Jak podaje "DGP", projekt jest już gotowy i niebawem ujrzy światło dzienne. Według jego założeń odpowiedzialność zbiorowa ma dotyczyć jedynie dużych firm, które zatrudniają powyżej 250 pracowników.
"Nie będzie wcale restrykcyjna. To ustawa dla zwykłych ludzi i dla przedsiębiorców. W tej kolejności. Dla nas wszystkich" - powiedział w rozmowie z "DGP" Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Jak twierdzi wiceszef resortu, nie chodzi wcale o wpływy do budżetu. Ustawa ma wymóc na dużych firmach większą kontrolę nad pracownikami.
Wprowadzenie odpowiedzialności zbiorowej nie oznacza, że firmy będą karane za każdy czyn zabroniony, którego dopuści się pracownik.
O karze za każdym razem będzie decydował sąd. Sankcje nałoży tylko, jeśli uzna, że przestępstwo było w jakiś sposób związane z działalnością firmy.
"Kto więc zapłaci? Na przykład duża firma kanalizacyjna, która spuści ścieki do rzeki. Przedsiębiorca transportowy, którego autokar rozbije się wskutek złego stanu technicznego, w wyniku czego ucierpią pasażerowie. Albo – jak to było we Francji – firma kurierska za to, że jej pracownik zgwałcił klientkę; wcześniej bowiem do menedżerów spółki docierały sygnały o jego niepokojących zachowaniach" - czytamy w DGP.
Kary, które przewiduje ustawa, są dotkliwe. Od 50 tys. do nawet 50 mln złotych. Zamiast kary finansowej, sąd będzie mógł nałożyć na firmę inne sankcje, jak np. zakaz ubiegania się o zamówienia publiczne, przepadek mienia, czy zakaz prowadzenia działalności gospodarczej.