Malwina Gadawa, money.pl: Jak pan ocenia sytuację w rządzie? Już nie da się ukryć, że jest tam ogromna różnica zdań ws. programu dopłat do kredytów.
Tadeusz Białek, prezes Związku Banku Polskich: My nie jesteśmy bezpośrednio stroną tego procesu. Banki są podmiotem, który jest wykonawcą (operatorem) programu rządowego. Staramy się dostarczyć wiedzy eksperckiej. Mówimy na podstawie naszych doświadczeń z wdrażania poprzednich programów, co będzie działać, a co wymaga poprawy. Trzeba pamiętać, że głównym beneficjentem tego programu są przede wszystkim klienci, chcący nabyć swoje mieszkanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przeciwnicy tego rozwiązania podkreślają jednak, że na programie zyskają przede wszystkim deweloperzy i właśnie banki.
To nieprawda. Banki niezależnie od tego, czy program będzie funkcjonował, czy też nie, i tak będą udzielać kredytów hipotecznych. Tutaj problem polega na tym, że niektórzy klienci, zwłaszcza młode małżeństwa, po prostu nie mają wystarczającej zdolności kredytowej, żeby sobie pozwolić na swoje mieszkanie w danym czasie, czy w określonej lokalizacji. Dlatego programy rządowe polegające na dopłacie do kredytów funkcjonują praktycznie w większości krajów Unii Europejskiej. Oczywiście te programy różnią się zakresem, formułą, wysokością dopłaty. Na podstawie lat doświadczeń widać sens takich programów. Natomiast należy też wyciągać wnioski z poprzednich projektów, zwłaszcza w zakresie możliwych luk w systemie.
Jeżeli rząd zapytałby was o zdanie, odpowiedzielibyście: tak, to jest dobry pomysł, realizujmy "kredyt 0 proc."?
Biorąc pod uwagę doświadczenia innych państw unijnych, ale także Polski, gdzie podobne programy już wcześniej funkcjonowały, co do zasady idea wydaje się słuszna. Pozwala Polakom na zwiększenie szans zdobycia pierwszego mieszkania. Ale jeszcze raz podkreślam, nie jest tak, że banki są bezpośrednio zainteresowane tym programem, bo przede wszystkim beneficjentem programu są klienci.
Głośno w ostatnim czasie było o marżach deweloperów, które były rekordowo wysokie. W niektórych przypadkach zbliżyły się do granicy 50 proc.
Takie są prawidła rynku. Trudno się na nie obrażać. Jeżeli deweloperzy widzą, że będzie zwiększenie zainteresowania sprzedażą mieszkań, no to po prostu podnoszą ceny. Być może trzeba byłoby wyciągnąć wnioski i trochę tę pomoc zdywersyfikować.
Za to dla was dobrą wiadomość może być to, że zmalało zainteresowanie wakacjami kredytowymi, które krytykowaliście.
Zmalało w tym sensie, że obecny rząd zdecydował się wprowadzić kryteria, które bardziej ukierunkowały tę pomoc dla osób, które jej rzeczywiście potrzebują. Poprzednie wakacje były skrajnym populizmem, były po prostu wakacjami dla wszystkich. Efekt był taki, że według niezależny danych, z poprzedniej edycji zaledwie 14 proc. osób, które skorzystały z programu, to są rzeczywiście osoby, które tej pomocy potrzebowały. Ponad 50 proc. osób, które skorzystały z pomocy, zaoszczędzone pieniądze przeznaczyło na nadpłatę kredytu.
To źle?
Nie taki był cel. To miał być program pomocy dla osób mających trudności w spłacie rat. Okazało się, że idea tego programu odwrócona została do góry nogami. Skorzystali przede wszystkim ci, którzy chcieli nadpłacić kredyt. I rzeczywiście jest zmniejszenie zainteresowania wakacjami kredytowymi, ale ono jest konsekwencją wprowadzenia przesłanek dodatkowych. Teraz z tego programu mogą skorzystać te osoby, które naprawdę tego potrzebują. Choć wskazywaliśmy także luki projektu. Teraz jedną z przesłanek jest fakt posiadania rodziny "2 plus 3". A przecież są też osoby bardzo majętne, które mają trójkę dzieci. Nie zmienia to także faktu, że byliśmy przeciw temu programowi, bo uważamy, że skuteczną pomoc zapewnia Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, który funkcjonuje od 9 lat. Tam pomoc nie jest pomocą chwilową, tak jak przy wakacjach, tylko pomocą realną i trwałą, bo można uzyskać dopłatę w sposób ciągły aż przez 36 miesięcy.
Jak Polacy radzą sobie ze spłatami kredytów?
Co do zasad oczywiście spłacamy kredyty, najbardziej spłacają się statystycznie kredyty mieszkaniowe. Tutaj świadomość tego, że kredyt jest obciążony hipoteką na mieszkanie, w którym zazwyczaj mieszkamy, wpływa dość mobilizująco na osoby zadłużone. Nawet jeśli są chwilowe problemy, to kredytobiorca stara się szukać rozwiązania, które może mu pomóc i statystycznie rzecz ujmując, kredytobiorca przestaje spłacać kredyt hipoteczny w ostatniej kolejności. Największy poziom niespłacanych kredytów jest przy kredytach gotówkowych, konsumpcyjnych, ale relatywnie to nie jest duży odsetek.
Rozmawiała Malwina Gadawa, dziennikarka, wydawca money.pl