Europa zaciska więzi. Wojna w Ukrainie i wywołany przez Rosję kryzys energetyczny sprawiły, że solidarność między poszczególnymi krajami Wspólnoty staje się kwestią kluczową dla bezpieczeństwa zarówno militarnego, jak i energetycznego.
Kiedy Unia Europejska buduje własny system bezpieczeństwa poprzez unię energetyczną, a więc m.in. umożliwienie wspólnych zakupów oraz magazynowanie gazu przez kilka państw, wewnątrz Wspólnoty zawiązują się inne porozumienia gwarantujące wzajemną pomoc i gwarancje bezpieczeństwa.
Ponieważ paneuropejski mechanizm jest w fazie budowy, a jego skuteczność będziemy mogli przetestować dopiero za kilka lat - o czym pisaliśmy już w money.pl - Komisja Europejska wspiera dodatkowe inicjatywy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pakt bezpieczeństwa Paryż-Berlin
Zaledwie tydzień temu kanclerz Olaf Scholz i premier Francji Elisabeth Borne podpisali wspólną deklarację o solidarności energetycznej obu krajów, co było potwierdzeniem wcześniejszych ustaleń ws. wzajemnych gwarancji dot. bezpieczeństwa energetycznego.
Umowa zakłada wzajemną pomoc w razie problemów. W praktyce Paryż wspomaga Niemcy gazowo, podczas gdy Berlin pomaga Francji uporać się z niedoborem prądu.
Gazowe problemy Niemiec mają swoje źródło w odcięciu dostaw tego paliwa z Rosji i konieczności drastycznego przeformowania swojej polityki energetycznej. Francja już od października przesyła gaz do Niemiec. Było to możliwe po przebudowie interkonektora, w efekcie czego umożliwiono przepływ gazu na wschód (to tak zwany rewers).
Z kolei Francja, ze względu na remonty własnych elektrowni, ale także niskie poziomy wód niezbędnych w energetyce, boryka się z niższą niż zwykle dostępnością energii dostarczanej przez Electricite de France SA. Olaf Scholz zgodził się na czasowe wstrzymanie planów wygaszenia dwóch z trzech niemieckich reaktorów atomowych. Jak informowało Deutsche Welle, Niemcy dostarczyły w tym roku swojemu zachodniemu sąsiadowi około pięciu terawatogodzin (TWh) energii elektrycznej.
Emmanuel Macron i Olaf Scholz potrafili wznieść się ponad trudności wynikające z napiętych relacji, by zająć się sprawami ważniejszymi - komentuje w rozmowie z money.pl Andrzej Byrt, były ambasador RP we Francji i Niemczech.
Jak zaznacza, zbliżenie Francji i Niemiec, dwóch największych gospodarek Europy, było możliwe, ponieważ oba kraje zdają sobie sprawę z wagi takich porozumień.
- Tarcia na linii Paryż-Berlin są, wynikają m.in. z przyjętego przez Niemcy pakietu pomocowego wartego 200 mld euro, który nie tylko stabilizuje ceny, ale też wzmacnia rodzime firmy, zaburzając konkurencję na unijnym rynku. Paryż miał o to pretensje, a mimo to po licznych spotkaniach na różnych szczeblach doszedł do porozumienia z Berlinem ws. bezpieczeństwa energetycznego czy wspólnych zakupów gazu - dodaje Andrzej Byrt.
Odrzucona propozycja
Podobne umowy Berlin zaproponował również innym sąsiadom. Jak pisaliśmy w money.pl, podpisał je już z Danią i Austrią. Rozmowy prowadzi z Włochami i Czechami. Propozycję wystosował również do Polski, ale rząd w Warszawie nie zdecydował się na zacieśnienie tej współpracy, co wytknął nam wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck.
Polski rząd przekonywał, że funkcjonujące porozumienia są wystarczające. A do głosów płynących z Berlina odniosła się już we wrześniu minister klimatu Anna Moskwa. - To jest oczywiste, że jeżeli mamy nadwyżki na swoim rynku - tak funkcjonuje i rynek gazu, i rynek energii - to się nim dzielimy. Ale biorąc pod uwagę własne bezpieczeństwo i interes narodowy państwa, a nie wymuszone decyzje - mówiła w Brukseli.
