ING Bank Śląski prognozuje, że dynamika PKB Polski w 2023 r. wyniesie 0,5 proc., a wśród głównych czynników spowolnienia gospodarczego w Polsce główny ekonomista banku wskazuje na załamanie konsumpcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spadek konsumpcji a inflacja
– Oczekujemy w tym roku wzrostu PKB o 0,5 p.p. Główny powód spowolnienia gospodarczego w Polsce to zatarcie się głównego silnika wzrostu, którym była konsumpcja. Tempo funduszu płac w sektorze przedsiębiorstw jest negatywne, inflacja zaczęła rosnąć szybciej od płac, a nawet od całego funduszu płac, więc konsumpcja się pogorszyła. W ciągu ostatnich paru lat konsumpcja była dominującym elementem koniunktury, dziś w naszych przewidywaniach na 2023 r. wkład konsumpcji jest zbliżony do zera – powiedział Benecki.
– Zatarł się główny silnik i to pokazuje, że jednak polityka gospodarcza, która mało myśli o przyszłej inflacji, w którymś momencie zaczyna działać negatywnie. Oczywiście mieliśmy pecha, że pojawiły się dwa szoki – pandemiczny i wojenny – ale trzeba przyznać, że w ostatnich latach polityka gospodarcza była mocno ekspansywna, szczególnie przed i w czasie pandemii. To spowodowało, że zewnętrzne szoki inflacyjne bardzo mocno rozlały się po polskiej gospodarce i teraz widzimy tego efekty uboczne – dodał.
Choć w drugiej połowie 2023 r. konsumpcja powinna odbić, to – w ocenie Beneckiego – nie będą to wzrosty zbliżone do notowanych przed pandemią.
– Zakładamy, że możemy doświadczyć trzech kwartałów spadku konsumpcji w ujęciu rok do roku – to coś, czego nie widzieliśmy od paru dekad w polskiej gospodarce. Zakładamy jednak, że w drugiej połowie roku może nastąpić zmiana. Konsumpcja odbuduje się, ale nie będzie rosła aż tak bardzo, jak przed pandemią i jak podczas odbicia popandemicznego – zaznaczył ekonomista.
W 2024 r. ING spodziewa się wzrostu PKB Polski o niecałe 3 proc. - z ryzykami odchylonymi w jedną i drugą stronę.
Wybory napędzą inflacje
Zdaniem Rafała Beneckiego z ING, choć obecnie rząd sygnalizuje zachowawcze podejście do polityki fiskalnej, zbliżające się wybory rodzą ryzyko wzrostu wydatków, co może pogorszyć perspektywy dla inflacji.
– Dziś rząd prowadzi ostrożną politykę budżetową, pokazuje bardziej zachowawcze podejście. Deficyt za 2022 r. był trochę niższy od naszych oczekiwań, duża część potrzeb pożyczkowych jest już sfinansowana, ale jednak w najbliższym czasie budżet ma kilka dużych wyzwań – ogromne wydatki na obronność, transformację energetyczną i zbliżające się wybory" – powiedział Benecki.
– W czasie tych wyborów mogą wydarzyć się różne rzeczy, sugeruje to chociażby ostatnia, szybka decyzja o wstrzymaniu importu ukraińskiego zboża przez Polskę. To pokazuje, że jednak rok wyborczy może obfitować w różne, zaskakujące zwroty akcji i również ta sytuacja budżetowa i ostrożne podejście do wydatków może się zmienić. W efekcie przebieg konsumpcji może być lepszy niż obecnie prognozujemy, a inflacji - gorszy – dodał.
W ocenie Beneckiego ewentualne zwiększone wydatki przed wyborami mogą spowodować, że inflacja pozostanie wysoka przez dłuższy czas.