W opublikowanym na pierwszej stronie artykule "Le Figaro" opisuje dyskusje prowadzone za zamkniętymi drzwiami w siedzibie francuskiego resortu finansów i propozycje, jakie jego urzędnicy konsultują z innymi ministerstwami. "Temat oszczędności, który rzadko pozwala zyskać punkty opinii publicznej, od dawna jest przez rząd spychany na dalszy plan. Jednak ostatnio problem ten wysunął się na pierwszy plan" - komentuje dziennik.
W lutym minister finansów Bruno Le Maire, polityk najdłużej sprawujący funkcję ministra w okresie prezydentury Emmanuela Macrona, zapowiedział plan awaryjny zakładający 10 mld euro oszczędności. W marcu okazało się jednak, że nie udało się utrzymać deficytu budżetowego na poziomie założonym w budżecie na 2023 r. - wyniesie on 5,5 proc. PKB, o 0,6 punktu procentowego więcej, niż prognozował rząd.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Historyczny poślizg"
Tymczasem zgodnie z unijnymi regułami kraje członkowskie powinny utrzymywać deficyt na poziomie 3 proc. - inaczej grozi im uruchomienie procedury nadmiernego deficytu. "Ten historyczny poślizg wymaga ponownego dokręcenia śruby: w 2024 r. nie jest konieczne 10 mld euro, ale 20 mld euro oszczędności" - wylicza "Le Figaro".
Jak relacjonuje gazeta, Le Maire przeprowadził polityczną ofensywę, która miała pozwolić mu na większe cięcia, ale przegrał. - Były napięte spotkania, wezwania do Pałacu Elizejskiego, skalkulowane przecieki do prasy. W końcu dostał w Radzie Ministrów ostrą reprymendę od prezydenta. Od tego czasu próbuje schłodzić atmosferę -mówi rozmówca dziennika z otoczenia Le Maire'a.
Urzędnicy ministerstwa finansów w propozycjach przygotowanych dla innych ministrów z gabinetu premiera Gabriela Attala jako aktualne możliwości oszczędzania wyliczają cięcia w ubezpieczeniach na wypadek bezrobocia, reformie pomocy dla przedsiębiorstw czy płacach urzędników władz lokalnych. Z kolei anonimowy parlamentarzysta partii Renesans Macrona wylicza też, że sposobami na uzupełnienie państwowej kasy może być na przykład walka z nadużyciami finansowymi, sięgnięcie do kasy podmiotów publicznych czy nawet wykorzystanie ulgi podatkowej na badania i praktykę zawodową.
Nie wypowiadać się na "irytujące" tematy
Kilka dni temu Bruno Le Maire spotkał się w parlamencie z przedstawicielami wszystkich grup politycznych poza Republikanami, którzy zbojkotowali spotkanie. "Każdy mógł przemawiać podczas niekończącego się okrągłego stołu. Pojawiły się więc pytania o wiarygodność tegorocznego budżetu, krytyka wcześniejszych reform podatkowych rządu – które jeden z opozycjonistów uznał za niewielkie – oraz oskarżenia o niedemokratyczne zachowanie rządu. Wiele tematów zostało poruszonych przez gości ministra, ale niewielu przedstawiło konkretne i nowe pomysły na ograniczenie wydatków" - pisze "Le Figaro".
Dziennik zwraca jednak uwagę, że członkowie większości też "nie są szczególnie proaktywni", bo w okresie kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego dostali zalecenie, by nie wypowiadać się na "irytujące" tematy.