Na posiedzeniu Sejmu (zaplanowanym na piątek) posłowie pochylą się nie tylko nad kwestią pakietu pomocowego dla firm (tzw. tarczy antykryzysowej), ale również nad budżetem państwa. Projekt porządku obrad przewiduje jedno głosowanie na wszystkie poprawki Senatu. I już można powiedzieć wprost, że ustawa budżetowa będzie miała więcej z idealnej fikcji niż rzeczywistości. Fikcji, którą dziś każdy - od premiera po przedsiębiorców - brałby w ciemno. - To najlepszy budżet w ciągu ostatnich 30 lat - mówił premier Mateusz Morawiecki.
Powód? Przychody miały się idealnie równoważyć z wydatkami budżetu. Dziś już wiadomo, że państwo wyda miliardy więcej na ratowanie firm i miejsc pracy. Z drugiej strony budżet zarobi mniej, bo aktywność finansowa Polaków w ostatnim czasie po prostu nie istnieje. Dziś o tym budżecie można powiedzieć jedno: już go nie ma.
Nie ma wątpliwości, że przegłosowana w tym tygodniu ustawa budżetowa nijak będzie się miała do rzeczywistości finansowej Polski w całym 2020 roku. Tym bardziej, że niewiadome rosną z każdą chwilą.
Na dziś nie sposób prognozować, czy Polskę czeka wzrost czy spadek wartości gospodarki. Niewiadomą jest też liczba bezrobotnych i kondycja finansów przedsiębiorstw. A to wszystko odbija się konsumpcji, a ta na wpływach z VAT, podatku CIT i akcyzy. Ostatnie tygodnie przyniosły rekordowe obniżki cen paliwa, ale… i rekordowy spadek zapotrzebowania na nie. A każdy niesprzedany litr paliwa to dla budżetu cios finansowy. I takich ciosów każdego dnia są setki tysięcy.
Ministerstwo Finansów - na tę chwilę - jest przekonane, że zmiany w budżecie na przyszły rok i tak będą, ale to nie znaczy, że już dzisiaj trzeba je wprowadzać. - Potrzebujemy aktu prawnego - mówił money.pl Leszek Skiba, wiceminister finansów. Tylko tyle i aż tyle.
- Potem będziemy rozważali nowelizację. Dziś możliwe jest przesuwanie środków w ramach budżetu, nie ma potrzeby pilnych zmian. Jednak za miesiąc lub dwa może się okazać, że taka konieczność będzie - dodawał. I wtedy Ministerstwo Finansów będzie pracować nad zmianami.
Leszek Skiba w programie "Money. To się liczy" tłumaczył, że przyjęta w tej chwili ustawa budżetowa nie będzie tylko fikcyjnym dokumentem, ale bazą do wprowadzania oszczędności i szukania środków na finansowanie tarczy antykryzysowej.
- Prace nad nowelizacją ustawy budżetowej powinny zacząć się jak najszybciej, odkładanie ich w nieskończoność niczemu nie służy - mówi z kolei money.pl Piotr Bartkiewicz, ekonomista mBanku. I podkreśla, że nikt nie ma wątpliwości, że ustawa budżetowa opisuje rzeczywistość, której już nie tylko nie ma, ale też się jej nie doczekamy.
- Oczywiście w pierwszej kolejności liczy się wsparcie dla przedsiębiorców i uruchomienie konkretnych środków, później istotne będzie zapisanie tego w ustawie budżetowej. To sprawi, że cały pakiet będzie miał ręce i nogi, podstawy finansowe i prawne - dodaje. Jak przekonuje ekonomista mBanku, chociaż sytuacja jest nadzwyczajna, to dobrze skonstruowana ustawa budżetowa po prostu się przyda.
Jak zwraca uwagę, rząd może zwlekać z pracami nad nowelizacją z dwóch powodów. Po pierwsze, nie ma jeszcze wszystkich danych dotyczących wpływu koronawirusa na gospodarkę.
Po drugie, nowelizacja pokazałaby wprost z jakimi stratami dla budżetu, rynku pracy i sytuacji gospodarczej w Polsce liczy się rząd. A to mogłoby być odebrane negatywnie przez inwestorów. Jak zwraca uwagę Bartkiewicz, może to być swego rodzaju gra z rynkami finansowymi.
Piotr Bujak, główny ekonomista banku PKO BP, jest przekonany, że nie ma dziś nikogo, kto wierzyłby w możliwości zrealizowania założeń wpisanych w ustawę budżetową. I - jak sam przyznaje - kwestia przegłosowania jej jest sprawą drugorzędną. - Jestem zdania, że ustawa budżetowa powinna być procedowana w takim brzmieniu, w jakim została wysłana do Sejmu i Senatu, choć oczywiście nowelizacja jest pewna. Ustawę budżetową po prostu dobrze jest mieć – przekonuje. I podkreśla, że jej żywotność nie będzie zbyt długa.
- Może się okazać, że już za tydzień, dwa, miesiąc będzie trzeba ją znacznie modyfikować. Dziś jednak rynek finansowy i przedsiębiorcy czekają zdecydowanie bardziej na ustawy dotyczące tarczy antykryzysowej niż ustawę budżetową. W sytuacji wyjątkowej trzeba wybrać priorytety - mówi.
Zdaniem Piotra Bujaka priorytetem jest teraz tarcza antykryzysowa, a później istotny będzie budżet. Jak podkreśla, instytucje Unii Europejskiej już wysłały sygnał, że dla ratowania gospodarki możliwe są nawet najbardziej kosztowne kroki.
Warto zauważyć, że terminy nie gonią Prawa i Sprawiedliwości. Zgodnie z Konstytucją ustawa budżetowa powinna pojawić się u prezydenta maksymalnie w ciągu 4 miesięcy od pojawienia się projektu w Sejmie. Jeżeli się tak nie stanie, to przyszłość rządu i posłów trafi w ręce Andrzeja Dudy. Ścieżka jest prosta: rząd wysłał projekt ustawy budżetowej do Sejmu 24 grudnia - termin czterech miesięcy mija dokładnie 24 kwietnia. I to wiążąca data. Już dzień później to Andrzej Duda będzie decydował o losie parlamentarzystów. Prezydent może zdecydować o przedterminowych wyborach - a konkretnie o skróceniu kadencji Sejmu i Senatu. Zwykle na biurko prezydenta ustawa trafiała pod koniec terminu.