Jarosław Niemiec ze Związku Zawodowego "Przeróbka" w czwartek 16 stycznia rozpoczął zapowiadany od kilku dni protest głodowy w kopalni węgla Bogdanka. - Chcemy głośno i dobitnie wyrazić nasz gniew na brak jakiejkolwiek dbałości o dobro naszej firmy i jej pracowników, a wręcz działanie na szkodę nas wszystkich. Począwszy od zarządu spółki, poprzez zarząd Grupy Kapitałowej Enea, aż po przedstawicieli rządu i ministerstw - oświadczył.
Związkowiec powiedział mediom, że przebywa od 8 rano w biurze i "pije jedynie wodę". - Nie wyjdę stąd, dopóki nie zaczną z nami poważnie rozmawiać - zadeklarował.
Protest głodowy w Bogdance. "Nie mamy nic do stracenia"
Związkowcy domagają się natychmiastowych rozmów z udziałem zarządów Lubelskiego Węgla Bogdanka (LWB) i Grupy Kapitałowej Enea, właściwych ministerstw i przedstawicieli samorządów lokalnych. Żądają przede wszystkim zabezpieczenia 7 tys. miejsc pracy w Bogdance, a w razie redukcji zatrudnienia - zapewnienia nowych, stabilnych miejsc zatrudnienia. Domagają się też wycofania z planu podporządkowania LWB spółce Enea, która od 2015 roku jest właścicielem większości udziałów w kopalni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tej ostatniej sprawie 28 stycznia miało zebrać się nadzwyczajne walne zgromadzenie Enei. W porządku obrad znalazła się uchwała o zmianie w statucie Bogdanki - o oddaniu części kompetencji zarządu kopalni na rzecz tzw. pionów zarządczych w Grupie Enea. Walne zostało odwołane, co jedynie nieznacznie ostudziło emocje górników.
"Chcą nas zwolnić po cichu"
Szef Związku Zawodowego "Przeróbka" Sławomir Łukasiewicz mówi money.pl, że niezależnie od ruchu władz Enei, protest głodowy Jarosława Niemca będzie kontynuowany.
Cała załoga Bogdanki i społeczność górnicza chcą wiedzieć, na czym stoimy. Działania Enei (w tym odwołanie planowanego na 28 stycznia nadzwyczajnego walnego zgromadzenia ws. zmian w statucie LWK - przyp. red.) odbieramy jako ruch pozorowany - komentuje Sławomir Łukasiewicz.
Dopytywany o postulaty utrzymania 7 tys. miejsc pracy oraz - przy przyszłych redukcjach - zapewnienia nowych, stabilnych i godnych miejsc zatrudnienia, Łukasiewicz tłumaczy, że chodzi o równorzędne miejsca pracy, w których obowiązują zakładowe układy zbiorowe pracy (ZUZP).
Jako załoga nie mamy już nic do stracenia, bo w obecnej sytuacji nie podjęto z nami żadnego dialogu na temat konkretnych rozwiązań, a nawet nie powiedziano nam uczciwie, co nas czeka. Do podjęcia tak drastycznego kroku skłania nas okazywana nam arogancja i lekceważenie - oświadczył Jarosław Niemiec w piśmie,w którym uzasadnia podjęcie strajku.
Związkowcy, których w piśmie reprezentuje Jarosław Niemiec, zarzucają grupie kapitałowej Enea działania na szkodę spółki, próbę "wrogiego podporządkowania sobie LWB i w efekcie likwidacji kopalni, kiedy zostanie już całkowicie wyeksploatowana ekonomicznie".
Oberwało się też rządzącym. "Zarzucamy przyzwolenie na doprowadzenie do likwidacji najlepszej polskiej kopalni. Widzimy, że chcą nas zlikwidować po cichu, bez skandalu, którym jest doprowadzenie do upadku kopalni efektywnej ekonomicznie i potrzebnej polskiej energetyce i całemu regionowi" - czytamy w piśmie.
"Bogdanka to nasze eldorado. Musi być z nami źle"
Zdaniem Jerzego Markowskiego, wiceministra przemysłu i handlu w latach 1995-1996, sytuacja, w której w czołowej polskiej kopalni dochodzi do tak drastycznej formy protestu, jest znamienna i niepokojąca.
