Prezes NBP porównał sytuację Polski, gdzie stopy procentowe zaczęto podnosić w październiku ubiegłego roku, do sytuacji Republiki Czeskiej, gdzie cykl podwyżek stóp procentowych zaczął się kilka miesięcy wcześniej, w czerwcu 2021 roku.
- Otóż Czesi podjęli decyzję w czerwcu i obecnie inflacja wynosi tam 12,7 proc., a główna stopa procentowa w Czechach wynosi teraz 5,75 proc. Zarówno inflacja, jak i stopy procentowe w Czechach są wyższe niż w Polsce, mimo że cykl podwyżek stóp zaczęli wiele miesięcy wcześniej - podkreślił prezes banku centralnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekonomiści bardzo szynko zareagowali na te słowa. Analitycy banku Pekao S.A.napisali na Twitterze, że - porównując te dane - "warto jednak pamiętać też, że w Polsce była tarcza antyinflacyjna, a w Czechach nie. Gdyby nie to mielibyśmy inflację 15 proc."
Podobnie uważają także analitycy banku ING
Prezes NBP tłumaczył, że obecnie główne przyczyny inflacji są globalne, takie jak wzrost cen gazu, ropy naftowej, energii elektrycznej czy żywności. Dodał, że na wzrost cen wpływa także zwiększony popyt konsumpcyjny ze strony uchodźców z Ukrainy.
- Śledzimy cały czas, ile płacą za produkty konsumpcyjne swoimi kartami. Szacujemy, że 10-procentowy wzrost popytu konsumpcyjnego, to z tego 4 proc. w ostatnim okresie to właśnie jest ten wzrost związany z uchodźcami - powiedział Glapiński na piątkowej konferencji prasowej. Więcej o wystąpieniu prezesa NBP przeczytasz TUTAJ.
Prezes NBP przewiduje, że szczyt inflacji nastąpi w czerwcu-lipcu tego roku, jeśli nie zmienią się inne okoliczności.
Przypomnijmy, że Rada Polityki Pieniężnej w czwartek ustaliła główną stawkę na poziomie 5,25 proc. Przez ostatni miesiąc wynosiła ona 4,5 proc. Oznacza to m.in. wzrost rat kredytów. To odpowiedź na rosnącą, dwucyfrową inflację. Oprocentowanie w NBP jest najwyższe od 2008 roku.