- Najwyższa Izba Kontroli jest u nas co roku. W zasadzie urzędnicy nie wychodzą z Banku, bo zawsze trwa jakaś kontrola - tłumaczył prof. Adam Glapiński podczas środowej konferencji. W ten sposób odpowiadał na informację, że NIK na wniosek Krzysztofa Kwiatkowskiego przyjrzy się wynagrodzeniom w Banku.
Jak wynika z informacji money.pl - prof. Glapiński nie minął się z prawdą. Kontrolerów NIK miał już kilka razy na głowie, NIK kontrolował Bank wielokrotnie. Sprawdzał również finanse.
Prof. Adam Glapiński nie wspomniał jednak, że Najwyższa Izba Kontroli o jednym z jego wydatków napisała wprost: niecelowy i niegospodarny. A mowa o kawiarni tylko i wyłącznie dla pracowników (i osób zaproszonych do centrali) Banku.
Kawa? 0 zł. Herbata? Również 0 zł. Pijesz, ile chcesz. I nie ma znaczenia, czy to cappuccino, latte, zwykła czarna czy inny owocowy napój. W ciągu czterech lat Narodowy Bank Polski wyda na napoje 3 mln zł. 250-metrowa kawiarnia dla pracowników to zdaniem NBP troska o pracowników, pomysł na rekrutację i ochrona sprzętu przed zalaniem napojami. NIK pyta wprost: po co to wszystko? "NBP nie przedstawił dostatecznych argumentów uzasadniających konieczność poniesienia tego wydatku" - piszą kontrolerzy w raporcie pokontrolnym.
Tak wygląda "tajna" kawiarnia w NBP:
Powiedzmy sobie wprost: większość urzędników i pracowników w Polsce o darmowej kawiarni może tylko i wyłącznie pomarzyć. Nie jest przecież niczym wyjątkowym, że pracodawca funduje pracownikom codzienną kawę i herbatę. Ale NBP zakłada, że wyda nawet do 750 tys. zł rocznie na ten cel, czyli 2 tys. zł każdego dnia.
Fragment wniosków pokontrolnych NIK:
Kontrole już były
Jak wynika z informacji money.pl, w latach 2016-2018 Najwyższa Izba Kontroli odwiedzała NBP sześć razy. NIK kontrolowała Bank przede wszystkim w zakresie wykonania budżetu państwa (tak jak inne instytucje państwowe) oraz w zakresie wykonania założeń polityki pieniężnej - wynika z informacji money.pl. Do tego kontrolerzy w NBP pojawili się przy okazji dwóch innych tematów, choć była to kontrola wielu instytucji. NIK sprawdzał, jak wygląda "ochrona praw nieprofesjonalnych uczestników rynku walutowego" oraz "zapewnienie stabilności sektora finansowego". W sumie to 8 kontroli w czasie, gdy NBP rządzi prof. Adam Glapiński.
Zdecydowana większość działań Banku była oceniana pozytywnie. NIK ani razu nie zakwestionował siatki płac, wynagrodzeń lub struktury wewnętrznej NBP. Zakwestionował pomysł na własną kawiarnię. NIK sugeruje, by Bank pozbył się tego obciążęnia.
Jak wygląda kawiarnia? Po lewej pufy, po prawej długi stół. Lokal wykończony głównie w kolorach brązu i bieli, nastrojowe światła nadają odpowiednią atmosferę. Lekki półmrok, bo jesteśmy w piwnicy. Za barem krzątają się dwie osoby, a do kasy zwykle stoi długa kolejka.
Pracownicy Narodowego Banku Polskiego w wewnętrznej kawiarni spod szyldu Green Coffee (właściciela Green Caffe Nero) za podstawowe produkty jak kawa czy herbata nie płacą. Na resztę - czyli przekąski - mają upust wywalczony przez bank.
Jak dowiedział się money.pl, w połowie 2017 roku w centrali Narodowego Banku Polskiego przy ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie zapadła decyzja o stworzeniu "zamkniętej kawiarni". Dlaczego zamkniętej? Bo dostęp do niej mają wyłącznie pracownicy i ich goście. Z ulicy po kanapkę i darmową kawę nikt nie wejdzie.
Jak ustaliliśmy, lokal, który prowadzi spółka Green Coffee, ma w sumie 250 metrów kwadratowych i kilka stref - klasyczną dla pijących kawę, z pufami dla odbywających spotkania służbowe, do tego jest także wydzielona strefa dla palaczy. Jak wynika z dokumentów, do których dotarł money.pl, NBP przy wyborze obsługującego bacznie sprawdzał ceny kawy i herbaty, pozostałych produktów i ewentualną zniżkę. Sprawdził też pomysł na aranżację wnętrza. To były główne kryteria oceny i wyboru obsługującego kawiarnię.
Jak wynika ze szczegółów zamówienia, bank przez 48 miesięcy chce darmowych napojów ciepłych dla pracowników. Umowa może się jednak skończyć wcześniej. Wszystko zależy od tego, jak szybko 2 tys. pracowników przepije 3 mln zł. W regulaminach NBP zaznaczył, że pracownicy mogą się pojawiać od 8.15 do 16.15, ale kawiarnia musi być czynna nieco dłużej. Bank przy tym podkreśla, że nie poniósł żadnych kosztów związanych z przygotowaniem kawiarni. Na siebie wziął to wykonawca usługi, czyli Green Coffee.
- Ponoszenie wydatków na rzecz pracowników poprzez finansowanie zakupu ciepłych napojów w szerszym zakresie niż minimalny poziom wynikający z obowiązujących przepisów jest efektem wewnętrznej polityki personalnej NBP. Dodatkowe świadczenia pozapłacowe stają się standardem u wielu pracodawców, którzy zabiegają o pozyskanie wysokiej klasy specjalistów. Zapewnienie usług kawiarnianych na terenie obiektu NBP tworzy niewątpliwie przyjazne środowisko pracy dla jego pracowników - wyjaśniało money.pl biuro prasowe.
To informacja dla mediów. Kontrolerzy usłyszeli nieco inną wersję. Po pierwsze kawiarnia to miejsce do służbowych spotkań – a przynajmniej zdaniem NBP. Jednocześnie Bank chciał… uniknąć masowego zalewania komputerów i innego sprzętu. Stąd lepiej, żeby ludzie jedli i pili w kawiarni niż przy biurku.
"(…) kierując się względami bezpieczeństwa pracowników, potencjalną możliwością uszkodzenia używanego sprzętu (klawiatury, drukarki) oraz zniszczeniem (zalaniem, poplamieniem) dokumentów, jak również w celu zachęty do korzystania ze stosownego miejsca do spożywania posiłków, za celowe uznano zapewnienie również bezpłatnej kawy i herbaty" - argumentowali przedstawiciele banku.
Zdaniem NIK, do zapewnienia pracownikom miejsca do spotkań służbowych nie jest niezbędne oferowanie pracownikom napojów finansowanych przez Bank. Tym bardziej, że średnia zarobków w całym banku wynosi blisko 10 tys. zł. A jak wiemy z ostatnich informacji Banku, dyrektorzy zarabiają około 36 tys. zł. Zdaniem NIK kawiarnia nie ma nic wspólnego z ryzykiem zalania sprzętu – można to zrobić… na przykład kawą na wynos lub wodą. A na dodatek za uszkodzenia sprzętu i tak odpowiadają pracownicy. Z perspektywy finansów NBP nie ma to więc znaczenia.
"Nie jest zasadne ponoszenie przez NBP dodatkowych kosztów w wysokości 3 mln zł netto w okresie czterech lat na finansowanie nieodpłatnych napojów" - argumentuje NIK.
Jarosław Gowin o słowach prezesa NBP. "Bezwstyd"
W czwartek rzecznik prasowy Narodowego Banku Polskiego nie odebrał telefonu. Chcieliśmy dopytać, czy bank planuje wziać pod uwagę sugestię NIK i z kawiarni zrezygnować.
Inne zastrzeżenia? W dotychczasowych kontrolach nie ma ich wiele. Najwyższa Izba Kontroli zauważyła, że NBP - przekazując środki Związkowi Banków Polskich na współfinansowanie przedsięwzięć międzybankowych - nierzetelnie zabezpieczył swoje interesy. Najwyższa Izba Kontroli w 2017 roku nie odnotowała żadnych nieprawidłowości przy planie inwestycyjnym. Izba zwracała jedynie uwagę, że Bank powinien nieco lepiej je planować – skoro i tak na koniec roku nie realizuje wszystkich planów. W stosunku do 2016 Najwyższa Izba Kontroli miała identyczne uwagi. Postulowała lepsze zbadanie potrzeb i możliwości inwestycyjnych. Głównie dlatego, że bank planował więcej niż ostatecznie inwestował.
W tej kwestii w 2015 roku, kiedy Bankiem rządził jeszcze prof. Marek Belka, nie było uwag. W 2015 roku NIK sprawdzał nawet wydatki reklamowe banku. Dział komunikacji i promocji dysponował wtedy 8,5 mln zł. Do rozliczeń nie było zastrzeżeń.
Jak wynika z informacji money.pl, dotychczasowe kontrole nie skupiały się na wydatkach na wynagrodzenia.