Dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że 2024 rok zakończył się największą od wybuchu pandemii skalą zwolnień grupowych, zarówno zgłoszonych, jak i zrealizowanych. Według resortu pracy w 2024 roku pracodawcy zgłosili plany zwolnień grupowych obejmujące 37,3 tys. pracowników. To wzrost w porównaniu z 2023 r., kiedy to planowano zwolnić 30,6 tys. osób. Przypomnijmy, że firmy w ramach procedury zwolnień grupowych zgłaszają, ile maksymalnie osób chcą pożegnać, ale później, już w trakcie zwolnień, mogą skalę zwolnień zmniejszyć. Dlatego piszemy o liczbie osób planowanych do zwolnienia i ostatecznie zwolnionych. W dalszej części tekstu podajemy, jak było w ubiegłym roku.
Analiza danych pokazuje znaczące wahania w liczbie planowanych i realizowanych zwolnień grupowych. Rekordowy pod względem zgłoszonych zwolnień był rok 2020, kiedy pracodawcy zadeklarowali chęć redukcji zatrudnienia łącznie o 73,1 tys. pracowników, z czego zrealizowano zwolnienia dla 30,3 tys. osób. W latach 2017-2019 liczba zgłoszonych zwolnień utrzymywała się na poziomie 26-32 tys. osób rocznie.
Dane wskazują na wyraźną różnicę między liczbą zgłaszanych a realizowanych zwolnień. W 2021 roku planowano zwolnić 32,8 tys. pracowników, podczas gdy faktycznie zwolniono 16,4 tys. osób. Podobną tendencję obserwowano w 2022 roku, gdy z planowanych 20,8 tys. zwolnień zrealizowano 18,3 tys. Faktyczna liczba zrealizowanych zwolnień w 2024 roku wyniosła zgodnie z danymi GUS 27 tysięcy osób, co stanowi wzrost o 10 tysięcy w porównaniu z poziomem 17,2 tys. odnotowanym w 2023 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdzie doszło do zwolnień grupowych
W 2024 roku zwolnienia grupowe ogłosiły m.in. Beko Europe we Wrocławiu i Łodzi, zwalniając 600 osób, Nokia w Warszawie, redukując 400 stanowisk, czy Lear Corp. w Pikutkowie, gdzie zwolniono 350 pracowników. PepsiCo w Krakowie zwolniła 300 osób, Spółka TE Connectivity Industrial w Nowej Wsi Lęborskiej zredukowała 250 miejsc pracy, a GE Power w Elblągu 200. Zwolnienia w Grupie Azoty Kopalnie i Zakładach Chemicznych "Siarkopol" w Grzybowie sięgnęły 200 osób. Fameg z Radomska zredukował 80 etatów, Redan z Łodzi - 20.
Zwolnienia grupowe miały też miejsce na początku roku 2025. Redukcje zatrudnienia ogłosiły Poczta Polska, Carrefour, Black Red White, Collins Aerospace i Oriflame. Zgodnie z szacunkami zwolnienia zapowiedziane w styczniu mogą objąć blisko 9,6 tysięcy pracowników.
Rośnie liczba zwolnień grupowych, szczególnie w sektorze publicznym, ale generalną sytuację na rynku pracy należy ocenić jako stabilną. Oczywiście kolejne doniesienia o zwolnieniach grupowych są niepokojące, w szczególności kiedy mają miejsce w mniejszych miejscowościach. Rezultatem tego jest rosnący niepokój pracowników o utratę pracy - komentuje w rozmowie z money.pl Agnieszka Zielińska, dyrektor Polskiego Forum HR.
Ekspertka wskazuje, że jednocześnie szacunki MRiPS mówią o stopie bezrobocia w styczniu 2025 roku na poziomie 5,4 proc., co oznacza brak zmian w stosunku do stycznia 2024 roku (a właśnie porównanie miesiąc do miesiąca ma największy sens, choćby z uwagi na sezonowość niektórych prac). - To jeden z najniższych poziomów bezrobocia w Europie. Ponadto mimo licznych wahań w ubiegłym roku według Element & Grant Thornton w grudniu liczba ofert pracy wzrosła o 11 proc. - wylicza Agnieszka Zielińska.
Demografia sprzyja pracownikom
Przedstawicielka Forum HR wskazuje też na inne dane, które powinny zasiać wśród pracujących nieco optymizmu. - Z analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że do 2035 roku liczba pracowników zmniejszy nam się o ponad 2 mln osób. Zatem mimo niepokojących danych o rosnącej liczbie osób, których dotyczą planowane zwolnienia grupowe, w dłuższej perspektywie będzie nam coraz trudniej o kandydatów do pracy - wskazuje.
