Kilka dni temu media obiegła historia pana Michała, którego rok temu spotkała niemiła sytuacja związana ze ślubem córki. Krakowski Grand Hotel, w którym organizowane było wesele, zażądał dopłaty. I to sporej, bo wynoszącej 9000 zł. Powodem miała być inflacja. Mężczyznę oburzyło jednak nie samo roszczenie, co sposób załatwienia sprawy.
Hotel, jak opisywał portal "Subiektywnie o Finansach", żądanie wystosował zaledwie 90 godzin przed uroczystością. Mężczyzna zapłacił, bo usłyszał, że jeżeli tego nie zrobi, drzwi hotelu zostaną zamknięte, a wesela nie będzie.
Kiedy o żądaniu hotelu dowiedziała się moja córka, to popłynęły jej łzy. Ona się naprawdę przestraszyła, że jej wesele zostanie odwołane. A przecież to miał być jej dzień, miała się czuć komfortowo - mówi pan Michał w rozmowie z money.pl.
Wylicza też, że umowa podstawowa opiewała na 37 tys. zł. - Ale zamawialiśmy w hotelu też inne usługi: otwarty bar, pokoje dla gości. Finalnie zapłaciliśmy ok. 80 tys. zł. Cena była dobra, miejsce też - tłumaczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest nieprawomocny wyrok
Ostatecznie wesele się odbyło, ale sprawa się na tym nie zakończyła. Panna młoda złożyła pozew. W ostatnich dniach sierpnia w sprawie zapadł nieprawomocny wyrok. Sąd nakazał hotelowi zwrócenie dopłaconych 9000 zł wraz z odsetkami.
W rozmowie z money.pl pan Michał przyznaje, że takiego rozstrzygnięcia się spodziewał. - Ja nie miałem wątpliwości, że działanie hotelu jest niezgodne z prawem. Sama forma zażądania od nas dodatkowych pieniędzy była naganna. Po pierwsze wezwano nas do dopłaty trzy dni przed weselem, po drugie straszono, że drzwi dla naszych gości będą zamknięte. Wiedzieli, że nie będziemy mieli wyjścia, wielu gości zmieniło swoje plany, zarezerwowało bilety, by przylecieć z zagranicy - opowiada.
Usłyszeliśmy też, że jeżeli nie zapłacimy, to oni zrobią cesję tej umowy. I wesele możemy mieć w jakiejś remizie pod Krakowem. I dlatego właśnie forma zażądania tej dopłaty była dla mnie nie do przyjęcia.
Odwiedzali hotel, dopłaty nikt nie żądał
Ojciec panny młodej twierdzi, że próbował uniknąć drogi sądowej. - Przekonywałem hotel, że postępują nieuczciwie, a ja będę zmuszony pójść do sądu. Byłem też pewien, że wygram. Było dla mnie jasne, że umowa nie zawiera klauzuli, która pozwoliłaby zmienić ceny z uwagi na inflację - zaznacza.
Mężczyzna podkreśla też, że hotel wielokrotnie mógł poruszyć kwestię dopłaty "inflacyjnej". Ale tego - niemal do samego końca - nie zrobił.
Dziwię się też, dlaczego hotel tak długo zwlekał ze swoim żądaniem. Było sto okazji, by od nas tych pieniędzy zażądać. Odwiedzaliśmy hotel niezliczoną ilość razy i ta kwestia nigdy się nie pojawiła.
Wyjaśnił też, że w hotelu był wielokrotnie i nic nie zwiastowało problemów. - To nie jest tak, że to my zawarliśmy umowę w 2018 r., tylko zostaliśmy stroną w ramach cesji. Ja i moja córka, panna młoda, obecnie mieszkamy w Warszawie, ale pochodzimy z Krakowa, jak większość naszych znajomych. Do Krakowa przyjeżdżaliśmy wielokrotnie, chociażby w celu degustacji menu. Zaoferowano nam nawet jego zmianę, bo jedno ze spotkań wcześniej odwołano z uwagi na chorobę kucharza. Ale o dopłacie nikt nie mówił - podkreśla mężczyzna.
- Tu naprawdę nie chodzi o pieniądze, a o formę. O to, że nie może być tak, że jedna strona umowy nagle uznaje, że ona jest dla niej niekorzystna. I ogłasza, że zmienia cenę. O takiej zmianie mógłby zadecydować sąd - ocenia.
Adwokat: Hotel nie miał prawa jednostronnie zmienić umowy
Czy z wyroku, który zapadł w sierpniu, jakąś lekcję mogą wyciągnąć inne osoby, które znajdą się w podobnej sytuacji? Sedno orzeczenia wyjaśnia w rozmowie z money.pl Ewelina Krzyżańska, adwokat reprezentująca córkę pana Michała. Podkreśliła przy tym, że wyrok nie jest prawomocny, a hotel złożył wniosek o sporządzenie na piśmie uzasadnienia wyroku.
- Sąd orzekający w sprawie uznał, że państwo młodzi nie byli zobowiązani do dopłaty. Jednostronne oświadczenie woli jednej ze stron (hotelu - przyp. red.) nie może, zgodnie przepisami kodeksu cywilnego, zmieniać treści umowy - tłumaczy adwokat. - W umowie narzeczonych z hotelem ustalono, że wszystkie zmiany powinny być dokonywane na piśmie, w drodze dwustronnego porozumienia - dodaje.
Treść art. 3571 k.c, na który błędnie powoływał się hotel, jest oczywista. Hotel nie mógł jednostronnie zmienić treści umowy, aby podnieść cenę usługi. Musiałby wytoczyć osobne powództwo i domagać się, aby to sąd dokonał takiej zmiany - wyjaśnia.
Ewelina Krzyżańska podkreśla, że najprostszą drogą rozwiązania tej sprawy byłoby wcześniejsze negocjowanie treści umowy z narzeczonymi - z odpowiednim wyprzedzeniem, pozwalającym podjąć decyzję - zgromadzić dodatkowe środki, ewentualnie wybrać inny lokal na organizację wesela. - Z pewnością takiego czasu nie mieli moi klienci - stwierdza.
Panna młoda to konsument
Podkreśla też, że hotel jest profesjonalistą, a narzeczeni są konsumentami. - To hotel zatem powinien zabezpieczyć swoje interesy poprzez aktualizowanie stawek za zorganizowanie wesela w drodze dwustronnego porozumienia, dając też drugiej stronie czas na odpowiednią reakcję, a nie zaskakiwać ich jednostronnymi zmianami na kilka dni przed wykonaniem usługi - tłumaczy.
- Takie zachowanie zostało ocenione przez sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku jako stosowanie nieuczciwych praktyk polegających na uspakajaniu klienta atrakcyjną ceną usługi, a następnie podwyższaniem wynagrodzenia na kilka dni przed imprezą, gdy klienci są w sytuacji podbramkowej - podsumowuje.
Redakcja money.pl zwróciła się z prośbą o komentarz do hotelu i zarządzającej nim spółki. Gdy otrzymamy odpowiedź, tekst zostanie zaktualizowany.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl