Osoby, które nie skorzystały z przepisów przejściowych, muszą wziąć pod uwagę znaczący wzrost wymagań dotyczących energochłonności nowych domów. Bardzo wielu Polaków chciało uniknąć tych nowych warunków technicznych (WT 2021), które zauważalnie podnoszą koszt budowy domu. To tłumaczy boom budowlany, który miał miejsce w minionym roku pomimo kryzysu gospodarczego oraz pandemii koronawirusa.
Eksperci portalu RynekPierwotny.pl postanowili sprawdzić, czy nowe wymagania dotyczące energochłonności rzeczywiście są uciążliwe. Warto obliczyć, po jakim czasie niższa energochłonność domu może zwrócić się poprzez mniejsze rachunki za ogrzewanie.
Największy wzrost kosztów dotyczy rekuperacji
Wiele osób nie jest na bieżąco ze zmianami wymagań technicznych dotyczących domów. Warto zatem przypomnieć, że na przełomie roku maksymalne zapotrzebowanie na nieodnawialną energię pierwotną, która jest potrzebna do ogrzewania, wentylacji i przygotowania ciepłej wody użytkowej, spadło z 95 kWh/(m kw. x rok) do 70 kWh/(m kw. x rok).
Obniżka wspomnianego limitu była możliwa poprzez wprowadzenie bardziej surowych ograniczeń w zakresie współczynnika przenikania ciepła dla ścian, okien, dachu oraz drzwi. Okazuje się również, że spełnienie nowych wymagań będzie bardzo trudne bez zastosowania rekuperacji, czyli wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła.
Procentowa i kwotowa podwyżka kosztów budowy domu związana z nowymi warunkami technicznymi zależy oczywiście od projektu domu. Wstępne szacunki mówią jednak o zmianie wynoszącej około 4-8 proc. W przypadku domu liczącego sobie 140 mkw., którego budowa do stanu deweloperskiego kosztowałaby wcześniej 350 tys. zł, chodzi o dodatkowe 14-28 tys. zł. Warto podkreślić, że mniej więcej 75 proc. większych kosztów jest związanych właśnie z koniecznością zastosowania wspomnianej rekuperacji.
Polacy stawiają domy. Biorą coraz więcej kredytów
Dodatkowe nakłady zwrócą się np. za 20-25 lat
Zwolennicy wprowadzania restrykcyjnych ograniczeń dotyczących energochłonności często argumentują, że wyższe koszty budowy bardziej ekologicznego domu zwrócą się z czasem poprzez niższe rachunki za ogrzewanie. Eksperci RynekPierwotny.pl postanowili sprawdzić prawdziwość tego argumentu.
Przykładowa analiza zakłada, że inwestor zamiast nowego domu (140 mkw.) z sezonowym zapotrzebowaniem na ciepło 90 kWh/(mkw. x rok) wzniesie budynek jednorodzinny o wartości tego wskaźnika na poziomie 65 kWh/(mkw. x rok). Taka zmiana będzie skutkowała spadkiem kosztów ogrzewania gazem o 770 zł rocznie oraz 15,4 tys. zł w ciągu kolejnych 20 lat. Drugi wynik zakłada, że koszt wytworzenia 1 kWh ciepła z gazu ziemnego będzie się zwiększał w tempie równym inflacji.
Jeżeli optymistycznie przyjmiemy, że wyższe wymagania co do energochłonności zwiększą koszt budowy przykładowego domu o 5 proc. (17,5 tys. zł), to zwrot dodatkowych nakładów nastąpi w okresie zbliżonym do 23 lat. Nie jest to najgorsza perspektywa, zważywszy na fakt, że analizowany dom jako nowy budynek będzie użytkowany jeszcze długo.
Trzeba jednak pamiętać, że dla bardzo wielu osób najważniejsze są bieżące wydatki. Trudno się dziwić, bo przez trzy poprzednie lata (2018-2020) budowa przeciętnego domu podrożała o mniej więcej 20-25 proc. Droższe stały się również działki. W odpowiedzi prywatni inwestorzy mogą wybierać bardziej oddalone lokalizacje lub nieco zmniejszać metraż planowanych domów.