Kawalerka w Gdańsku, a cena jak za luksusowy apartament. To nie żart. Cena najmniejszego lokalu zbliża się do 400 tys. zł. Tak wyliczył portal otodom.pl.
A Warszawa? Daleko w tyle. W stolicy za kawalerkę trzeba wyłożyć 340 tys. zł. Wśród trójmiejskich dzielnic najwięcej płaci się w Dolnym Sopocie - nawet 17 tys. zł za metr kwadratowy. Warszawskie Śródmieście jest dopiero na czwartym miejscu.
Eksperci tłumaczą to tym, że w ostatnich latach wzrosła atrakcyjność Pomorza, a wiele mieszkań w tym regionie kraju kupowanych jest jako inwestycja na wynajem. Do tego dochodzą rosnące ceny gruntów, wykonawstwa i brak robotników. - Cierpimy na brak pracowników i podwykonawców i nie jest łatwo. Szacujemy, że brakuje około 100 tys. pracowników budowlanych - mówił w money.pl Dariusz Blocher, prezes zarządu Budimex.
Prezes prognozował w rozmowie z money.pl, że realnie wzrost cen mieszkań wyniesie 7,5 proc. w skali roku. Jeszcze rok temu średnia cena mieszkania jednopokojowego nie przekraczała 300 tys. złotych, dziś dobija do wspomnianych 400 tys. złotych.
Na rynku wtórnym też panuje drożyzna. Według danych Nardowego Banku Polskiego z grudnia zeszłego roku za przeciętne używane mieszkanie w największych polskich miastach płaci się o ponad 9 proc. więcej niż przed rokiem: w Warszawie 8 tys. 175 zł za metr, a w Gdańsku 7 tys. 115 zł. Powodów takiej sytuacji jest kilka: niskie stopy procentowe i dobra koniunktura na rynku pracy, dzięki której Polaków stać na kredyty hipoteczne.