Szkoły w Niemczech były puste przez trzy miesiące. "Mnóstwo czasu, aby martwić się o powrót nauczycieli i dzieci. Dużo czasu na wyposażenie obiektów w efektywne koncepcje higieny: systemy wentylacji, zarządzanie maseczkami i strategię szybkich testów" - pisze gazeta.
"Jeśli jest coś dobrego w blokadzie, to jest to odrobina spokoju i ciszy, aby zaplanować i wdrożyć środki. Aby być doskonale przygotowanym, gdy znów się zacznie. Ten moment właśnie nadszedł. Ale nie ma mowy o doskonałym przygotowaniu" - uważa "Welt".
Czy systemy filtrów zostały zainstalowane na dużą skalę? "Sama branża (producentów) ogłosiła jesienią, że takie systemy mogą zostać dostarczone i zainstalowane w ciągu kilku tygodni. Ale tak się nie stało. Szacuje się, że obecnie jest w nie wyposażonych od dwóch do pięciu procent wszystkich sal lekcyjnych. Jeśli zapytacie państwo w ministerstwach (...), powiedzą wam, że w nadchodzących tygodniach będzie ich znacznie więcej. W najbliższych tygodniach? Restart zaczyna się teraz" - podkreśla "Welt".
I nie jest to bynajmniej restart niespodziewany. "Dla wszystkich w kraju było jasne, że zajęcia bezpośrednie mogą zostać wznowione w każdej chwili. W maju lub czerwcu nikt już nie potrzebuje tych urządzeń. W takim przypadku metoda "otwieramy wszystkie okna" jest równie skuteczna (...). Teraz dzieci siedzą zmarznięte w klasach w temperaturze około zera stopni" - pisze dziennik.
Czy maseczki są teraz dostępne dla wszystkich uczniów? "Może nawet te typu FFP2, które są zalecane przez wielu ekspertów? Nie. Maseczki medyczne nie są dostępne w całym kraju, wyjaśnia Federalna Rada Rodziców. Nigdzie nie ma regularnych dostaw" - narzeka Hans-Peter Meidinger, przewodniczący Niemieckiego Związku Nauczycieli.
Czy są regularne szybkie testy dla dzieci i nauczycieli? - pyta gazeta. "Nie. To, co powinno być głównym elementem niskiego ryzyka powrotu nauczycieli i uczniów, jest prawie wszędzie na etapie projektu. Tutaj również prawie nic się nie wydarzyło w ciągu ostatnich trzech miesięcy".
"Pytanie, kto jest odpowiedzialny za tę nędzę, jest prawie bezcelowe" - zauważa "Welt" - "Ponieważ czy to rząd federalny, kraje związkowe, czy ich odpowiednie ministerstwa, każdy obwinia innych, aby mieć alibi. Pewne jest to, że wszyscy oni nieustannie mówią o wykorzystaniu całej swojej siły, aby chronić systemy opieki zdrowotnej przed przeciążeniem. Od samego początku ostrzegali przed szkołami jako możliwym źródłem infekcji".
A jednak mimo to "nikt nie uważał za konieczne, aby szkoły były jak najbardziej bezpieczne dla nauczycieli i uczniów".
"Tak więc nauczyciele, wychowawcy i dzieci (...) zostają sami ze swoimi troskami i lękami. Jest to najgorsza z możliwych podstaw do nadrobienia tego wszystkiego, co zostało pominięte w ostatnich miesiącach" - podsumowuje "Welt".