Unia Europejska dyskutuje nad nałożeniem limitu cenowego na rosyjską ropę w przedziale 65-70 dolarów za baryłkę. Warto przy tym zaznaczyć, że m.in. Polska domaga się o wiele niższego pułapu, co akcentują media w Rosji.
Do sprawy odniósł się Siergiej Ławrow, szef rosyjskiej dyplomacji. - Nie interesuje nas, jaki będzie pułap cenowy – będziemy negocjować bezpośrednio z naszymi partnerami, a partnerzy, którzy nadal z nami współpracują, nie będą się przyglądać tym pułapom i nie dadzą żadnych gwarancji tym, którzy nielegalnie te pułapy wprowadzają - powiedział minister spraw zagranicznych Rosji, którego cytuje agencja Ria Novosti.
Wcześniej rosyjski prezydent Władimir Putin, komentując pomysł Zachodu na ograniczenie cen surowców energetycznych z Rosji, wielokrotnie zaznaczał, że kraj nie będzie niczego dostarczał za granicę, jeśli będzie to sprzeczne z interesami państwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna w Ukrainie. Putin uprzedza kolejne sankcje Zachodu
W weekend podaliśmy za agencją Bloomberga, że Kreml przygotowuje dekret zakazujący rosyjskim producentom ropy i pośrednikom w jej obrocie jakiejkolwiek sprzedaży do odbiorcy, który będzie uczestniczył w limitach cenowych. Dekret zakazywać ma choćby wzmianek w umowach o "limicie cenowym".
Na razie nowe przepisy nie zostały jeszcze ogłoszone. Trudno oceniać, w jak dużym stopniu odbiją się na rosyjskiej gospodarce, bo część krajów i bez ustaleń unijnych przestało importować rosyjską ropę.
Zaznaczmy, że Kreml robi dobrą minę do złej gry, wskazując, że na nadwyżki znajdzie chętnych choćby w Indiach lub Chinach, choć ostatni przypadek z kontraktem gazowym zawarty w Katarze pokazuje, że Państwo Środka może nie być tak wygodnym rozwiązaniem problemu, jak spodziewa się Putin.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.