Południe Holandii zostało dosłownie spustoszone przez powodzie. Ewakuowano dziesiątki tysięcy mieszkańców, straty są ogromne. Wysoka woda, głównie po wylaniu rzeki Moza, zalała miasta i wioski w leżącej na południu kraju Limburgii.
Lokalne media informują, że coraz większą uciążliwością są ciekawscy ludzie. Kilka dni temu telewizja 1Limburg informowała, że miejscowe władze poprosiły policję o zablokowanie dróg dojazdowych do miasta Valkenburg. "Otrzymujemy informacje z hoteli, że dzwonią do nich ludzie, którzy chcą wynająć pokój, by podziwiać powódź" – mówił burmistrz DaanPrevoo. "To się nie mieści w głowie" – dodał.
Okazuje się, że problem narasta. W sobotę władze gmin Roermond i Venlo (Limburgia) wezwały gapiów, by nie przychodzili na zalane tereny. Jak informuje dziennik NRC policja zaczęła nakładać grzywny na osoby wspinające się na wały przeciwpowodziowe.
W piątek grupa gapiów w miejscowości Roermond, robiąc zdjęcia, zablokowała przejazd dla służb ratowniczych. Władze zmagającego się ciągle z wodą miasta Venlo zaapelowały na Twitterze, by ludzie nie wchodzili na ustawione grodzie. "One mogą w każdej chwili zostać uszkodzone" – ostrzegły.
Jak informuje dziennik "AlgemeenDagblad" władze Echt-Susteren - miasteczka leżącego przy samej rzece, wydały zarządzenie, że osoby, które nie są mieszkańcami gminy lub pracownikami służb ratowniczych, będą karane mandatami na przebywanie na zalanych terenach.
Z kolei dziennik "Metro" dodaje, że dotychczas do ubezpieczycieli wpłynęło 1400 zgłoszeń szkód spowodowanych powodzią w południowej części Niderlandów. Poszkodowani mogą także liczyć na pomoc rządu centralnego, który ogłosił prowincję Limburgia terenem objętym klęską żywiołową. Oznacza to, że nawet osoby nieubezpieczone będą mogły tam otrzymać pomoc.