Prezydent Francji Emmanuel Macron ostrzegł, że "Europa jest śmiertelna", ale wkrótce potem doprowadził w swoim kraju do przedterminowych wyborów, które "mogą pogrążyć całą UE w śmiercionośnym kryzysie" - pisze w poniedziałek Gideon Rachman, główny komentator spraw zagranicznych w "Financial Times".
I przypomina, że na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi we Francji skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), dawny Front Narodowy Marine Le Pen, zdecydowanie prowadzi w sondażach, a na drugim miejscu plasuje się koalicja Front Ludowy, zdominowana przez radykalną lewicę. W najlepszym przypadku parlament kontrolowany przez partie skrajne może Francję na długo zdestabilizować - ocenia publicysta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kryzys, który stałby się problemem całej UE"
W najgorszym przypadku może dojść do przyjęcia rozrzutnego budżetu i zarazem nacjonalistycznej polityki, które szybko doprowadzą do ekonomicznego i społecznego kryzysu, który bardzo szybko stałby się problemem całej UE. Pierwszy mechanizm, który doprowadziłby do kryzysu w UE, to problemy fiskalne Francji, a drugi - problemy dyplomatyczne - pisze Rachman.
Francja znajduje się bowiem w poważnych tarapatach finansowych, dług publiczny wynosi 110 proc. PKB, a deficyt budżetowy sięgnął w ubiegłym roku 5,5 proc. Tymczasem zarówno skrajna prawica, jak i radykalna lewica obiecują bardzo duże zwiększenie wydatków i cięcia podatkowe, które zwiększą zadłużenie państwa i deficyt, przy okazji łamiąc unijne reguły - wyjaśnia autor.
Rachman przypomina też słowa francuskiego ministra finansów i gospodarki Bruno Le Maire'a. Ostrzegł on ostrzegł niedawno, że program gospodarczy skrajnych ugrupowań politycznych grozi kryzysem finansowym tak poważnym, że może doprowadzić do objęcia Francji nadzorem Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Kolejny problem wynika z faktu, że Francja jest jednym z 20 krajów unii walutowej. Jeśli oprocentowanie francuskich obligacji zacznie szybko rosnąć ze względu na ryzyko inwestycyjne, UE mogłaby interweniować poprzez awaryjny skup tych walorów, ale nie jest jasne, czy Bruksela lub Berlin zgodziłyby się na taką formę pomocy wobec państwa, które samo doprowadziło do sytuacji kryzysowej. Zwłaszcza że zarówno Zjednoczenie Narodowe, jak i radykalna lewica we Francji są eurosceptyczne i niechętne Niemcom - ocenia publicysta.
Program RN zawiera zapis dotyczący "głębokich i niedających się pogodzić" rozbieżności pomiędzy światopoglądem Francji i Niemiec. Szef tej partii Jordan Bardella, który jest jej kandydatem na premiera, zagroził niedawno, że ograniczy francuską składkę do budżetu Unii o 2-3 mld euro rocznie.
Groźba wyrzucenia ze strefy euro "nie do pomyślenia"
Gdy Grecja popadła w kryzys zadłużenia, lekcją pokory, która skłoniła ją do zaaprobowania środków zaradczych narzuconych przez Unię Europejską, było ryzyko wyrzucenia jej ze strefy euro. Próba zdyscyplinowania Francji w podobny sposób byłaby jednak nie do pomyślenia: w końcu od lat 50. cały projekt Wspólnoty był zbudowany wokół francusko-niemieckiego tandemu - przypomina komentator.
Zatem Francja pozostanie w unii walutowej, ale będzie źródłem jej problemów, a to może mieć fatalny wpływ zarówno na spójność, jak i stabilność strefy euro, w czasach, w których Unia musi zwierać szeregi ze względu na zagrożenie płynące z Rosji - ostrzega autor.
Co gorsza, jeśli do władzy dojdzie Zjednoczenie Narodowe, to jego pierwszym odruchem może być pójście na konfrontację z Brukselą "w imię francuskiej suwerenności", a kryzys gospodarczy może wywołać jeszcze bardziej wojownicze i nacjonalistyczne nastroje - kontynuuje publicysta.
Pozostaje pamiętać, że kilkadziesiąt lat doświadczenia uczy, że nie należy obstawiać przegranej UE nawet wtedy, gdy narażona jest na śmiertelne zagrożenie - konkluduje Rachman.