Susza, która wymusiła ograniczenie transportu przez Kanał Panamski, jest na tyle dotkliwa, że zarządcy zastanawiają się nad sztucznym wywoływaniem deszczu. Zanim jednak poziom wody się podniesie, z infrastruktury może korzystać mniej statków, a do tego mniejsze. To cios głównie dla USA, Chin, Japonii, ale i Europy, dla której przesmyk jest najkrótszą trasą do zachodnich wybrzeży Ameryki Południowej.
Giganci żeglugowi szukają alternatywnych tras. Nie jest to łatwe, bo z kolei problemy dla transportu przez Morze Czerwone i Kanał Sueski powodują ataki jemeńskich bojowników na statki towarowe. Chcą w ten sposób wywrzeć międzynarodową presję na rządzie Izraela, aby wycofał swoje wojska z Gazy.
Duńska firma Maersk, która wstrzymała żeglugę przez Kanał Sueski, teraz częściowo rezygnuje z Kanału Panamskiego. Zamiast tkwić w zatorach w oczekiwaniu na przeprawę, woli w Panamie przeładować ładunki na kolej - informuje Reuters.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejne utrudnienia w światowym handlu
"Statki, które wcześniej korzystały z Kanału Panamskiego, będą teraz omijać Kanał Panamski i korzystać z 'mostu lądowego', który wykorzystuje kolej do transportu ładunków przez 80 km Panamy na drugą stronę" - poinformował klientów duński gigant żeglugowy, jak relacjonuje agencja Reutera.
Firma dodała, że na pewno wydłużą się czasu transportu ładunków między Australią i Nową Zelandią a miastami Filadelfia i Charleston na wschodnim wybrzeżu USA.
Tymczasem niemiecki instytut gospodarczy podał, że ataki bojowników Huti na Morzu Czerwonym spowodowały, że tą trasą dziennie przepływa ok. 200 tys. kontenerów, w porównaniu z 500 tys. jeszcze w listopadzie 2023 r.