O oskarżeniach Gazpromu napisał na portalu BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik, jego redaktor naczelny. – To nieprawda obliczona być może na pocieszenie Rosjan, których firma traci kolejne rynki oraz na dalsze dzielenie jej klientów europejskich, bo niebawem mogą ją porzucić – skomentował.
Według niego Gazprom manipuluje również powszechnie dostępnymi danymi. – Polacy nie złamali prawa, a dane przywoływane przez Kuprianowa są ogólnodostępne na stronach stowarzyszenia europejskich operatorów gazociągów przesyłowych ENTSO-G i każdy może je sprawdzić – podkreślił naczelny BiznesAlert.pl.
Przypomnijmy, że rewers wirtualny gazociągu jamalskiego daje możliwość zakupu gazu z giełdy europejskiej poprzez rozliczenie go w fizycznych dostawach z Rosji zatrzymanych w Polsce. To zgodne z przepisami europejskimi, z czego Polska korzysta.
W przeszłości Rosjanie próbowali taką możliwością zablokować. Z tego powodu mieli zarzuty postawione w toku śledztwa antymonopolowego prowadzonego wobec nich przez Komisję Europejską.
Teraz Gazprom oskarża Polskę o kradzież gazu. Tymczasem to Rosjanie złamali prawo, zatrzymując Polsce dostawy gazu, do których zobowiązali się na mocy kontraktu jamalskiego.
Przypomnijmy - pod koniec kwietnia Gazprom wstrzymał dostawy gazu do Polski i Bułgarii, tłumacząc się tym, że oba kraje odmówiły zapłaty za gaz w rosyjskiej walucie. To skutek dekretu Władimira Putina, zgodnie z którym od kwietnia kraje "nieprzyjazne" Rosji muszą płacić za gaz w rublach.
Ograniczenie dostaw gazu ziemnego stanowi jednocześnie naruszenie kontraktu jamalskiego. Dlatego PGNiG zastrzegło sobie prawo do dochodzenia roszczeń z tytułu wstrzymania dostaw i skorzysta w tym celu ze wszystkich przysługujących spółce uprawnień kontraktowych oraz uprawnień wynikających z przepisów prawa.
Pomiędzy Włochami i Francją nie ma połączenia gazowego
Zapytaliśmy ekspertów, co sądzą o obecnych oskarżeniach Gazpromu.
Gdyby Polska faktycznie złamała prawo i "ukradła" gaz, to przy dzisiejszym systemie opomiarowania byłoby to widoczne. Oskarżenia Gazpromu są więc raczej elementem gry informacyjnej lub raczej dezinformacyjnej – komentuje dr hab. Mariusz Ruszel, profesor Politechniki Rzeszowskiej i prezes Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza.
Według niego zarzuty Rosjan dotyczące ewentualnej kradzieży gazu, przeznaczonego dla rynku włoskiego czy francuskiego, są o tyle absurdalne, że pomiędzy Włochami i Francją nie ma połączenia gazowego. – Warto wspomnieć, że te państwa nie wybudowały do dzisiaj gazowego interkonektora – mówi.
Zdaniem eksperta oskarżenia Rosji są dodatkowo kolejnym elementem próby osłabienia zaufania pomiędzy państwami UE. – Putinowi bardzo zależy na podzieleniu poszczególnych państw UE – uważa Mariusz Ruszel.
Dodaje, że Polska rzeczywiście ma blisko 81 proc. zmagazynowanego gazu, jednak jest to skutkiem m.in. dodatkowych dostaw gazu przyjętych poprzez Terminal LNG.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Gaz to nie węgiel, który można ukraść
Z kolei Marek Kossowski, były prezes PGNiG uważa, że Rosja toczy obecnie bezpardonową walkę o utrzymanie odpowiedniego poziomu przychodów z gazu i ropy. Stawka jest bardzo wysoka, bo dla Rosji to ogromny strumień pieniędzy.
Jednak gaz to nie skład węgla, gdzie można go sobie po prostu zabrać. Tutaj wszystko jest pod kontrolą. Błękitne paliwo jest opomiarowane, a wszystkie dane są raportowane. Jeżeli te zarzuty byłyby rzeczywiście prawdziwe, to powinny być udokumentowane przez rzecznika Gazpromu – mówi.
Jego zdaniem Gazprom obecnie umiejętne rozgrywa swoją politykę, uderzając w pierwszej kolejności w takie kraje, jak Polska, Bułgaria czy Litwa. – Cały pomysł Rosji na wykorzystywanie kwestii dostaw gazu, czy ropy naftowej, jest obliczony na to, aby skłócić Unię Europejską i europejską solidarność. Obok wojny, która toczy się realnie w Ukrainie, równolegle trwa wojna gazowa prowadzona z Europą i całym światem – twierdzi.
Według niego celem Putina jest doprowadzenie do konfliktów pomiędzy państwami, które w związku z malejącą ilością gazu na rynku będą o niego walczyć. - To właściwie już się dzieje na naszych oczach. Przecież Wiktor Orban zapowiedział w swoim wystąpieniu do szefowej UE, że Węgry nie poprą sankcji na Rosję – mówi.
Polski odcinek Jamału nie będzie pusty
Zapytaliśmy ekspertów także o to, co stanie się z Jamałem po wygaśnięciu kontraktu z Rosjanami.
– Ten odcinek będzie można wykorzystać m.in. do zwiększenia tłoczenia gazu z północy na południe. Jeżeli będziemy ściągać więcej gazu poprzez terminal LNG oraz Baltic Pipe, to będzie można wykorzystać ten odcinek gazociągu jamalskiego do przepływu gazu z północno-zachodniej części kraju w kierunku południowo-wschodnim.Ta rura na pewno nie będzie stała pusta, ale będzie wykorzystywana na potrzeby przesyłu gazu w kraju – wyjaśnia Mariusz Ruszel.
Przypomnijmy, że gazociąg jamalski jest kontrolowany przez spółkę Europol Gaz, która jest jego właścicielem. Państwowy PGNiG ma w niej udziały w wysokości 52 proc., blisko 4 proc. posiada Gas-Trading, a Gazprom ma około 48 proc. Infrastrukturą zarządza z kolei Gaz System.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl