Rok temu sytuacja food trucków nie była najlepsza. Teoretycznie branża nie była zamknięta, bo mogła sprzedawać posiłki na wynos. Jednak obawy ludzi przed wychodzeniem z domu, brak imprez, zlotów, a także zamknięte zakłady pracy doprowadziły do zapaści w biznesie.
Nadzieja na lepszy sezon
W tym roku sytuacja ma szansę znacznie się poprawić. Są już pierwsze tego sygnały. Michał Skoczek, założyciel bloga Street Food Polska, który z branżą food trucków związany jest od lat, mówi o wielkiej nadziei na "w miarę normalne" funkcjonowanie tego biznesu.
- Jesteśmy już po organizacji dwóch zlotów food trucków, oczywiście w reżimie sanitarnym, i jest po prostu szał. Wiele osób jest tak zmęczonych tym siedzeniem w domu, że każde wyjście jest dla nich czymś ciekawym. Tęsknią nie tyle za jedzeniem na świeżym powietrzu, ale możliwością kontaktu z innymi. Ludzie masowo przychodzą i to nas bardzo cieszy – mówi Michał Skoczek.
Na razie food trucki mogą sprzedawać jedzenie tylko na wynos. Nie mogą zapewnić klientom ławek czy stolików obok, bo spożywanie posiłków na miejscu jest zabronione, ale od 15 maja ma się to zmienić. - Jak już będziemy mogli zorganizować klientom miejsce do siedzenia, to będą mogli uśmiechnąć się do siebie, zjeść razem, pobyć w swoim towarzystwie. Początek sezonu powinien być odrodzeniem food trucków – mówi Skoczek.
I dodaje, że sukces branży foodtruckowej w tym roku zależy od podejścia ludzi. - Część z nich przyzwyczaiła się już do zamawiania na wynos i pewnie tak też będzie robić nadal. Jeszcze inni nadal boją się wychodzić i kontaktować z innymi. Myślę jednak, że największa grupa jest spragniona normalności i ten sezon będzie dla branży lepszy niż zeszłoroczny – komentuje.
Jedni tracą, inni zyskują
Michał Skoczek mówi, że wielu food truckom udało się przetrwać ciężki okres, jaki miał miejsce w 2020 r. W najgorszej sytuacji są nadal właściciele pojazdów, którzy zazwyczaj stacjonowali przy zakładach pracy, np. przy korporacjach. Te w dalszym ciągu w większości pracują w trybie zdalnym, więc klientów brakuje.
W tym roku pojawiło się bardzo dużo ofert kupna food trucków. - Sporo restauratorów zaczyna szukać ratunku w takim modelu sprzedaży. Restauracja wymaga ogromnych pieniędzy na utrzymanie, niektórych to pokonało, dlatego właściciele szukają alternatywy – mówi Michał Skoczek.
Ekspert zwraca również uwagę na to, że ceny jedzenia i napojów serwowanych przez food trucki mogą wzrosnąć, bo coraz więcej kosztują produkty potrzebne do przygotowywania posiłków. - Jak widzę ceny warzyw, to jestem w szoku. Niektóre są z kosmosu. Myślę jednak, że jeżeli byłoby rzeczywiście trochę drożej, to ludzie i tak by z food trucków korzystali, bo po prostu marzą o normalności. Część na pewno sobie odpuści, bo wiele osób straciło pracę przez pandemię i inne czynniki z nią związane, ale jednak myślę, że większość do food trucków w tym roku zajrzy – podsumowuje Michał Skoczek.