- Znam tę kopalnię, tam są świetne warunki geologiczne do dalszego rozwoju, lepsze niż na Śląsku. Do tego dochodzi bliskość ukraińskiego rynku. Nie potrafię zrozumieć kłopotów Bogdanki. Dziwię się bierności rządzących w tej sprawie. Problem jest w kwestii strategii. Nie wiadomo, które ministerstwo miałoby się tym zająć - komentuje w rozmowie z money.pl Markowski. - Część spraw kopalni wchodzi pod resort klimatu, część pod aktywa państwowe, jest Ministerstwo Przemysłu (od 2024 r., reaktywowane po 33 latach - przyp. red.), a kwestie pieniędzy reguluje minister finansów - dodaje.
Jeśli nie dajemy sobie rady z takim eldorado, jak Bogdanka, to chyba jest z nami źle - podsumowuje Markowski.
Górnicy w Bogdance obawiają się, że może ona zostać zmuszona do zmniejszenia wydobycia węgla do takiego poziomu, który spowoduje jej likwidację wcześniej niż w 2049 roku. To data wskazana w umowie społecznej dla górnictwa jako końcowy moment w procesie odchodzenia od węgla kamiennego w Polsce.
Bogdanka: protest głodowy nie spełnia wymogów ustawy
Do protestu głodowego związkowca odniosła się sama Bogdanka. W przesłanym money.pl oświadczeniu podkreśla, że jednoosobowo prowadzony protest jest "niezgodny z ustawowym wymogiem".
Strajk jest środkiem ostatecznym i może być ogłoszony dopiero po wyczerpaniu procedur przewidzianych w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, w tym m.in. zgłoszenia sporu zbiorowego, przeprowadzenia rokowań, mediacji oraz spełnienia wymogów formalnych dotyczących zapowiedzi strajku. Spółka do tej pory nie otrzymała zgłoszenia sporu zbiorowego, co oznacza, że protest głodowy nie spełnia ustawowych wymogów - komentuje Marcin Kujawiak, kierownik działu Komunikacji i Promocji w KWL Bogdanka.
I podkreśla, że spółka zwróciła się 15 stycznia z apelem do ZZ "Przeróbka" o rozważenie innej formy wyrażania stanowiska, która "nie narazi zdrowia potencjalnych uczestników protestu".
"Spółka nieprzerwanie wyraża gotowość do dialogu w ramach istniejących procedur prawnych i zgodnie z zasadami dobrej współpracy. Jesteśmy przekonani, że tylko działania podejmowane w sposób zgodny z prawem pozwolą na efektywne rozwiązanie kwestii będących przedmiotem zainteresowania Pana Przewodniczącego" - podsumowuje Marcin Kujawiak.
Enea: od węgla nie odejdziemy z dnia na dzień
O sprawę protestu głodowego zapytaliśmy też spółkę Enea. W przesłanej nam odpowiedzi spółka nie komentuje decyzji o głodówce związkowca. Podkreśla jedynie, że odchodzenie od węgla nie będzie krokiem radykalnym.
"Zgodnie z założeniami Strategii Rozwoju Grupy Enea do 2035 roku, Enea będzie systematycznie zwiększać swoje zaangażowanie w produkcję energii ze źródeł gazowych i OZE. Nie oznacza to, że Grupa z dnia na dzień przestanie zużywać węgiel do produkcji. Bezpieczeństwo energetyczne opiera się na miksie wytwarzania" - tłumaczy Berenika Ratajczak, rzeczniczka Enei.
"Bloki energetyczne w Kozienicach będą stopniowo zmieniać swoją rolę, stanowiąc w dużej mierze w przyszłości rezerwę strategiczną dla systemu. W 2035 r. nadal będzie pracować największa jednostka wytwórcza w Grupie – blok B11. Projekty 'zazielenienia' bloków węglowych poniżej 550 kg CO2/MWh będą oznaczały, że nadal do produkcji będzie potrzebna zarówno biomasa, jak i węgiel" - przekazała dalej Ratajczak.
Enea podsumowała, że "prowadzi regularny dialog społeczny", a tylko w 2024 roku było 10 spotkań ze związkowcami, "w tym cztery z samym zarządem Enei SA".
Bartłomiej Chudy, dziennikarz i wydawca money.pl