Sąd Rejonowy w Zakopanem, II Wydział Karny, któremu przewodził sędzia Leszek Łowczowski, miał w grudniu 2019 roku skazać Krzysztofa M., prezesa PKP, w procesie o zniesławienie jednego ze związkowców Solidarności - podaje "Gazeta Wyborcza".
Sprawa, o której pisze dziennik, ma sięgać 2016 roku. M. kierował wtedy PKP Przewozami Regionalnymi i miał zniesławić jednego z działaczy "Solidarności" w tej firmie. "Oskarżył go o to, że okradł sekcję krajową kolejarzy, dokonał oszustw finansowych, nazwał złodziejem" - podaje "GW". Sąd Okręgowy w Nowym Sączu poinformował "Wyborczą", że proce był prowadzony z "wyłączeniem jawności".
Co to oznacza? Powołując się na opinię jednego z sędziów gazeta wyjaśnia, że utajnione są szczegóły postępowania, ale sam wyrok oczywiście można podać do publicznej wiadomości.
Spółka PKP zapytana przez "Wyborczą" o sprawę prezesa, za pośrednictwem rzecznika, odpowiedziała, że nie będzie udzielać informacji o szczegółach sprawy ze względu na wyłączenie jawności.
"Z informacji, które posiadamy, wynika, że postępowanie jest utajnione z mocy prawa. Spółka nie dysponuje żadnymi dokumentami w tej sprawie, w tym postanowieniem o jego odtajnieniu (jeśli dysponuje Pan takim postanowieniem, prosimy o przesłanie). W związku z powyższym, stojąc na stanowisku przestrzegania prawa obowiązującego w Polsce, nie zamierzamy w jakikolwiek sposób uchybić przepisom postępowania karnego. Dlatego też nie jesteśmy w stanie udzielić Państwu dalszych informacji" - odpisał dziennikarzowi "GW" rzecznik PKP.
Również zwróciliśmy się do PKP z prośbą o komentarz dotyczący publikacji i zawartych w niej informacji, odpowiedź Michał Stilgera pozostała taka sama.
Jak twierdzi "Wyborcza", minister infrastruktury wiedział o wyroku skazującym ciążącym na popieranym prezesie spółki. Nic w tej sprawie nie zrobił. Również resort infrastruktury poprosiliśmy, aby odniósł się to tych informacji.
Jak zaznacza gazeta, wyrok za zniesławienie nie jest to formalną przeszkodą w byciu członkiem zarządu spółki.