We wtorek Dzień Dziecka, czyli dla rodziców... dzień drenowania portfeli. Nie wypada bowiem nie przygotować choć drobnostki. Dziś już rzadko kończy się na słodyczach czy drobiazgu za kilkanaście złotych.
W Allegro.pl mówią nam o istnym szaleństwie zakupowym. Najbardziej rozchwytywane zabawki to klocki Lego (Indominus Rex ankylozaur, Dom rodzinny Andrei, Autobus przyjaźni, Jeep Wrangler i Duplo). Za komplet trzeba zapłacić od 370 zł do ponad 400 zł.
Na pniu schodzą też domki z basenem, światłem i widną oraz kampery. Nie, nie to co myślicie. To akcesoria dla lalki Barbie. Mimo że to tylko dziecięca zabawka, ceny zwalają z nóg. W zależności od wersji trzeba za taki "apartament" zapłacić od 250 do nawet 900 zł.
Klocki i lalki to najczęściej kupowane w tym roku prezenty. W maju hasło "klocki" pojawiało się w porównywarce cenowej Ceneo już 278 tysięcy razy, a słowo "lalka" – 122 tysiące.
Według badania zleconego przez Allegro.pl ulubioną zabawkę ofiaruje swojemu dziecku co trzeci rodzic. Ponad 33 proc. zadeklarowało chęć przeznaczenia na ten cel od 100 do 199 zł. Prawie 28 proc. planuje wydać 200 -299 zł, a 26 proc. nawet 300 zł lub więcej.
Z kolei Ceneo zwraca uwagę, że co 10 rodzic zamierza 1 czerwca wydać 500 zł. Będzie to głównie wycieczka lub spacer z dzieckiem. Nietrudno się domyślić, że rodzice zmaterializują tego dnia wiele bonów wakacyjnych.
– Wielu rodziców czekało z realizacją bonu turystycznego właśnie do otwarcia naszego Parku Rozrywki – potwierdza nam Kris Kojder, rzecznik prasowy Energylandii.
Jak dodaje, naliczyli tysiąc połączeń telefonicznych tylko w ciągu godziny z pytaniami w sprawie odwiedzin ich parku rozrywki w Dniu Dziecka, a także realizacji bonu.
Według Kojdera niektórzy rodzice zwolnią się we wtorek 1 czerwca z pracy, by zrobić swojemu dziecku przyjemność i zabrać go do parku. A to znów jest spory wydatek, nawet pomijając koszty dojazdu.
Ceny biletów dla dzieci zaczynają się już od 1 złotego – dla dziecka do lat 3. Dzieci do 140 cm wzrostu zapłacą 89 zł, a za bilet normalny – 139 zł.
Rynek artykułów i usług dziecięcych rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie. Obecnie jego wartość szacuje się już na 15,2 mld zł, a w tym roku ma on jeszcze urosnąć o kolejnych 5-6 proc. Rodzice, szczególnie ci młodzi, to konsumenci niemal doskonali.
Bo co jest większą nagrodą dla rodzica niż uśmiech i radość dziecka? Dobry rodzic zrobi przecież absolutnie wszystko dla swojego dziecka.
Dr Marta Majorczyk, pedagog i doradca rodzinny z SWPS, wymienia kilka powodów, dla których młodzi rodzice są łatwiejszym celem dla producentów dziecięcych akcesoriów, zabawek czy żywności.
- Przy pierwszym dziecku rodzice są jeszcze niedoświadczeni. Bardzo często kupują dziecku różne rzeczy pod wpływem impulsu. Kierują nimi lęki i obawy. Firmy to wykorzystują – mówi wprost pedagog.
Dr Majorczyk podaje przykłady reklam dla dzieci, które miały przyjść młodym rodzicom z "ratunkiem".
Wśród produktów, które należy mieć pod ręką, są m.in. specyfik dla niejadków na przywrócenie im apetytu, tran na rozwój umysłowy, czy niebieski proszek do zębów, który zachęca dziecko do porządnego umycia zębów, gdyż utrzymywał się tak długo na zębach, aż się go porządzenie z nich nie starło. Problem był w tym, że na etykiecie tego produktu widniała też substancja toksyczna.
Podobnie jest odzieżą i żywnością dla dzieci. Tu rodzice nie liczą się z ceną: ma być bezpieczna, zdrowia a w wielu przypadkach również ekologiczna, czyli "bio". I tu również, jak zwraca uwagę dr Majorczyk, rodzice dają się uwieść marketingowym chwytom.
- W jednym z popularnych dziecięcych serków jest mniej owoców, niż w zwykłym i dużo tańszym produkcie tego typu dla dorosłych, o cenie już nawet nie wspomnę. Podobnie z parówkami dla dzieci. Mają kolorowe opakowanie z dziecięcymi bohaterami bajek, za to mięsa mniej niż w zwykłych parówkach dla dorosłych – podaje przykłady dr Majorczyk.
Pedagog przyznaje, że wielu rodziców ma świadomość zastawianych na nich w sklepach pułapek, ale i tak im ulega i dla świętego spokoju kupuje dziecku to, co ono wybierze. Jak dowodzą badania, aż 70 proc. przypadków o tym, co jest kupowane decydują dzieci.