Górnicy nie wierzą w zapewnienia rządu, że do czasu uruchomienia pierwszych bloków jądrowych żadna kopalnia w Polsce nie zostanie zamknięta. Przypomnijmy, Jacek Sasin w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" przyznał, że przed rządem stoi bardzo poważna decyzja w sprawie tego, na jaką skalę inwestować w górnictwo.
- Zakładaliśmy, że wygaszanie górnictwa potrwa do 2049 r., zbudowaliśmy harmonogram zamykania kopalń, zapewniliśmy spokój społeczny temu procesowi, co uważam za jeden z moich największych sukcesów w polityce. - podkreślił minister aktywów państwowych.
Zapowiedział zarazem, że do czasu uruchomienia pierwszych bloków jądrowych żadna kopalnia w Polsce nie zostanie zamknięta. Zastrzegł, że w kontekście odejścia od węgla rząd nie wycofuje się z daty końcowej, czyli 2049 r. Zaznaczył jednak, że harmonogram całego procesu zamykania kopalń musi zostać zmieniony.
Górnicy nie wierzą jednak w tej zapewnienia. Zdaniem Dominika Kolorza, szefa śląsko-dąbrowskiej Solidarności coraz bardziej realny jest scenariusz, że kopalnie będą likwidowane wcześniej, niż wynika to z umowy społecznej podpisanej przez rządzących z reprezentantami związków zawodowych, pracodawców i samorządowców.
Z tego powodu górnicy zapowiedzieli w Warszawie protest, który odbędzie się 17 listopada.- Jedziemy do Warszawy wykrzyczeć głośno, że obietnice nas nie zadowalają. Oczekujmy konkretów. Mamy własne pomysły, własne propozycje rozwiązań. Domagamy się od rządzących systemowej obniżki cen energii, aby ulżyć mieszkańcom Polski i polskim przedsiębiorstwom – informuje Dominik Kolorz.
Górnicy ze śląsko-dąbrowskiej Solidarności domagają się także, podwyżek płac w szeroko pojętej budżetówce. Kolejny postulat dotyczy dotrzymania obietnicy w sprawie emerytur stażowych. - Podwyżka płac w budżetówce to jeden z kluczowych postulatów. Wynagrodzenia w tym sektorze dają obraz państwa, jego solidności i skuteczności. Wygląda to niestety - wskazuje Kolorz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Górnicy oburzają się "skrajną arogancją" przedstawicieli władzy
W ostatnim czasie na linii rząd górnicy ciągle iskrzy. Niedawno przedstawiciele górniczych związków wyrazili oburzenie wypowiedziami prezesa PiS na temat górnictwa.
Chodzi o wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z 26 października, wygłoszoną podczas spotkania w Radomiu. Prezes PiS mówił wówczas m.in., że nie można "w ramach gospodarki rynkowej utrzymywać kopalń, które przynoszą stałe straty", oraz że "węgiel ze Śląska jest w tej chwili średniej jakości, często nawet słabszej". Ocenił również, że "cena węgla spada i można sądzić, że będzie spadała". Zaznaczył, że rząd zamierza inwestować w energetykę wiatrową i atomową.
Górnicy odpowiedzieli na te słowa w liście otwartym do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Związkowi liderzy ocenili, iż słowa Kaczyńskiego zawierają "manipulacje, półprawdy i całkowite przekłamania".
"Opowiadając publicznie kompletne niedorzeczności na temat węgla" lider rządzącej partii wykazał się "nie tylko brakiem wiedzy, ale przede wszystkim skrajną arogancją – wobec ciężkiej pracy górników, wobec całego Górnego Śląska" - napisali.