Manufaktura Piwa Wódki i Wina ma poważne problemy finansowe. Grupa kluczowych inwestorów, którzy powierzyli spółce zarządzanej przez Janusza Palikota łącznie ponad 100 mln zł, zawiązała nieformalny zespół nadzorujący, na którego czele stanął Marek Maślanka. Jest biznesmenem, prezesem MDM Holding, który skupia wokół siebie kilka spółek, w tym m.in. MyRoof, producenta dachów solarnych.
Karolina Wysota, money.pl: Jaka jest sytuacja finansowa Manufaktury Piwa Wódki i Wina?
Marek Maślanka: Nie jest dobra, ale nie jest też tragiczna. W tym momencie nie jestem w stanie podać szczegółowych informacji, sprawdzamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W trakcie webinaru z inwestorami powiedział pan, że firma nie jest w stanie zapłacić im nawet złotówki.
Nie oznacza to, że kasa spółki jest pusta. Spółka w dużej mierze obsługuje bieżące koszty działalności. 14 lipca spółka poinformuje, kiedy wypłaci odsetki pożyczkodawcom.
Jeśli spółka nie była w stanie zapłacić pracownikom pensji na czas, to oznacza, że jest źle.
Sytuacja była zła, to nie ulega wątpliwości. Wolałbym jednak porozmawiać o przyszłości, bo dalsze analizowanie przeszłości nie ma sensu. Jesteśmy po kilkudziesięciu godzinach pracy nad tym, jak w ekspresowym tempie wyprowadzić firmę na prostą – to jest teraz najważniejsze.
O odbudowie rentowności porozmawiamy za chwilę. Gdy niedawno rozmawiałam z pracownikiem Palikota, który przekonywał mnie do zainwestowania pieniędzy w MPWiW, zapytałam go o ryzyko. Odpowiedział pytaniem na pytanie: "czy w tym kraju biznes alkoholowy może się nie udać?". Co się nie udało w MPWiW?
W tej chwili nie jestem w stanie postawić właściwej diagnozy, być może za dwa-trzy tygodnie będzie to możliwe. Mogę powiedzieć, co należy zrobić w najbliższym czasie, by spółka odzyskała rentowność. Po pierwsze musi pozyskać inwestora, który dokapitalizuje ją kwotą rzędu 20-25 mln zł. Rozmawiamy z kilkoma przedsiębiorcami, głównie z zagranicy, którzy są chętni to zrobić. Po drugie, spółka natychmiast musi zacząć eksportować produkty za granicę. Obecnie koncentruje się na rynku krajowym ze względu na brak wystarczającej ilości środków obrotowych.
Mówi pan o brakujących 20 mln zł. Przecież Palikot chwalił się, że w jego spółki zainwestowało 10 tys. osób około 140 mln zł. Skoro mając tyle pieniędzy, nie udało się wyeksportować produktów za granicę, to jak ma się to udać teraz?
Tych dwadzieścia kilka milionów złotych ma spółce pozwolić m.in. uruchomić własną produkcję. Jest w trakcie budowy maszyny do produkcji i rozlewu alkoholi. Spółka jest bardzo dobrze przygotowana do skalowania biznesu, potrzebuje tylko pieniędzy na obrót.
Mówiąc "obrót", co ma pan na myśli?
Surowce, opakowania, dział handlowy, samochody.
Prowadził pan kiedykolwiek biznes alkoholowy?
Nigdy, ale nie ma znaczenia, jaki biznes się prowadzi, bo pewne reguły są uniwersalne. Nie da się skalować biznesu, jeśli nie ma się sprawnie działającego zespołu handlowego i odpowiedniej ilości środków obrotowych.
Stoi pan na czele nieformalnego zespołu nadzorczego, liczącego razem z panem osiem osób/firm. Czy przejęliście kontrolę w spółce? Kim są te osoby?
Nie mogę tego zdradzić dziś, bo nie mam zgody tych ludzi. Jeśli ją uzyskam, poinformuję, kto wchodzi w skład tej grupy. Nie przejęliśmy też kontroli.
