Sytuacja na wsi w ostatnim czasie robi się coraz trudniejsza. Ceny nawozów drastycznie poszły w górę. W dodatku obiecane przez rząd jeszcze w marcu dopłaty, które miały to zrekompensować, wystartowały dopiero w kwietniu, bo dopiero wówczas UE dała zielone światło.
Dodatkowo drożeje energia i gaz. Drastycznie podskoczyły także ceny węgla, które były rekordowe już w ubiegłym roku. Jednak 2022 rok przyniósł dalsze podwyżki. W efekcie dziś szacuje się, że ceny węgla są wyższe względem poprzedniego roku o ponad 100 proc. Dodatkowo węgiel opałowy staje się towarem deficytowym, bo ludzie wykupują go w obawie, że może go niebawem zabraknąć.
Zapowiadane w sierpniu 2022 roku wejście w życie sankcji na import węgla z Rosji może jeszcze pogorszyć sytuację. Dla rolników to będzie prawdziwy cios. Z węgla korzysta nadal wiele rolniczych gospodarstw, a także domów jednorodzinnych w podmiejskich lokalizacjach. Do tej pory w składach dominował jednak głównie węgiel pochodzący z Rosji, który był tańszy niż polski i był bardziej kaloryczny. Za kilka miesięcy go zabraknie.
Rolnicy, z którymi rozmawiał money.pl nie kryją żalu do rządu. - Podwyżkom ostatnio nie ma końca. Najpierw wzrost ceny nawozów i coraz droższe paliwo. A teraz jeszcze drastyczny wzrost cen węgla. Czym będziemy teraz ogrzewać swoje domy i gospodarstwa? Rząd stawia nas pod ścianą - mówią rozgoryczeni. Dodają, że jeśli zajdzie taka potrzeba, będą palić w piecach, czym się da.
Drogi węgiel uderzy głównie w najuboższych
Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych potwierdza, że wzrost cen węgla to dla polskiej wsi bardzo poważny problem.
– W tym wypadku nie chodzi tylko o ogrzewanie domów. W sektorze rolniczym nadal np. wiele szklarni i kurników ogrzewanych jest węglem. Do tej pory był on tańszy i bardziej dostępny niż gaz. Teraz wielu rolników ma z tego powodu duży problem, bo tak naprawdę nie mają alternatywy. Przestawianie się na gaz, który ciągle drożeje jest z kolei dla nich bardzo ryzykowne - komentuje.
Dodaje, że w efekcie rolnicy stoją dzisiaj przed trudnym dylematem – muszą zapewnić odpowiednie plony i jednocześnie utrzymać swoje rodziny, co w kontekście gwałtownego wzrostu cen staje się coraz trudniejsze.
Wzrost cen węgla może jednak najmocniej dotknąć zwłaszcza uboższych rolników oraz innych mieszkańców wsi, w tym np. emerytów oraz osoby o najniższych dochodach, co w efekcie przyczyni się do zwiększenia skali tzw. ubóstwa energetycznego w Polsce.
Potwierdzają to najnowsze dane Izby Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla, z których wynika, że w obecnym sezonie grzewczym odsetek gospodarstw znajdujących się w sytuacji tzw. ubóstwa energetycznego, czyli wydających powyżej 10 proc. swoich dochodów na ogrzewanie wzrósł już do 31 proc.
Tymczasem z danych Instytutu Badań Strukturalnych wynika, że problem ubóstwa energetycznego może dotyczyć już blisko 4,6 mln Polaków, zamieszkujących głównie małe miejscowości oraz wsie.
Dodatek osłonowy. Kto go dostanie?
W tym roku skalę obecnych podwyżek energii oraz gazu i węgla mają teoretycznie zrekompensować specjalne dodatki osłonowe.
Przypomnijmy, że wsparciem ma być objętych blisko 6,8 mln gospodarstw domowych. Na ten cel rząd przeznaczył 4,7 mld zł. Dodatek osłonowy ma być zarazem kluczowym elementem rządowej tarczy antyinflacyjnej, który ma zniwelować rosnące ceny energii, gazu i żywności.
Dodatek w maksymalnej kwocie ma przysługiwać osobom, które spełniają kryterium dochodowe. Wynosi ono 1,5 tys. zł na osobę w rodzinie lub 2,1 tys. zł dla osoby samotnej.
System energetyczny jest niewydolny, problem sam nie zniknie
Zdaniem Wiktora Szmulewicza dodatek osłonowy zrekompensuje jednak tylko częściowo skutki wysokich cen węgla. - W dłuższej perspektywie to nie rozwiąże problemu, bo wielu rolników po prostu nie stać na wymianę starego pieca na węgiel na inne bardziej ekologiczne źródło ogrzewania – twierdzi.
Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych uważa jednocześnie, że w tym kontekście źle się stało, że rząd wprowadził nowe mniej korzystne zasady rozliczania fotowoltaiki dla prosumentów.
– Nowe przepisy wprowadzono głównie dlatego, aby zniechęcić wiele osób do fotowoltaiki. Zrobiono to dlatego, że nasz system energetyczny jest niewydolny i nieprzystosowany do rozwoju OZE. Tymczasem powinno być dokładnie odwrotnie, bo poprzez takie działania problem nie zniknie – komentuje.