Autorzy raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego prognozują, że do 2030 roku populacja osób w wieku produkcyjnym (20-64 lata) zmniejszy się o 1,1 mln osób, co stanowi spadek o 4,9 proc. w porównaniu do 2022 roku. W kolejnych dekadach sytuacja będzie się pogarszać - do 2040 roku ubytek wyniesie 2,2 mln osób, a do 2050 roku aż 4,6 mln osób.
Największe straty w przemyśle i handlu. To zagrozi PKB
Według prognoz PIE do 2035 roku szczególnie mocno ucierpi sektor przemysłowy, w którym zatrudnienie może spaść nawet o 11 proc. W liczbach bezwzględnych oznacza to utratę 805 tys. pracowników. Znaczące straty odnotują również handel i naprawa pojazdów (423 tys. osób), edukacja (414 tys.) oraz rolnictwo (406 tys.). Analitycy podkreślają, że napływ nowych roczników na rynek pracy będzie zbyt mały, by zrekompensować te ubytki.
Eksperci PIE ostrzegają, że bez podjęcia zdecydowanych działań zaradczych, sam spadek liczby pracujących w przemyśle do 2035 roku może obniżyć wartość PKB o 6-8 proc. w porównaniu ze scenariuszem, w którym dostępność pracowników pozostałaby na niezmienionym poziomie.
Polscy studenci nie pracują?
PIE wskazuje też, gdzie szukać pracowników. Obecnie Polska dysponuje znaczącym potencjałem niewykorzystanych zasobów pracy. Tylko 14 proc. osób w wieku 20-24 lata łączy pracę ze studiami, podczas gdy w Unii Europejskiej średnia wynosi 21 proc. Dodatkowo w naszym kraju występuje jedna z największych w Europie luk w zatrudnieniu osób z niepełnosprawnościami - różnica między zatrudnieniem osób pełnosprawnych (73,6 proc.) i tych z niepełnosprawnościami (34,3 proc.) wynosi aż 40 punktów procentowych.
Z danych wynika też, że rynek pracy będzie się poważnie zmieniał. Wyzwaniom demograficznym można częściowo przeciwdziałać poprzez automatyzację procesów produkcyjnych - ocenia PIE. Obecnie Polska pozostaje w tyle za europejskimi liderami - na 10 tys. pracowników w przemyśle przypada tu 54,6 robotów, podczas gdy w Niemczech jest ich 256. Niezbędne jest również wspieranie migracji zarobkowej - w latach 2016-2023 w systemie ZUS zarejestrowano 944 tys. zagranicznych pracowników, jednak dynamika napływu nowych pracowników znacząco spadła. W 2023 roku wzrost liczby cudzoziemców w systemie wyniósł zaledwie 6 proc., podczas gdy w latach 2016-2022 średnioroczny przyrost sięgał 30 proc.
Nastroje pracowników jednak pozytywne
Badanie przeprowadzone przez firmę Randstad pokazuje, że 34 proc. pracowników dostrzega małe ryzyko utraty zatrudnienia w perspektywie najbliższych sześciu miesięcy. Jednocześnie 26 proc. badanych w ogóle nie widzi takiego zagrożenia, a 21 proc. ocenia to ryzyko jako umiarkowane.
Tylko 8 proc. ankietowanych pracowników uznaje ryzyko utraty pracy za duże. Warto zauważyć, że 11 proc. respondentów nie potrafi jednoznacznie określić poziomu zagrożenia dla swojego zatrudnienia, co może świadczyć o niepewności co do przyszłej sytuacji gospodarczej.
Fala zwolnień może przetoczyć się przez Polskę
Eksperci Randstadu zauważają, że w 2025 roku może być mniej spektakularnych zwolnień grupowych niż w 2024, ale więcej firm ogranicza zatrudnienie małymi krokami, aby uniknąć medialnego szumu. Powody podawane przez pracodawców są już dobrze znane - to głównie wzrost kosztów działalności, w tym płacy minimalnej, energii i półproduktów.
Wzrost liczby chętnych na oferty staży dla bezrobotnych oraz wydłużony czas poszukiwania nowego zatrudnienia świadczą o pogorszeniu sytuacji na rynku. To się jednak może choć częściowo zmienić, bo rok 2025 ma być jednak rokiem inwestycji wspartych przez KPO - czytamy w raporcie Randstadu.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl