- Na wolnym powietrzu nie ma czego wietrzyć, a branże zamknięte muszą wrócić do pracy - mówi sekretarz generalny zarządu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP) Sławomir Grzyb.
Wcześniej pozytywnie o otwarciu ogródków gastronomicznych wypowiedziała się m.in. wiceminister rozwoju Olga Semeniuk.
- Jestem zwolennikiem pomysłu, aby ogródki restauracyjne otworzyć, gdy nastąpi ocieplenie, bo gospodarka tego potrzebuje, szczególnie dział gastronomii. Ten pomysł rekomendowałam - oświadczyła w programie "Money. To się liczy".
Nic z tego. Podczas środowej konferencji prasowej rząd ogłosił, że obostrzenia zostaną przedłużone, a o otwarciu ogródków na razie nie ma mowy.
Branża postuluje też objęcie gastronomii ujednoliconą stawką VAT na poziomie 5 proc.
- Ministerstwo finansów twierdzi, że to by kosztowało 1,4 mld rocznie, i dlatego nie chce pomóc w takiej kwocie gastronomii. Przypomnę, że do 20 tys. lokali gastronomicznych nie otrzymało żadnej pomocy z Tarczy 6.0 a z Tarczy PFR 2.0 na ok. 76 tys. działających lokali w kraju skorzystało 15.592 firmy. Rząd udaje, że pomaga - mówi Sławomir Grzyb.
Izba domaga się także umorzenia danin publicznych dla branż zamkniętych za okres zamknięcia w tym ZUS, CIT, PIT oraz wszelkich danin lokalnych: jak podatki od nieruchomości, koncesje alkoholowe czy opłaty za ogródki.
Przedstawiciele branży chcą też ustawowego obniżenia stawek czynszowych za okres zamknięcia, czyli takiego samego programu, jaki niedawno premier Mateusz Morawiecki zapowiedział dla najemców lokali w galeriach handlowych.
- Odpowiedzią na brak pomocy ze strony rządu będzie nasz Pozew Zbiorowy przeciw Skarbowi Państwa złożony po zakończeniu lockdownu, do którego chce przystąpić aktualnie przystąpić 470 firm - mówi Sławomir Grzyb.