Dodaje, że należałoby także wrócić do tematu energetyki wiatrowej, i zniesienia tzw. zasady 10 H. Dzięki czemu rolnicy mogliby być bardziej zainteresowani inwestycjami w wiatraki.
Przypomnijmy, że chodzi o ustawę z dnia 20 maja 2016 roku o inwestycjach w elektrownie wiatrowe, która wprowadziła jedną z najbardziej restrykcyjnych zasad w Europie – tzw. zasadę 10H, czyli dziesięciokrotność wysokości elektrowni wiatrowej, jako minimalną odległość inwestycji od istniejących zabudowań mieszkalnych. Niestety prace nad zmianą tych przepisów toczą się w ślimaczym tempie.
Dalszy ciąg pod materiałem video
Najlepszy moment na transformację już przespaliśmy
Zdaniem Wiktora Szmulewicza pozytywną zmianą na polskiej wsi byłby także rozwój biogazowni. Tego typu obiekty wykorzystują odpady, z których produkują energię, niestety obecnie są one nierentowne.
- Rozwój biogazowni mógłby być szansą na zdywersyfikowanie dochodów polskiej wsi i utworzenie nowych miejsc pracy. Co więcej, jeśli chcemy nadal przeprowadzać transformację i zmniejszać szkodliwe emisje na wsi, to powinniśmy inwestować również w małe, lokalne źródła energii. Z kolei państwo powinno przeznaczyć odpowiednie środki, aby zachęcać rolników do inwestycji w OZE – dodaje.
Z kolei Dr hab. Zbigniew Karaczun, prof. SGGW z Katedry Ochrony Środowiska i Dendrologii, ekspert Koalicji Klimatycznej uważa, że obecnie jest już "ostatni dzwonek" na transformację energetyczną.
– Najlepszy moment już przespaliśmy. Warto było to zrobić kilka lat temu, gdy ceny energii, jak i instalacji OZE były jeszcze niskie. Niestety, w tej chwili w związku z tym, że cała UE planuje odejście od surowców energetycznych pochodzących z Rosji, trzeba liczyć się z tym, że generalnie ceny będą teraz rosnąć. Nie możemy jednak zrezygnować z transformacji energetycznej, jeśli chcemy się uniezależnić energetycznie – przekonuje.
Dodaje, że udział cen energii w kosztach produkcji rolnej w Polsce należy do jednych z najwyższych w całej UE. - Z punktu widzenia rolników przejście na odnawialne źródła energii jest więc najbardziej optymalne. Jest to zarazem szansa dla polskiego rolnictwa. Dzięki temu jego konkurencyjność uległaby znacznemu zwiększeniu – twierdzi.
W dodatku gdyby polski rząd wykorzystał odpowiednio środki pochodzące z handlu emisjami, czyli systemu ETS, polska wieś wyglądałaby dziś zupełnie inaczej. – Byłaby neutralna klimatycznie, jeżeli chodzi o zużycie i wykorzystanie energii, a także niezależna energetycznie – ocenia.
Ekspert uważa, że rolnictwo w Polsce ma w kontekście OZE duży potencjał, zwłaszcza rozwój biogazowni jest jednym z takich obszarów. — Tego typu obiekty powinny działać jako spółdzielnie energetyczne, lub grupy producenckie, skupiające np. kilkunastu rolników lub jedną wieś albo gminę, które mogłyby lokalnie korzystać z wytworzonej energii — wyjaśnia.
Krytykuje też wprowadzenie nowych zasad rozliczenia fotowoltaiki przez prosumentów. - Może to zastopować dalszy rozwój takich źródeł OZE w Polsce. W moim przekonaniu polskie państwo nie jest zainteresowane tym, aby obywatele korzystali z odnawialnych źródeł energii, bo nie chce utracić kontroli nad tym sektorem – komentuje.
Uchwały smogowe narzucą wyłączenie "kopciuchów"
Zdaniem Krzysztofa Podhajskiego, prezesa Fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej obecna sytuacja jest wyzwaniem dla mieszkańców wsi o najniższych dochodach.
- Z tego, co mi wiadomo, piece węglowe były objęte środkami Programu Czyste Powietrze do końca 2021 roku. Od tego roku WFOŚiGW nie udzielają już dopłaty do kotłów opalanych węglem i środki te zostały przesunięte na dofinansowanie termomodernizacji. Dotacje na źródła ciepła można będzie otrzymać tylko na: kotły gazowe kondensacyjne, na pellet drzewny, pompy ciepła powietrze – woda, ogrzewanie elektryczne i kotły zgazowujące drewno. Być może warto rozważać mieszane instalacje fotowoltaiczne i pompy ciepła i stosować do nich dodatkowe preferencje, ale w dalszym ciągu nie jest to rozwiązanie dla najuboższych – komentuje.
Krzysztof Podhajski dodaje, że wchodzenie w życie uchwał antysmogowych w poszczególnych województwach, w zasadzie narzuci wyłączenie "kopciuchów" do końca 2024.
- Biorąc pod uwagę te fakty, dużym wyzwaniem jest z jednej strony stworzenie systemu zachęt, stymulującego przechodzenie na ekologiczne źródła ogrzewania, a z drugiej wsparcie najuboższych – podsumowuje.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl