mam wiedzy, czy rząd podjął próby notyfikacji zgody na pomoc publiczną w tym zakresie. – wyjaśnia Adam Abramowicz.
Przygotowując tę publikację, poprosiliśmy również o komentarz PGNiG. Zapytaliśmy spółkę m.in. o to, czy jest w stanie wyjść naprzeciw tej sytuacji i zaproponować jakieś rozwiązanie dla tego przedsiębiorstwa, w sytuacji, gdy w grę wchodzi także interes społeczny.
W imieniu spółki PGNiG Obrót Detaliczny odpowiedział nam Rafał Pazura, rzecznik prasowy spółki.
- Wzrost cen gazu ziemnego to problem globalny i złożony, a zmienność cen gazu na przestrzeni ostatnich miesięcy była najwyższa w historii notowań tego surowca. Jak każda spółka prawa handlowego, PGNiG OD musi w ofercie uwzględniać cenę po jakiej może kupić gaz, aby móc go odsprzedać klientom. Spółka nie może oferować sprzedaży paliwa gazowego poniżej poziomów rynkowych. Dzięki odpowiedzialnej polityce zakupowej, realizowanej w perspektywie długoterminowej, PGNiG OD może jednak oferować promocyjne warunki dla klientów biznesowych, jeśli zachowany jest pozytywny efekt ekonomiczny dla spółki – komentuje rzecznik.
Dodaje, że w przypadku Huty Szkła Gloss, PGNiG OD przestawiło dedykowaną ofertę dostosowaną do charakterystyki tego przedsiębiorstwa, w której cena gazu była niższa niż ceny ujęte w cennikach biznesowych spółki. PGNiG przedstawił więc ofertę adekwatną do warunków rynkowych na dany moment.
Pytania w tej sprawie skierowaliśmy także m.in. do resortu rozwoju, który odesłał nas do ministerstwa klimatu. Na odpowiedź urzędu wciąż czekamy.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl