Polskie i węgierskie weto wobec nowego wieloletniego budżetu Unii Europejskiej może być przyczyną poważnego kryzysu politycznego we wspólnocie. Stawka jest bardzo wysoka, bo gra toczy się o budżet wart bilion euro oraz Fundusz Odbudowy warty 750 mld euro. I to w momencie, gdy większość - o ile nie wszystkie - gospodarki europejskie są mocno poturbowane przez szalejącą epidemię koronawirusa.
Przywódcy Polski i Węgier nie zgadzają się na uzależnienie wypłat unijnych funduszy od przestrzegania praworządności. Węgry jeszcze dodatkowo dorzucają do puli sprzeciw wobec unijnej polityki imigracyjnej.
"Kuszące jest postrzeganie impasu w sprawie budżetu UE i Funduszu Odbudowy jako głębokiego kryzysu dzielącego Europę: między Wschodem a Zachodem, starymi i nowymi członkami, konserwatystami i liberałami, suwerennością narodową i federalizmem. To kuszące, ale złe - i co gorsza szkodliwe" - wskazuje komentator "FT" Martin Sandbu.
Jak zauważa, wśród krajów, które razem z Polską i Węgrami wstępowały do UE w 2004 r., tylko te dwa państwa chcą wetować budżet. Zwraca też uwagę, że postępowanie przywódców nie ma nawet pełnej aprobaty wśród obywateli Polski i Węgier.
"Polskie weto budżetowe stało się bronią w walce o władzę między premierem Mateuszem Morawieckim a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą o wpływy w koalicji kontrolowanej przez faktycznego lidera kraju, Jarosława Kaczyńskiego" - wskazuje komentator.
"Na Węgrzech kontrakty finansowane przez UE wzbogaciły rodzinę i bliskich współpracowników premiera Viktora Orbana. Potencjalnie mogą zostać zablokowane w ramach nowego mechanizmu" - dodaje.
Martin Sadbu zapowiedź weta ocenia jak najgorzej. "Szarżę Budapesztu i Warszawy należy postrzegać jako to, czym w istocie jest: awanturą dysfunkcyjnych systemów politycznych, zredukowanych do roli megafonu dla osobistych demonów i obsesji dwóch potężnych jednostek" - pisze.
Jego zdaniem Kaczyński i Orban "są słabsi niż się wydaje", a pozostali unijni przywódcy nie powinni im ulegać. Jak zauważa, mechanizm powiązania funduszy z praworządnością i tak się stanie prawem, niezależnie od tego, jak długo Polska i Węgry będą blokować budżet. Natomiast co do Funduszu Odbudowy, komentator przypomina propozycję podzielenia go między 25, a nie 27 państw Unii Europejskiej. Z pominięciem Polski i Węgier.