Robi się niebezpiecznie – mówi w rozmowie z serwisem Wyborcza.biz Michał Cebula, wiceprezes HRE Investments, holdingu działającego w nieruchomościach.
Cebula stawia tezę, że w Polsce nie mamy jeszcze do czynienia z bańką mieszkaniową, ale jeśli państwo nic nie zrobi z obecną sytuacją, to problem będzie narastał. Problem - czyli niska dostępność mieszkań w połączeniu z dużą aktywnością inwestorów. Już dziś zachodnie fundusze wykupują całe nowo budowane bloki a nawet osiedla.
Powodem jest wysoka rentowność takich inwestycji – ceny mieszkań w Polsce rosną, ale i tak wyprzedza je wzrost pensji. Teoretycznie Polaków stać jeszcze na mieszkania, ale to się może zmienić.
Zdaniem Cebuli państwo polskie musi jakoś zadziałać i nie dopuścić do sytuacji, w której to fundusze są właścicielami mieszkań i dyktują warunki i ceny na rynku nieruchomości.
- Liczba zawieranych transakcji jest porażająca. Na siedmiu największych rynkach, jak sugerują dane JLL, fundusze kupiły w ostatnim czasie nawet od 15 do 20 proc. zasobów, jakie byłyby dostępne na rynku. A to tylko ujawnione transakcje – mówi Cebula serwisowi Wyborcza.biz.
Dodaje, że w praktyce oznacza to, iż fundusze mogły pozbawić możliwości zakupu mieszkania nawet co piątą osobę, która w normalnych warunkach mieszkanie by kupiła. Tymczasem – jego zdaniem – niedobór mieszkań w Polsce można oszacować na 1,5 mln lokali.
Cebula proponuje uregulowanie sytuacji podatkami – pobieranymi np. od pustostanów (mieszkań niezamieszkałych) i od niewykorzystywanych gruntów mieszkaniowych. Dziś w rękach funduszy jest mnóstwo atrakcyjnych działek, na których nic się nie buduje – właściciele czekają na wzrost ich wartości za kilka lat.
Ekspert dodaje, że w najbliższym czasie na spadek cen mieszkań lub wyhamowanie wzrostu nie ma co liczyć. Jeśli ktoś chce kupić mieszkanie, powinien się pospieszyć.