Tusk opowiadał, że spotkał na trasie wiele osób, ale jedno spotkanie zapadło mu szczególnie w pamięci.
- Na wielotysięczne spotkanie w Jeleniej Górze przybyła zorganizowana grupa działaczy związkowych. Nie do końca związkowych. Ja kilka godzin wcześniej miałem spotkanie ze związkowcami, liderami związkowymi z największych zakładów z Dolnego Śląska - mówił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- W czasie tej konfrontacji z niedużą i hałaśliwą grupą zmobilizowaną przez PiS do przeszkadzania w czasie naszego wiecu, jeden z uczestników tej grupy zasłabł. Dwóch moich współpracowników podbiegło do niego, żeby mu pomóc - relacjonował Tusk.
On powiedział "nic złego się nie stało, w autokarze było duszno, dali trochę wódki. Ja tu przyjechałem dlatego, że mam trzy miesiące do emerytury i dali mi do zrozumienia, że będę miał poważny kłopot, jeśli nie pojadę, a tak naprawdę nie chcę mieć z nimi nic wspólnego" - opowiadał lider PO.
Związkowcy kazali Tuskowi złożyć obietnicę
Tusk powiedział, że działacze związkowi z głównych spółek Skarbu Państwa przekazali mu: "my tam za panem nie zawsze przepadaliśmy, mamy do pana różne pretensje, ale z panem można przynajmniej porozmawiać. Ale chcemy, żeby pan nam jedną rzecz obiecał - nie chcemy żadnych stanowisk, pieniędzy - musi nam pan obiecać, że te tysiące najeźdźców z PiS-u, niekompetentnych, tych, dla których tworzy się setki fikcyjnych etatów w zarządach spółek, którzy zgarniają miliony złotych rocznie, że pan ich rozliczy, a my pomożemy".
- Bo tak jak w Turowie, tak jak w KGHM-ie, tak jak w dziesiątkach innych miejsc. Polki i Polacy już widzą i już nie mogą na to patrzeć, że tysiące uczciwych fachowców, ekspertów, ludzi ambitnych, chcących pracować, gotowych do ciężkiej pracy, gdzieś zniknęło - powiedział Tusk.