– Im więcej w szkole będzie mówiło się o ekonomii, biznesie czy gospodarce, tym lepiej. Tylko dziwi mnie, że rząd z jednej strony wprowadza biznes i zarządzanie, a z drugiej strony narracja rządzących mówi, że przedsiębiorcy to cwaniaki – mówi w rozmowie z money.pl Sławomir Dudek, główny ekonomista i wiceprezes Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Co powinno znaleźć się w programie?
Zdaniem ekonomistów, w Polsce brakuje ogólnej wiedzy ekonomicznej, która będzie łączyć ze sobą różne aspekty – od przedsiębiorczości po kwestie związane np. z systemem emerytalnym. Pojawiają się jednak wątpliwości co do merytorycznego charakteru podręcznika do BiZ.
– Sam pomysł edukacji ekonomicznej, szczególnie w okresie tuż przed osiągnięciem pełnoletności, to bardzo dobry pomysł. Diabeł tkwi w szczegółach. Po pierwsze nie wiemy, jaki to będzie program, a po drugie kto tych przedmiotów będzie uczył, a po trzecie – w jakim stopniu będzie to przedmiot ukierunkowany na chwalenie polityki gospodarczej rządu, a w jakim będzie oderwany od bieżącego kontekstu polityki gospodarczej – komentuje Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, w rozmowie z naszą redakcją.
Nowy przedmiot w szkołach. Minister podał szczegóły
– Sztuka nie polega w edukacji ekonomicznej na tym, żeby nauczyć ludzi jak najwięcej teorii, ale żeby uświadomić rolę motywacji. Pokazać na przykład ceny, jako rodzaj mechanizmu motywacyjnego, który z jednej strony motywuje firmy do produkowania w większych lub mniejszych ilościach, a z drugiej strony motywuje konsumentów do kupowania lub jego ograniczania – dodaje.
– Dla mnie ekonomia jest nauką społeczną, odłamem socjologii, w której narzędziami matematycznymi czy statycznymi próbujemy opisać zjawiska, które swoją naturę czerpią w ludzkich odruchach, emocjach czy zachowaniach. Myślę, że warto, żeby ten program pokazywał gospodarkę i jej podmioty, w szczególności przedsiębiorców, jako racjonalnie działające jednostki decyzyjne. Myślę, że to jest istota edukacji ekonomicznej przynajmniej na poziomie podstawowym – wyjaśnia Kamil Sobolewski.
Z kolei Sławomir Dudek problem dostrzega w ogólnej edukacji ekonomicznej społeczeństwa. – Przedmiot powinien mówić o tym, jak rozwijać i zakładać biznes, o tym, że nie tylko praca na etat jest sposobem na rozwój, ale oprócz tego od początku nauki młodzież powinna być uczona, że rząd nie ma żadnych swoich pieniędzy. Uważam, że ten aspekt powinien być rozwinięty. Młodzi powinni mieć świadomość tego, że za obietnice rządzących ostatecznie płaci społeczeństwo. To by zwiększyło świadomość młodych i wpłynęłoby na ich późniejsze wybory – komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista i wiceprezes FOR.
Luki w wiedzy
Gdzie dostrzegane są największe luki w wiedzy ekonomicznej młodych? Ekonomiści zwracają uwagę na braki w podstawowej znajomości finansów osobistych.
– Dostrzegam wiele luk w wiedzy ekonomicznej młodych osób - zaczynając od podstawowej edukacji w zakresie finansów osobistych. Często nie tylko młodzi, ale i dorośli nie rozumieją, co to jest procent, nie potrafią się umiejętnie poruszać na rynku kredytowym, nie mają orientacji czy dane produkty są dla nich dostępne i odpowiednie, nie potrafią ocenić efektywnego i rzeczywistego kosztu kredytu czy innego finansowania. Bardzo istotnym aspektem jest również brak zrozumienia ekonomii emerytalnej, jak działa system emerytalny w Polsce – mówi nam Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Sławomir Dudek uważa, że młodym z kolei brakuje wiedzy, dzięki której rozumieliby działanie państwa.– Brakuje wiedzy ogólnoekonomicznej, która pomogłaby być świadomym obywatelem czy świadomie śledzić to, co się dzieje w debacie publicznej – inflacja, dług, deficyt i skąd się biorą pieniądze na wydatki, a obietnice bez pokrycia – czy są czegoś warte – uzupełnia w rozmowie z nami.
Wątpliwości
Kamil Sobolewski nie kryje obaw, jeśli chodzi o wkład merytoryczny nowego podręcznika.
– Obawiam się, że pojawi się kolejna lista "świętych" naukowców, których nazwiska i teorie trzeba znać, a których wiedzę trudno połączyć z rzeczywistością i dać temu jakikolwiek walor praktyczny – mówi główny ekonomista Pracodawców RP.
– Pytanie, w jakim stopniu podręcznik będzie zmierzał do tego, żeby uczniowie byli świetnie poinformowani, a w jakim stopniu, żeby zaakceptowali stan rzeczy, w jakim się znaleźli. To są pytania otwarte, ale uważam, że sama inicjatywa edukacji ekonomicznej to bardzo dobry pomysł – dodaje.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl