Nadchodzi zmierzch darmowej energii ze słońca? Ministerstwo Klimatu pracuje nad nowelizacją przepisów, które określają sposób rozliczania za fotowoltaikę. Mają zacząć obowiązywać od stycznia przyszłego roku.
Jak podkreślają eksperci, jeśli zmiany wejdą w życie, od przyszłego roku rozwój polskiej sieci znów może drastycznie spowolnić, a co za tym idzie, wiele firm, nastawionych dziś na systemy słoneczne, zacznie upadać.
- Jasne, że to, co rząd w tej chwili zapowiada, będzie niekorzystne. Dla inwestujących w fotowoltaikę, jak i dla firm - ostrzega w rozmowie z money.pl Kamil Nadolny, prowadzący firmę TRIP Energy.
Jak podkreśla, informacja o planowanych zmianach przyszła jak grom z jasnego nieba. - Na pół roku przed zmianami rząd szykuje rozwiązania, które będą ciosem dla branży. Nie pozostawiono nam wiele czasu, by się na to przygotować. Poza tym wciąż nie wiadomo, jak dokładnie te przepisy będą wyglądać - mówi przedsiębiorca. Przyznaje wprost, że "będzie ciężko".
- Działamy na rynku 8 lat. Fotowoltaika to około 70 proc. naszej działalności, ale zajmujemy się również klimatyzacją, pompami ciepła, rekuperacją. Mamy więc na czym się oprzeć, w razie gdyby sytuacja bardzo się pogorszyła - zaznacza.
Dodaje jednak, że wiele firm, zwłaszcza te, które powstały tylko po to, aby zajmować się fotowoltaiką, będzie miała sporo problemów. - Duża część, zwłaszcza tych młodych, z pewnością upadnie. To będzie strzał w kolano dla polskiej energii słonecznej - stwierdza Kamil Nadolny.
List do premiera
Podobnego zdania jest Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego, który przestrzegając przed kierunkiem zapowiadanych zmian, napisał list do premiera Mateusza Morawieckiego. Podkreślił w nim, że zamiany te odbiją się również na przedsiębiorcach.
"Po 1 stycznia 2022 r. istnieje poważne ryzyko, że wiele firm, które weszły niedawno na rynek paneli fotowoltaicznych, zacznie bankrutować" - czytamy w liście.
– Do końca roku możemy spodziewać się dalszego boomu w instalacjach fotowoltaicznych, a z początkiem przyszłego roku może nastąpić gwałtowne załamanie na tym rynku – prognozuje Guła.
Jak informował na łamach money.pl prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski, dziś prosumenci indywidualni stanowią ok. 75 proc. rynku fotowoltaicznego, jeszcze 3 lata temu stanowili 90 proc., ale do końca roku ich udział spadnie do 60 proc.
- Rozwój fotowoltaiki był dynamiczny, bo korzyści były bardzo duże. Teraz to zostanie nieco ograniczone. To może być też problem dla firm, które z tego żyją. Po nowym roku zamówień na pewno będzie dużo mniej - przekonuje Stanisław M. Pietruszko, prezes Polskiego Towarzystwa Fotowoltaiki.
Nie tak opłacana
O co właściwie toczy się gra? W dużym uproszczeniu chodzi o rachunki za prąd. Dziś właściciel np. domowej instalacji słonecznej, za sprawą systemu wirtualnego magazynowania nadwyżek produkcji, może w ogóle nie płacić za energię.
Jak to możliwe? Otóż prąd, który wyprodukują panele słoneczne w dzień, trafia do sieci. Kiedy jednak panele nie działają - to jest np. w nocy - a potrzeba więcej prądu, właściciel domowej elektrowni może za darmo odebrać do 80 proc. oddanej wcześniej energii.
Teraz jednak, jak tłumaczyliśmy w money.pl, rząd chce nałożyć na ten proces opłatę. Panele słoneczne, które rozpoczną pracę od stycznia 2022 r., zaczną funkcjonować na wolnym rynku producentów energii. Wyprodukowaną będą zużywać od razu, nadwyżkę będą odsprzedawać, a brakującą kupować.
Problem w tym, że stawki zaproponowane w ustawie prowadzą do tego, że za nadwyżkę wyprodukowaną w słoneczny dzień prosumenci dostaną mniej, niż będą musieli zapłacić za prąd po zachodzie słońca.
W projekcie zmian zapisano, że nadwyżki energii będą skupowane po średniej cenie energii na rynku z poprzedniego kwartału, którą publikuje Urząd Regulacji Energetyki. Dziś to 256,22 zł/MWh, ale na rynku za energię płaci się obecnie wieczorem i w nocy 667 zł/MWh.
- Czy te stawki będą obowiązywać? Wciąż nie jest to pewne. Jednak nic z tym nie zrobimy, rząd i tak zrobi, co zechce, a my będziemy musieli się dostosować. Czekamy więc na werdykt - zaznacza Kamil Nadolny.
Wyścig z czasem
Jak wspomnieliśmy, rząd zapowiada zmianę od stycznia 2022 roku, ale nie obejmie ona wszystkich, a jedynie tych, którzy po tej dacie przyłączą się do sieci. Jeśli zdąży się przed grudniem, wówczas przez co najmniej 15 lat rozliczanie będzie oparte na dotychczasowych zasadach.
Z tego powodu eksperci oczekują boomu na panele słoneczne. Z badań Sunday Polska, które przywołuje Polski Alarm Smogowy, wynika, że aż 67 proc. właścicieli domów jednorodzinnych planuje taką inwestycję w ciągu najbliższych trzech lat. Daje to 3,7 miliona gospodarstw domowych.
"Do wejścia w życie zmian możemy spodziewać się tłumów chętnych, żeby zamontować panele fotowoltaiczne" - przewiduje Polski Alarm Smogowy.
- Na razie nie widzę większego zainteresowania niż to, jakie obserwujemy co roku. Latem zawsze przybywa chętnych, a to zapowiada się słoneczne i gorące - zaznacza Tomasz Skowron, handlowiec w firmie TRIP Energy. Jednak przyznaje, że wielu klientów już pyta o zapowiadane zmiany, przymierzając się do założenia instalacji. - Czują, że szykuje się coś niedobrego, ale jeszcze nie ma tej presji - zaznacza.
Wzmożonego ruchu oczekuje w lipcu, kiedy uruchomiona zostanie kolejna edycja rządowego programu "Mój Prąd". - Wtedy pewnie ruszy lawina. Każdy będzie się starał skorzystać i zdążyć przed końcem roku - przewiduje.