Elon Musk niespodziewanie dla rynku poinformował, że nabył pakiet 9,2 proc. akcji Twittera, wart ok. 2,89 mld dol., przez co stał się największym udziałowcem spółki. Do tej pory był nim fundusz Vanguard, który ma ok. 8 proc. udziałów.
Co ciekawe, miliarder nie skomentował swojego ruchu na Twitterze, mimo że był aktywny na platformie przez cały weekend. Kilka dni wcześniej jednak, jak opisuje Bloomberg, Musk zapytał śledzących go ludzi - a ma tam ponad 80 mln "followersów" - czy uważają, że Twitter realizuje zasadę "wolność słowa jest kluczowa dla funkcjonowania demokracji". Po tym, jak większość odpowiedzi w ankiecie była na "nie", Musk zapowiedział, że być może stworzy własną platformę.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Jak pisze Bloomberg, nie jest jasne, co Elon Musk zrobi ze swoimi udziałami w TT. Zakup został dokonany 14 marca, czyli ok. 2 tygodnie przed ujawnieniem tej informacji. Według agencji, forma dokumentów użyta przy tej transakcji zwykle stosowana jest przez inwestorów, którzy nie chcą uzyskać kontroli nad firmą ani wpływać na jej władze.
Na informację o wejściu Muska do akcjonariatu błyskawicznie jednak zareagował kurs Twittera na giełdzie. Akcje spółki wystrzeliły na otwarciu o 28 proc., a do godziny 17.00 polskiego czasu zyskują łącznie ok. 25 proc., co jest największym wzrostem od 2018 r.
Elon Musk pozostaje najbogatszym człowiekiem na świecie, z majątkiem szacowanym na 273 mld dol. - za kwotę tę odpowiadają głównie jego udziały w Tesli. W lutym głośno było o Musku ze względu na inną kwestię - rekordowy podatek, który musi zapłacić. Kilka dni temu miliarder ogłosił też, co jest najważniejszym projektem Tesli obecnie - i nie są to samochody.