Powiedział pan, że tych osiem osób zainwestowało łącznie w MPWiW ponad 100 mln zł. W jakiej formie?
Różnie, poprzez akcje, pożyczki, usługi.
Firm w branży alkoholowej jest dużo. Co wyróżnia MPWiW na tle innych?
Przede wszystkim smak i jakość alkoholi. Co by nie powiedzieć na temat Palikota, to trzeba mu przyznać, że jest mistrzem kreowania smaków.
Alkohole z MPWiW są drogie. Obniżycie ceny czy je utrzymacie?
W tej chwili, gdy firma korzysta z usług podwykonawców, nie może zejść z marży. Gdy jednak uruchomi własną linię produkcyjną, będą mogli o tym pomyśleć. Gdy dokonają ekspansji zagranicznej, to niewykluczone, że na tych rynkach, gdzie nie ma akcyzy, nasze produkty będą tańsze niż w Polsce.
Czym właściwie ten zespół nadzorczy się zajmuje?
Zwiększeniem skali działalności firmy. Podzieliliśmy się zadaniami pod kątem kompetencji. Część z nas zajmie się wsparciem firmy, a część pozyskaniem kapitału.
Rada Nadzorcza nie wiedziała, co dzieje się ze spółką? Od września minionego roku jest pan jej członkiem.
Wiedziała, dlatego zainicjowałem spotkanie inwestorów i powołanie nieformalnej grupy nadzorującej. Proszę mieć na uwadze też to, że RN spotyka się kilka razy do roku. W najbliższym czasie planujemy spotkanie, w którego trakcie zmienimy jej skład. W większości RN będą tworzyć inwestorzy.
Kto zrobi audyt spółki?
Mamy odpowiednie kompetencje i zrobimy to sami. Nie możemy w tym momencie obciążać spółki kosztami audytu, który zewnętrza firma wyceniałaby na kilkadziesiąt albo nawet kilkaset tysięcy złotych.
Jakie jest zadłużenie spółki?
Nie jestem w stanie w tym momencie odpowiedzieć na to pytanie.
Jakie wyniki musi osiągnąć spółka, by mógł pan uznać ją za zdrową?
Wstępnie planujemy, że wyjdzie na prostą w przyszłym roku. Jest szansa, że w 2024 r. EBIDTA wyniesie ponad 30 mln zł. Natomiast cele na ten rok są następujące: pozyskać inwestora, uporządkować sprawy w spółce, odzyskać rentowność. By w przyszłym roku z pełnym impetem ruszyć w rynek.
Czy grupa nadzorcza dokapitalizuje spółkę?
W tej chwili cały czas to robi. Praktycznie co kilka dni wpłacamy pieniądze, o których inwestorzy nie wiedzą. Wszyscy też szukamy inwestorów na zewnątrz. Co ciekawe, każdy potencjalny inwestor, również z zagranicy, ma świadomość, w jakim momencie jest spółka i mimo negatywnej prasy, przechodzą do kolejnych etapów w rozmowach, co świadczy o tym, że w wierzą w ten biznes.
Palikot dofinansuje spółkę prywatnym kapitałem?
Z tego, co mi wiadomo, to obecnie nie ma takich możliwości. Twierdzi, że włożył w spółkę ok. 20 mln zł na początku działalności.
Nie sprawdził się w roli prezesa. Czy odejdzie z zarządu?
W tym momencie jeszcze nie mamy stuprocentowej pewności, ale z zarządu raczej nie odejdzie, rozważamy jednak powołanie kogoś innego na stanowisko na prezesa. Pan Palikot ma dużo rzeczy do zrobienia w spółce, musi pomóc naprawić to, co źle zrobiono. Wydaje mi się, że bez niego ta firma nie będzie mieć takich szans jak z nim.
Ma pan na myśli nazwisko?
Mówię o jego kompetencji nosowej.
Spółka sama siebie nazywała lifestylowym koncernem alkoholowym, otaczała się też celebrytami, co, musi pan przyznać, było kosztownym przedsięwzięciem. Czy dalej będzie wydawać grube miliony na budowanie w ten sposób wizerunku?
Powiedzmy sobie uczciwie, że marki alkoholowe stworzone przez Palikota nie miałyby takich wycen rynkowych, gdyby nie inwestycja w marketing. Czy dalej będziemy zatrudniać celebrytów? W tym momencie tego nie wiem. Bardzo zależy mi na odbudowaniu zaufania do spółki, dlatego musimy pokazać w ciągu najbliższych kilku miesięcy, co potrafimy i do czego jesteśmy zdolni.
Ile zarabia Janusz Palikot jako prezes MPWiW?
Zarabiał 50 tys. zł miesięcznie. Od września 2022 r. nie pobiera wynagrodzenia.
Wiem, że uważa pan Palikota za smakosza. Co pan o nim sądzi jako biznesmenie?
Za dużo wziął na siebie.
Jak pan trafił do MPWiW?
Trzy lata temu w internecie trafiłem na reklamę zbiórki na Tenczyńska Okovita (spółka z grupy MPWiW – przyp. red.) i zainwestowałem pierwsze pieniądze.
Ile łącznie?
Nie lubię rozmawiać o kwotach. Prywatnie niewielką kwotę. Większą kwotę inwestowałem poprzez moją spółkę MDM Holding.
Co jeśli nie uda się uratować MPWiW? Co to będzie oznaczało dla wierzycieli? Jaki majątek ma spółka?
Nie biorę takiego scenariusza pod uwagę. Wszyscy w grupie jesteśmy przekonani, że jeśli pojawią się fundusze obrotowe, to spółka się uratuje.
Nie upubliczniono jeszcze raportu finansowego spółki za 2022 rok. Czy uchyli pan rąbka tajemnicy?
Nie ma się czym chwalić, spółka będzie miała stratę. Gdy wyjdzie na prostą, a jej EBIDTA wyniesie ponad 30 mln zł, będzie mieć zdolność kredytową – w praktyce będziemy mogli się zadłużyć na kwotę 150 mln zł. Docelowo chcemy odejść od finansowania się za pomocą pożyczek społecznościowych, bo to drogi pieniądz. Grunt byśmy teraz pozyskali inwestora. Jeśli się to uda, myślę, że kolejnego nie będziemy już szukać, lecz wybierać.
Minister Janusz Cieszyński napisał na Twitterze, że Palikot buchnął ludziom pieniądze. Buchnął czy nie buchnął?
To daleko idąca insynuacja. Na ten moment uważam, że nie.
Zakładając hipotetycznie, że audyt wykaże niegospodarność lub defraudację, co zrobicie? Wyciągniecie konsekwencje, zgłosicie sprawę właściwym organom?
Jeśli tak by się okazało, to tak. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę, że bardzo często w tym wywiadzie szukamy negatywów. Rozumiem panią, ale chciałbym się jednak skupić na rzeczach pozytywnych. Po webinarze z inwestorami zamknąłem przeszłość. Spółka potrzebuje spokoju, inwestora, bo bez tego będą problemy.
Ale właśnie odpowiedzi na te pytania oczekują ludzie. Pytanie, co się stało z pieniędzmi, jest naturalne w sytuacji, gdy spółce, która pozyskała od ludzi 140 mln zł, grozi bankructwo.
W biznesie często mają miejsce chybione inwestycje. Na przykład sklepy Tenczynek Świeże są zamykane z jasnego powodu – ten biznes nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, a pochłonął ogromne pieniądze. Każdy z przedsiębiorców ma prawo do błędów. Nie każdy błąd to od razu musi być defraudacja. Wierzę, że za kilka miesięcy będziemy wspominać bieżące wydarzenia jako przejściowe problemy.
Kiedy spółka spłaci inwestorów?
Nie ośmielę się prognozować, jak wspomniałem wyżej, 14 lipca będzie komunikat. Nie chcę deklarować czegokolwiek, póki nie wiem na 100 proc.
Rozmawiała Karolina Wysota, dziennikarka money.pl