- Rząd postrzega Niemcy jako dominanta, buduje retorykę opartą na lękach przed zależnością. Jednak ta pasywna reakcja na wszelkie propozycje zachodnich partnerów sprawia, że umykają nam kolejne możliwości. Przez co, paradoksalnie, maleje nasza pozycja na arenie europejskiej, zamiast rosnąć - twierdzi dr Marta Drabczuk z Instytutu Europy Środkowej.
Jak wyjaśnia, wynika to z nieufności obecnej ekipy rządzącej w Polsce wobec Niemiec.
Nasze odrzucanie wszelkich propozycji niemieckich tkwi w stereotypowym przekonaniu decydentów, że Niemcy działają na naszą niekorzyść. Tymczasem w świetle inwazji na Ukrainę, zagrożeń energetycznych trzeba pamiętać, że wróg jest na Wschodzie, a nasz partner jest zdefiniowany na Zachodzie - podkreśla ekspertka.
Jak zaznacza, Polska powinna pogłębiać relacje międzynarodowe, które zwiększają bezpieczeństwo energetyczne kraju. Niemcy posiadają potencjał w produkcji energii elektrycznej z atomu i OZE, a Polska nawet w mniej krytycznym czasie posiłkowała się energią z tego kierunku do bilansowania własnego systemu energetycznego. W czasie kiedy cała Europa mierzy się z niedoborami i wzrasta zagrożenie w postaci zerwania połączeń (mieliśmy tego przedsmak przy awarii kabla łączącego ze Szwecją), każde dodatkowe zabezpieczenie powinno być przyjmowane z entuzjazmem.
Pomocy nie potrzebujemy?
Współpraca energetyczna z Niemcami to jednak niejedyna inicjatywa naszych zachodnich sąsiadów odrzucona w ostatnim czasie przez Polskę. Wcześniej pojawiały się propozycje włączenia Polski pod tzw. żelazną kopułę - opartą na izraelskim systemie rakietowym Arrow-3.
System, który zamierzali rozbudować Niemcy, pochłonąłby 2 mld euro, ale mógłby rozciągać się także nad Rumunią i krajami bałtyckimi. Jedynym warunkiem byłby zakup przez te kraje rakiet typu Arrow-3.
Argumentacja MON była jedna, Polska buduje znacznie bardziej zaawansowaną tarczę antyrakietową, na podstawie własnych programów Narew i Wisła. To prawda, ale z tym zastrzeżeniem, że Polska dopiero za kilka dobrych lat będzie miała te systemy, a tymczasem nasza obrona powietrzna oparta jest na przestarzałym sprzęcie z lat 60. - zaznacza dr Łukasz Tolak, ekspert Collegium Civitas.
Jeszcze bardziej krytycznie Tolak ocenia zmieszanie z Patriotami, których przesunięcie na teren Polski zaproponował kanclerz Scholz po tragedii w Przewodowie.
- To błąd. Propozycja Berlina padła ofiarą polityki wewnętrznej polskiego rządu. Podobnie jak wiele innych, które z przyczyn politycznych uznano, że nie są nam potrzebne. Tymczasem była to propozycja solidarnościowa - komentuje ekspert Collegium Civitas.
Polska w swoim narożniku
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiał money.pl, polska polityka, sceptycznie nastawiona na inicjatywy ze strony Berlina czy Paryża, powoduje, że sami usuwamy się na dalszy plan, oddając pole dla zacieśniania współpracy między Francją a Niemcami. A przecież to właśnie ten "pakt" przez rząd PiS uważany jest za główne zagrożenie dla pozycji Polski.
Obecna władza w inicjatywie francusko-niemieckiej dostrzega jedynie zagrożenie. Faktem jednak pozostaje, że to najsilniejsze gospodarki w UE i oba te państwa zachowują przywództwo gospodarcze i polityczne w UE. Nie można się na to obrażać. Sami do tego doprowadziliśmy, skoro nie potrafimy prowadzić dialogu. Nie twierdzę, że Niemcy czy Francuzi nie popełniają błędów, popełniają, i należy o nich mówić, ale również zachować zdolność usłyszenia krytyki pod własnym adresem - zaznacza były ambasador.
