Pierwszego października wejdą w życie zmiany w Kodeksie karnym. Zwiększy się m.in. kwota (z 500 do 800 zł), od której kradzież przestaje być wykroczeniem, a staje się przestępstwem.
Do końca września osobom, które przywłaszczą sobie produkty o wartości do 500 zł, grozi grzywna od 20 do 5000 zł oraz kara aresztu od 5 do 30 dni lub kara ograniczenia wolności. Wykroczenia nie są zapisane w Krajowym Rejestrze Karnym, więc sprawca jest traktowany jako osoba niekarana.
Zmian obawiają się przede wszystkim handlowcy, którzy w ostatnim czasie notują coraz większe straty spowodowane kradzieżami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lawinowy wzrost kradzieży
Rozmawiamy z Renatą Juszkiewicz, prezeską Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Pytamy, czy polscy sprzedawcy drżą przed zmianami w prawie.
– Podniesienie progu kradzieży z 500 do 800 zł zachęci złodziei do większej zuchwałości i – w opinii branży – przyczyni się do zwiększenia skali zjawiska. Liberalizacja prawa oznaczać będzie większe straty dla sklepów, gdyż w ramach wyższego progu kwotowego sprawcy będą mogli ukraść nie tylko więcej produktów podstawowej konsumpcji, ale także ekskluzywne artykuły spożywcze, drobne AGD, elektronikę czy odzież – komentuje.
Dodaje, że sklepy będą musiały zwiększyć nakłady na systemy zabezpieczeń antykradzieżowych. – A przypomnijmy, iż handel – podobnie jak inne sektory polskiej gospodarki – znajduje się obecnie pod bardzo silną presją kosztową – wyjaśnia w rozmowie z money.pl.
Beata, pracownica sklepu ogólnospożywczego ze Śląska, mówi nam, że nowe przepisy zwiększą zuchwałość złodziei.
Uważam, że zwiększenie progu wpłynie bezpośrednio na większą liczbę kradzieży. Już teraz nie mają skrupułów – wchodzą do sklepu, biorą na przykład whisky z półki i uciekają. Nie boją się kamer. Zaczęliśmy zgłaszać na policję nawet kradzież czteropaku. Nie raz udało nam się znaleźć sprawców i otrzymać zwrot kosztów – opowiada.
Renata Juszkiewicz zaznacza, że branża stoi na stanowisku, iż remedium na ograniczenie plagi kradzieży w sklepach jest obniżenie (a nie podwyższenie) progu kradzieży.
Kradzieże w sklepach
Emil, który pracował jako sprzedawca, mówi nam, że największej kradzieży zauważał, kiedy był zatrudniony w księgarni. – Drugie w kolejności były sklepy z odzieżą sportową. Kradzieży było od groma – dodaje.
Z kolei Marta, menedżerka w sklepie zajmującym się sprzedażą okularów i ich doborem, mówi, że dla jej branży niewiele się zmieni. Dlaczego? – U nas kradną tylko drogie produkty – o wartości od 1500 do 2000 zł – mówi.
I uzupełnia, że w sklepie, w którym pracuje, są "specyficzni" złodzieje. – Znają branżę, wiedzą, co kraść, żeby się sprzedało. Są przygotowani – ocenia.
Przedstawicielka Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji zauważa, że w wielu przypadkach odnotowuje się jednak lawinowy wzrost przypadków kradzieży, o czym świadczą policyjne statystyki.
– Z danych Komendy Głównej Policji wynika, iż liczba przestępstw kradzieży w sklepach (na kwotę powyżej 500 zł) w pierwszym półroczu 2023 r. wzrosła o 40 proc. rok do roku, a wykroczeń związanych z kradzieżą (na kwotę poniżej 500 zł) – o 22 proc. Przyczyn tego zjawiska branża upatruje we wzroście inflacji i rosnących kosztach życia. W warunkach pogarszającej się sytuacji gospodarczej mamy do czynienia z realnym spadkiem siły nabywczej Polaków, wskutek czego wiele osób doświadcza skrajnego ubóstwa – mówi nam Juszkiewicz.
Ekspertka dodaje, że sprawcami są coraz częściej tzw. zwykli obywatele, którzy nigdy wcześniej nie łamali prawa.
– W odróżnieniu od poprzednich lat, łupem złodziei padają przede wszystkim produkty żywnościowe z podstawowego koszyka, m.in. pieczywo, masło, olej, makarony, paczkowane wędliny czy słodycze – uzupełnia Juszkiewicz.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl