Ograniczenie segmentacji rynku pracy i zwiększenie ochrony socjalnej wszystkich osób pracujących było jednym z tzw. kamieni milowych wpisanych do Krajowego Planu Odbudowy (KPO). W praktyce oznacza to konieczność objęcia obowiązkowym ubezpieczeniem wszystkich umów zlecenia. Ta zmiana wpłynie na stan portfela i zleceniodawców, i zleceniobiorców.
Jak jest obecnie?
Zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami, umowy zlecenia powodują obowiązek zapłaty składek na ubezpieczenia społeczne jedynie wtedy, gdy mamy do czynienia z pierwszą umową i nie dochodzi to tzw. zbiegu tytułów do ubezpieczenia, a więc np. umowa zlecenia jest jedynym źródłem dochodu. Obowiązek zapłaty składek ZUS występuje również w przypadku umów podpisanych z pracodawcą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od kolejnych umów zlecenia składek już płacić nie trzeba, o ile z pierwszej umowy lub innych tytułów podstawa oskładkowania wynosiła przynajmniej wysokość minimalnego wynagrodzenia, czyli 4242 zł brutto.
Umowy o dzieło nie są ozusowane, z wyjątkiem sytuacji, gdy są zawarte z własnym pracodawcą, z którym wykonujący dzieło pozostaje równocześnie w stosunku pracy.
Jakie zmiany są planowane?
Po zmianach będzie obowiązek płacenia kompletu składek ZUS przy wszystkich umowach zlecenia. Również umowy o dzieło mają być objęte obowiązkowym ubezpieczeniami emerytalnym, rentowym i wypadkowym (planowane jest, że w przypadku umów o dzieło ubezpieczenie chorobowe będzie dobrowolne).
Oskładowanie umów zlecenia. Oto ile może zyskać ZUS
Wyjątkiem mają być jedynie umowy cywilnoprawne podpisywane z uczniami i studentami do 26. roku życia. Umowy te pozostałyby nieoskładkowane, tak jak ma to miejsce obecnie.
Ta zmiana będzie oznaczała niższe płace netto dla tych zleceniobiorców, których umowy dzisiaj nie są oskładkowane, oraz wyższe koszty dla firm, które wynagrodzenia z tych umów wypłacają.
Poniżej przedstawiamy wyliczenia, jak zmieni się kwota "na rękę" dla zleceniobiorcy oraz wysokość kosztu zleceniodawcy przy niezmienionej kwocie wartości brutto umowy.
Przy wyliczeniach uwzględniono 20-procentowe koszty uzyskania przychodów i 12-procentowy podatek PIT, a także składkę emerytalną w wysokości 9,76 proc., rentową 1,5 proc. i chorobową 2,5 proc. po stronie zleceniobiorcy. Razem wartość składek ubezpieczenia społecznego obciążających zleceniodawcę to 13,71 proc.
Po stronie zleceniodawcy uwzględniono składkę emerytalną 9,76 proc., rentową 6,5 proc. i wypadkową 1,67 proc. Wliczona jest też składka na Fundusz Pracy 2,45 proc. i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych 0,1 proc. Razem wartość składek to 20,48 proc. Nie uwzględniono PIT-2.
Duże zmiany w kosztach
Jak widać, zleceniobiorcy dostaną "na rękę" kwoty niższe o prawie 14 proc., a firmy poniosą koszty wyższe o ponad 20 proc. Gdyby firma zdecydowała się podnieść wynagrodzenie, tak, że kwota na rękę zleceniobiorcy się nie zmieniła, jej koszt wzrósłby o prawie 40 proc. Natomiast przy niezmienionych kosztach zleceniodawcy, kwota netto zleceniobiorcy spadnie o 28 proc.
Zwolennicy tych zmian wskazują na sprawiedliwość rozwiązania, w którym praca wszelkiego rodzaju jest oskładkowana w podobny sposób. Powinno się ono przełożyć na wyższe emerytury w przyszłości i zapobiegać lawinowo rosnącemu zjawisku pobierania emerytur groszowych. Wskazują też, że efektem planowanych zmian może być zakończenie "żonglowania formami zatrudnienia".
Przeciwnicy wskazują natomiast, że zwiększy się proceder tzw. wypychania pracowników na jednoosobową działalność gospodarczą, w szczególności wówczas, gdyby jednocześnie został wprowadzony dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców. I dodają, że innym potencjalnym skutkiem może być wzrost szarej strefy.
Spada bowiem zaufanie do systemu ZUS, zjawisko to potęgowane jest pojawiającymi się postulatami o wprowadzeniu emerytury obywatelskiej, której wysokość byłaby całkowicie niezależna od stażu i wysokości wpłaconych składek.
Dla money.pl Małgorzata Samborska, doradca podatkowy