"Pracuję w restauracji na 3/4 etatu na umowę zlecenie. Posiadam lekki stopień niepełnosprawności" – tak zaczyna się wpis na Facebooku młodego mężczyzny z Bydgoszczy, który zamiast obiecanej umowy o pracę, dostał tylko 3-miesięczne zlecenie. Chociaż inni koledzy, którzy wykonują identyczne obowiązki, mają umowy o pracę.
Według mężczyzny spełnia on wszystkie kryteria, by być zatrudnionym na etacie. "Mam z góry ustalony grafik, listę obecności, na której wpisuje, kiedy przychodzę i wychodzę" - wylicza.
Dodaje, że jego relacje z pracodawcą uległy pogorszeniu, bo nie zgodził się na "nadgodziny". "Ostatnio nie zgodziłem się na nadgodziny i obawiam się, czy nie będzie starał się jakoś odgryźć" – pisze mężczyzna.
Według jego relacji kierownik dużej sieciowej restauracji typu fast food, w której jest zatrudniony, miał mu powiedzieć, że ma prawo mu zlecać dodatkowe godziny, jeśli sytuacja tego wymaga. "Powiedział, że przy umowie zlecenia również ma prawo mnie przymusić środkami prawnymi - nie pytałem jakimi" – dodaje.
Inspekcja pracy nie nakaże
Mężczyzna pyta na forum, czy interwencja Państwowej Inspekcji Pracy mogłaby pomóc w jego sprawie. Inspektorzy pracy mogliby na przykład nakazać pracodawcy przekształcić zlecenie w umowę o pracę.
Zapytaliśmy o to Państwową Inspekcję Pracy oraz o to, czy mają wiele podobnych przypadków. W odpowiedzi otrzymaliśmy krótkiego maila, w którym czytamy m.in., że "Państwowa Inspekcja Pracy nie posiada obecnie kompetencji nakazania przekształcenia umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę, stąd nie jest możliwe podanie żadnych danych statystycznych w tym zakresie".
Polski Ład. Część emerytów straci na zmianach
Chociaż faktycznie inspektor pracy nie może obecnie nakazać pracodawcy, by przekształcił umowę zlecenie czy B2B w umowę o pracę (może jedynie w drodze poleceń i wystąpień zwracać się do pracodawcy o zmianę formy umowy), to na jego wniosek może to zrobić sąd pracy.
- Państwowa Inspekcja Pracy ma uprawnienie do wniesienia powództwa o ustalenie istnienia stosunku pracy, jeśli uzna, że umowa cywilnoprawna powinna być umową o pracę - podkreśla Karolina Kiecana, prawnik z firmy HR Lex.
Z kolei Miłosława Strzelec-Gwóźdź, radca prawny i partner w GP Kancelarii Radów Prawnych podkreśla, że w świetle obowiązujących przepisów PIP może wystąpić do sądu z powództwem o ustalenie istnienia stosunku pracy (art. 631 k.p.c.), przy założeniu, że spełnione zostały przesłanki do uznania, iż umowa cywilnoprawna spełnia wszelkie warunki charakterystyczne dla stosunku pracy.
W tym konkretnym, opisanym powyżej przypadku, jako okoliczność świadczącą o zasadności uznania, że umowa cywilnoprawna spełnia kryteria umowy o pracę, można wskazać m.in. zapewnienie przez pracodawcę pracownikowi odzieży roboczej (uniformu), podpisywanie przez niego listy obecności czy praca w godzinach nadliczbowych.
Lewica odgrzewa projekt PiS-u?
Przypadek pracownika restauracji z Bydgoszczy nie jest odosobniony. Zjawisko jest masowe i się nasila. Jak czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy oraz ustawy - Kodeks postępowania cywilnego, który trafił w maju br. do pierwszego czytania w Sejmie, w trakcie kontroli przeprowadzonych w 2019 roku inspektorzy pracy zakwestionowali prawie co dziesiątą kontrolowaną umowę zlecenia (9,53 proc.).
Zakwestionowana została także niemal jedna czwarta skontrolowanych przez Państwową Inspekcję Pracy umów o dzieło (22,36 proc.). Zakwestionowane umowy śmieciowe występowały najczęściej w budownictwie, gastronomii i handlu, ale inspektorzy stwierdzili ich nadużywanie niemal we wszystkich branżach gospodarki.
Według wnioskodawców projektu, który został "skonsultowany" ze związkowcami z "Solidarności", a których przedstawicielem jest poseł Adrian Zandberg (Lewica), obecne uprawnienia inspektorów nie są wystarczające ze względu na przewlekłe postępowania sądowe, dlatego, w myśl nowych przepisów, inspektorzy pracy będą mogli w drodze decyzji administracyjnej nakazać pracodawcy przekształcenie umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę.
Na takie same argumenty powoływali się dwa lata temu również posłowie PiS, którzy przygotowali swój projekt ustawy. Niemal identyczny.
O dodatkowe kompetencje dla inspektorów wnosił w 2019 r. ówczesny Główny Inspektor Pracy Wiesław Łyszczek. Przekonywał, że po wprowadzeniu dodatkowych uprawnień dla inspektorów, pracownik będzie w dużo lepszej sytuacji, niż jest dziś, bo będzie miał ubezpieczenie oraz przywileje pracownicze, jak chociażby prawo do płatnego urlopu wypoczynkowego.
Również Janusz Śniadek, poseł PiS oraz przewodniczący Rady Ochrony Pracy - instytucji, która nadzoruje Państwową Inspekcję Pracy – mówił nam w marcu br., że jest za wskrzeszeniem tego pomysłu, tym bardziej że jest już gotowy projekt ustawy PiS-u.
Sąd sądowi nie równy
Jak podkreśla Karolina Kiecana, projekt wniesiony przez Lewicę jest bardzo radykalny, decyzja inspektora pracy będzie bowiem natychmiast wykonalna, co oznacza, że wywoła skutki niezależnie od tego, czy pracodawca odwoła się od niej do sądu.
- Oczywiście pracodawca będzie mógł wnosić o wstrzymanie wykonalności decyzji, lecz ostatecznie zadecyduje o tym sąd w postanowieniu. Odwołanie będzie mógł złożyć tylko pracodawca, a zleceniobiorca lub osoba współpracująca na podstawie umowy B2B, nie będzie do tego uprawniona – zaznacza prawniczka.
Co ważne, odwołanie pracodawcy w zakresie tego, czy praca była świadczona w warunkach umowy o pracę, będzie rozstrzygał nie jak dotąd sąd pracy, ale już sąd administracyjny, który w tej kwestii nie ma doświadczenia.