Jak podkreśla, Polska sama, na własne życzenie, wyklucza się z głównego nurtu. - To właśnie przez postawę polskiego rządu utraciliśmy ważną pozycję tego trzeciego w Unii Europejskiej. Oprócz utraty znaczenia politycznego osłabiamy też nasze bezpieczeństwo energetyczne i utrudniamy współpracę militarną i gospodarczą - wylicza dyplomata.
Dr Tolak przypomina, że po brexitcie pozycja Niemiec w UE wzmocniła się, ale do tandemu francusko-niemieckiego Polska wielokrotnie była dołączana. Temu służył choćby format Trójkąta Weimarskiego. - Przez ostatnie lata był on zamrożony. Potrzeba do niego wrócić z nowymi konstruktywnymi pomysłami. Byłby niezwykle istotnym narzędziem wpływu na kształtowanie przemian w Unii Europejskiej - zaznacza. - Gospodarki europejskie w pojedynkę nie będą miały siły przebicia, silna Unia to jedyny wybór - dodaje.
Francja atomowym sojusznikiem
Trzeba pamiętać, że Polska ma szansę odgrywać ważną rolę w ramach współpracy na linii Paryż-Berlin-Warszawa. Przez wiele lat rozwijaliśmy ją poprzez bliskie relacje z Francją i Niemcami.
Właściwie do pierwszych rządów PiS następował rozkwit współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego. Niestety polityka tej partii doprowadziła de facto do uwiądu tej współpracy - zaznacza Andrzej Byrt.
Jak ocenia, to przede wszystkim "efekt lęków, frustracji i nieuzasadnionych fobii prezesa PiS, roszczącego sobie rolę naczelnika państwa, dyktującego polską politykę".
Zdaniem dr Drabczuk Polska powinna jednak wykazać się większą inicjatywą w kontaktach z Francją i Niemcami, ponieważ jest wiele ważnych spraw do załatwienia na arenie europejskiej. Wśród nich również kwestie energetyczne.
Francja może być cennym sojusznikiem dla polskiego programu transformacji energetycznej opartej na energetyce jądrowej. Kraj ten posiada wielki, blisko 75-procentowy, udział energii jądrowej w miksie energetycznym i wciąż zapowiada zwiększanie produkcji energii z atomu - zauważa dr Tolak.
Polska ma ambitne plany, aby swoją transformację oprzeć również na energetyce jądrowej. Strategicznie więc ważne jest, aby przekonać Wspólnotę, że atom będzie drogą do gospodarki zeroemisyjnej.
- Niemcy były przeciwnie rozwijaniu energetyki atomowej, stawiając na OZE. Mimo braku współpracy z Francuzami w programie budowy polskich elektrowni (Polska zdecydowała się na współpracę z USA i Koreą Południową - przyp .red.) nasze interesy z Paryżem są spójne, a Macron może być partnerem stanowiącym osłonę dla naszego rozwoju tej gałęzi energetyki - zaznacza dr Tolak.
Trójkąt ze stępionym rogiem
- Polski głos niestety przestał się liczyć - ocenia Byrt. Mimo prób reanimowania Trójkąta Weimarskiego i spotkania na najwyższym szczeblu prezydenta Polski, Francji i kanclerza Niemiec w lutym tego roku.
Jak podkreślają nasi rozmówcy, słabością Trójkąta jest brak jego decyzyjności i bezpośredniego przełożenia na realne działania. To wciąż raczej platforma wymiany poglądów na poszczególne kwestie. Jednak w ramach tych spotkań wykuwać się może wspólna polityka. Wymaga to jednak aktywnego działania, również ze strony Warszawy.
Niemcy i Francuzi nie obrazili się na Polskę, mimo że zerwaliśmy umowę na Caracale, nie przyjęliśmy Patriotów, nie podjęliśmy głębszej współpracy energetycznej. Zarówno Paryż, jak i Berlin dostrzegają rolę Polski w Europie. Nie zaproponowali tej współpracy Hiszpanii, Włochom czy jakiemukolwiek innemu państwu z tzw. nowej UE, ale Polsce. Obecnie sami się z tej współpracy wykluczyliśmy - mówi Andrzej Bytr.
Dziś inicjatywa zdecydowanie leży po stronie Paryża i Berlina. - Obawiam się, że nawet po zmianie władzy przed nami długa droga do odbudowania naszej pozycji - konkluduje były ambasador.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.